Rozmowa z Jadwigą Krężelok radną Osiedla Ustroń Centrum.
Jest Pani pierwszy raz w Radzie Miasta Ustroń, skąd decyzja, żeby startować w wyborach?
To oczywiście nie było tak, że pewnego dnia obudziłam się i postanowiłam zostać radną. Powiedzmy sobie szczerze, większość mieszkańców nie za bardzo interesuje się pracą samorządu, ewentualnie chodzi do urzędu, żeby zapłacić podatki – oczywiście zawsze za wysokie. O tym, kto decyduje o pewnych aspektach funkcjonowania miasta zaczynamy się interesować wtedy, gdy jakaś sprawa bezpośrednio nas dotyczy, chcemy remontu drogi, założenia kanalizacji itp. Rozmawiałam na ten temat z Arturem Kluzem, który zaprosił mnie do swojego komitetu wyborczego. Wahałam się, ale pomyślałam, że mogę zaoferować swój czas i zaangażowanie mieszkańcom. Stwierdziłam, że potrafię rozmawiać z ludźmi, wczuć się w ich sytuację, problemy, więc spróbuję coś dla nich zdziałać.
Ludzie w okręgu obdarzyli Panią zaufaniem, mimo iż nie mieszkała Pani długo w tym rejonie Ustronia.
Mój okręg wyborczy obejmuje ulicę Andrzeja Brody, część Cieszyńskiej, Jana Wantuły, M. Konopnickiej, Ks. Ludwika Kojzara, Katowicką II od nr 6 do nr 30, os. Centrum, ulicę Piękną, Pasieczną, Widokową. Na tym obszarze znajdują się osiedla Spółdzielni Mieszkaniowej „Zacisze”, która zarządza terenem osiedli oraz duży obszar ponad dwupasmówką. Rzeczywiście mieszkam w moim okręgu stosunkowo niedługo, ale już dobrych parę lat poznawałam problemy ludzi, że tak powiem, na własnej skórze, bo budowałam tam dom. W tym czasie poznałam wiele osób, bliższych i dalszych sąsiadów. Było mi bardzo miło, że ludzie mi zaufali i starałam się reprezentować ich interesy
w Radzie Miasta.
Jakie problemy dostrzegała Pani w swoim okręgu?
Część mieszkańców jest oddzielona od Ustronia dwupasmówką i, jak wszyscy wiemy, generuje to wiele problemów. Skrzyżowanie ul. Brody z Katowicką II nad osiedlem Manhatan zapisało się czarnymi zgłoskami w historii naszego miasta. Dokładnie
w dniu mojej przeprowadzki do nowego domu zginęła w tamtym miejscu mieszkanka Ustronia. Działania naszego samorządu, żeby rozwiązać problem bezpieczeństwa, nie znajdowały zrozumienia u zarządcy drogi, ale nie ustawaliśmy i niewątpliwie największym sukcesem w mojej dzielnicy jest zmiana organizacji ruchu na skrzyżowaniu z DW941. Sytuacja pieszych znacznie się poprawiła, a nakłady finansowe były nieduże. Długoletnie starania przyniosły efekt i chciałam bardzo podziękować wszystkim zaangażowanym osobom, przede wszystkim mieszkańcom, którzy zbierali podpisy, a także radnym i panu burmistrzowi. Pozwolę sobie przytoczyć w tym miejscu słowa, które bardzo dobrze pasują do sytuacji, a dla mnie są mottem w pracy radnej, ale też w życiu zawodowym i prywatnym: „Połączenie sił to początek, pozostanie razem to postęp, wspólna praca to
sukces”. Żeby jeszcze zwiększyć bezpieczeństwo na skrzyżowaniu, z budżetu miasta doświetlono dodatkowo skrzyżowanie, mimo iż inwestycje na drodze wojewódzkiej nie leżą w gestii miasta. Oczywiście nie rozwiązuje to wszystkich problemów komunikacyjnych, bo wiemy, że ulica Brody od rynku do dwupasmówki jest bardzo ruchliwa, a przebiega przecież przez środek osiedla Manhatan, co nie jest korzystne dla mieszkających tam ludzi.
Problem przedostania się przez dwupasmówkę w soboty jest ciągle aktualny. Jak Pani sobie radzi?
Jeżdżę na zakupy wcześnie rano. Mówiąc poważnie, nie wszystkie problemy można od razu rozwiązać, nie wszystko zależy od miasta, a i ludzie mogliby czasem być mniej roszczeniowi.
Co jeszcze trzeba zrobić w Pani okręgu?
Problemem jest brak kanalizacji ponad dwupasmówką i nie da się go łatwo rozwiązać, bo ze względu na ukształtowanie terenu konieczne byłoby wybudowanie przepompowni, a to wiąże się ze sporymi kosztami. Potrzebne są nakłady na oświetlenie ulic, chodniki, poprawę nawierzchni dróg. Staram się na bieżąco interweniować w sprawach mniejszej wagi np. w sprawie pielęgnacji drzew, koszenia. Mieszkańcy zwracają się do mnie z najróżniejszymi sprawami, staram się, żeby im pomóc albo przynajmniej pokierować, jeśli nie do miasta należy rozwiązanie problemu. Do zrobienia jest naprawdę dużo, niestety cały czas borykamy się z brakiem funduszy.
To była trudna kadencja…
Każda Rada miała swoje problemy i musiała stawiać czoła różnym wyzwaniom, ale tego, co działo się w czasie pandemii i po wybuchu wojny na Ukrainie, nie sposób z czymkolwiek porównać. Radni musieli podejmować decyzje, mające na celu wsparcie branży turystycznej i przedsiębiorców, zamykaliśmy, a potem w specyficznych warunkach otwieraliśmy szkoły i przedszkola. Nie mieliśmy pojęcia, co będzie dalej. W ubiegłym roku kolejne wyzwanie – przyjęcie uchodźców, zorganizowanie dla nich nauki, wsparcia psychologicznego, miejsc w przedszkolach i obsługa administracyjna. Sytuacja samorządów była i jest bardzo trudna, ale myślę, że zdaliśmy egzamin, dzięki wspólnym działaniom. Mimo wszystko bardzo dużo udało się zrobić, trudno w tym miejscu wymienić wszystkie inwestycje i działania, ale pozyskaliśmy dużo środków zewnętrznych, m.in. na modernizację stawu kajakowego, która jest nam bardzo potrzebna, nie tylko wizerunkowo, ale też dla bezpieczeństwa przeciwpowodziowego. Przeprowadziliśmy duży remont Miejskiego Domu Spokojnej Starości, remonty w szkołach i przedszkolach, powstała tężnia, zaczął działać miejski monitoring, oddano nowe mieszkania.
Najtrudniejsza uchwała, sprawa, w której musiała Pani podjąć decyzję?
Była to sprawa utworzenia zespołów szkolno-przedszkolnych. Pracuję w przedszkolu działającym w ramach Szkoły Podstawowej nr 3 z Oddziałami Przedszkolnymi, więc przekształcenie nie dotyczyło mojej placówki, musiałam jednak spojrzeć na inne szkoły i przedszkola z punktu widzenia radnej, a nie pracownika placówki oświatowej czy koleżanki, mimo że w środowisku nauczycielskim dobrze się znamy. Były intensywne dyskusje na Komisjach, w których pracuję, czyli w Komisja Oświaty, Kultury i Sportu oraz Komisji Rodziny i Środowiska, rozmawialiśmy z dyrektorami placówek, z urzędnikami z Centrum Usług Wspólnych. Argumenty pana burmistrza, ale również rodziców i osób, które były przeciwne powołaniu zespołów były merytoryczne i sensowne. Obie strony podkreślały, że mają na uwadze dobro dzieci.
Pani pracuje w placówce, w której właśnie jest połączone przedszkole i szkoła, a mimo to była Pani przeciwna utworzeniu zespołów.
Szkoła z oddziałami przedszkolnymi działa na innych zasadach niż zespół szkolno-przedszkolny, a poza tym geneza utworzenia takiej placówki była w Polanie inna. Może nie wszyscy pamiętają, że przedszkole w Polanie działało kiedyś w zabytkowym budynku i musiało się stamtąd wyprowadzić. Później działając w budynku Trójki, było podporządkowane organizacyjnie Przedszkolu nr 1 w centrum Ustronia, co wiązało się z pewnymi trudnościami. Nie byłam przeciwna powstaniu zespołów, ale nie uważałam za potrzebne łączenia Przedszkola nr 7 na Manhatanie ze Szkołą Podstawową nr 1 oraz Przedszkola nr 4 w Hermanicach ze Szkołą Podstawową nr 2. Właśnie to oddalenie przedszkoli od dyrekcji, tak jak to miało kiedyś miejsce w przypadku Polany, nie było moim zdaniem uzasadnione. Wspomniane wyżej przedszkola są dużymi placówkami, które z powodzeniem działają autonomicznie. Cieszę się, że tak się stało. Chciałam jeszcze dodać, że tak samo jak sprawa zespołów, tak i inne uchwały były bardzo dokładnie analizowane na posiedzeniach Komisji Oświaty Kultury i Sportu oraz Komisji Rodziny i Środowiska, w których pracuję.
Mieszkańcy mało wiedzą o tym, co dzieje się na komisjach, zazwyczaj słyszymy jedynie opinię tematycznej komisji przedstawianą na sesji przed głosowaniem nad jakąś uchwałą.
Najwięcej pracy odbywa się na posiedzeniach komisji. To wtedy zapoznajemy się z projektami uchwał i wypracowujemy opinię, którą przewodniczący komisji przedstawia na sesji. Tą opinią mogą, ale nie muszą sugerować się radni przy głosowaniu. Radni nie są w stanie zgłębić wszystkich projektów uchwał. Oczywiście czytamy je jak najdokładniej, wyrabiamy sobie własne zdanie, ale mamy też świadomość, że koledzy nad nimi pracowali, czasem się spierali. Opinie komisji nie zawsze są wydawane jednogłośnie. Na posiedzeniach komisji pracujemy nad różnymi problemami miasta, piszemy wnioski do burmistrza i Urzędu Miasta o podjęcie jakichś działań. Pochylamy się nad działalnością miejskich spółek, instytucji i placówek, jeśli jest jakaś potrzeba.
Wróćmy na chwilę do zespołów szkolno-przedszkolnych. W ich sprawie głosowała Pani za takim rozwiązaniem zgodnie ze swoimi przekonaniami, a nie dlatego, że należała Pani do Klubu Radnych Ustroniacy i narzucona była dyscyplina?
Oczywiście i to dotyczy wszystkich innych głosowań. Zawsze głosowałam zgodnie ze swoim sumieniem, dla dobra miasta i mieszkańców. Kluby radnych to jest novum w Radzie Miasta Ustroń i nie miałam jakichś określonych oczekiwań, kiedy zdecydowałam się dołączyć do Klubu Ustroniacy. Miałam natomiast pewne wyobrażenie, że będziemy z kolegami spotykać się i debatować nad ważnymi kwestiami dotyczącymi Ustronia. Potoczyło się to trochę inaczej, ale nigdy nie wpływano na moje decyzje dotyczące uchwał.
Tę kadencję zapamiętamy chyba również z powodu konfliktów.
Można mieć różne zdania, poglądy i to dobrze, bo wtedy patrzy się na sprawy z różnej perspektywy, znajduje się ciekawe rozwiązania. Nie jestem zwolenniczką publicznych przepychanek i to akurat mi się nie podobało, ale wierzę, że i tak wszystkim chodziło o dobro miasta i mieszkańców. Ja spotkałam się z wielką życzliwością ze strony radnych, a potrzebowałam jej przede wszystkim na początku. Nie wiedziałam, jak wygląda praca
w samorządzie, a okazało się, że jest trudna, czasochłonna i dużo bardziej skomplikowana niż się spodziewałam. Musiałam się bardzo dużo nauczyć, przeczytać mnóstwo dokumentów, ustaw, poznać różne procedury, analizować materiały przed posiedzeniami komisji i przed sesją. Mimo to zasiadanie w Radzie Miasta Ustroń daje dużo satysfakcji, zwłaszcza gdy razem tworzymy coś dla dobra miasta i mieszkańców.
Dziękuję za rozmowę. Rozmawiała: Monika Niemiec