8.4 C
Ustroń
piątek, 9 maja, 2025

Zagadkowy Łukasz Harkawy

Wśród 35 mieszkańców Ustronia, rozstrzelanych przez hitlerowców w akcie masowej zbrodni 9 listopada 1944 r., znalazł się również Łukasz Harkawy, którego postać i działalność okrywa mgła tajemnicy. W odróżnieniu od pozostałych ofiar nie był Polakiem, lecz Ukraińcem. Dopiero niedawno dowiedzieliśmy się o nim czegoś więcej, nie przypuszczaliśmy także, iż uda nam się przedstawić Czytelnikom Gazety Ustrońskiej jego wizerunek.

Łukasz Harkawy z 5-letnim synem Włodzimierzem. Chłopiec ma na sobie kosoworotkę, tradycyjną koszulę z kołnierzem-stójką i rozcięciem po lewej stronie. Ubiór ten miał podkreślić jego ukraińskie pochodzenie.

Urodził się 6 października 1890 r. w Kijowie. Jego rodzice – Anna (z domu Iwaszczynko) i Piotr byli wyznania prawosławnego, mieszkali zaś we wsi Pidhirci pod Kijowem. Łukasz trafił do Ustronia wraz z innymi działaczami politycznymi Ukraińskiej Republiki Ludowej, której rząd na uchodźstwie działał w Polsce od 1920 r. Po wkroczeniu hitlerowców do Polski zwolennicy tej orientacji politycznej stali się ofiarami prześladowań, Niemcy wspierali bowiem opcję skrajnie nacjonalistyczną, czyli banderowską. Jak wiemy od Jana Wantuły, wśród miejscowej społeczności ukraińskiej, która dość licznie przybyła tutaj za pracą, działały organizacje kolaboracyjne, wykorzystywane przez Niemców w charakterze donosicieli. Wielu Ukraińców skierowano podczas okupacji do pracy u miejscowych gospodarzy, głównie u hermanickich gazdów – Drozdów i Sikorów, o których postawie skrzętnie informowali hitlerowców. Być może Łukasz prowadził działalność przeciwnego rodzaju, inwigilując lokalne środowiska ukraińskie, współpracujące z Niemcami. Pracując u Drozdów najprawdopodobniej nie mieszkał na terenie ich gospodarstwa, ponieważ zameldowany był przy Hüttenstraße 1. Tak nazywała się za okupacji dzisiejsza ul. Partyzantów, a chodziło o budynek konsumu, czyli domu handlowego PSS „Społem”. Harkawego rozstrzelano w sąsiedztwie miejsca pracy – pod historycznym jesionem, oddzielającym Ustroń dolny od Hermanic. Była to główna droga, dlatego też jego ciało, leżące w kałuży krwi, mijało wielu przechodniów. Był wśród nich między innymi 10-letni wówczas Tadeusz Podżorski, zasłużony ustroński kuźnik.

Słynny jesion (gw. jasiyń), istniejący do dziś, a oddzielający Ustroń dolny od Hermanic (rejon ul. Daszyńskiego 95). To pod nim rozstrzelano Łukasza Harkawego. Pod drzewem przez długie lata stała drewniana chata, pochodząca z początku XIX w., należąca do parafii ewangelickiej, a zamieszkiwana kolejno przez rodzinę Sochów, wdowę Smudową, listonosza Kluza i Pawła Molina. Domek istniał przypuszczalnie do przełomu lat 60. i 70. XX w. (może ktoś z Czytelników potrafi to sprecyzować). To unikalne zdjęcie, wykonane w 1929 r., pochodzi ze zbiorów ustrońskiego kolekcjonera Bronisława Miecha.

Zdjęcie Łukasza odkryła przypadkiem Bożena Kubień, wertując przedwojenne czasopisma. Okazuje się, iż miał on syna, uroczego Włodzimierza. Naprzeciw konsumu Spółdzielni Spożywców, w zabudowaniach pod dawnej hucie, znajdował się zakład fotograficzny „Elios” Józefa Skory. W 1935 r. Łukasz pozował u sąsiada do portretu wraz z pięcioletnim Włodzimierzem. Zdjęcie wysłał do redakcji czasopisma „Na szerokim świecie”. Organizowało ono konkurs „Polskie dziecko”, którego cel dokładnie cytuję: „Chcemy stworzyć wielką galerję dzieci, które w tej chwili rosną i śmieją się do życia w Polsce. Galerja ta za ćwierć wieku będzie pewnego rodzaju dokumentem historycznym. Przecież kto wie – jacy ludzie, może wielu wielkich ludzi – wyrosną z tych dzieci”. Fotografia została podpisana następująco: Włodzimierz Harkawy (ze swym tatusiem) – Ustroń, ur. w r. 1930, fot. „Elios” Ustroń. W chwili pozowania do fotografii Łukasz liczył sobie 45 lat. Rozstrzelano go 9 lat później. Na klapie jego marynarki widzimy symbol wojsk Ukraińskiej Republiki Ludowej, z czego wnioskować możemy, iż był żołnierzem. W akcie zgonu został zdefiniowany jako kawaler. Nie wiadomo, czy był samotnym ojcem, czy też udało mu się zataić przed Niemcami istnienie żony i syna, aby uchronić ich przed represjami. Dalsze losy Włodzimierza i jego matki nie są nam znane.

Alicja Michałek, Muzeum Ustrońskie

Zobacz również

Ostatnie artykuły

Skip to content