5.5 C
Ustroń
niedziela, 17 listopada, 2024

Pozdrowienia z Australii

Krystyna z ukochanym psem.

We wrześniu do naszego miasta znów zawitała Aleksandra Windholz-Leigh, córka Krystyny i Otona Windholz-Wineckich wraz z mężem Stevenem. Warto przypomnieć młodszemu pokoleniu mieszkańców Ustronia, że ta wyjątkowa para, związana była nierozerwalnie z dziejami Ustronia, który był miejscem urodzenia i dzieciństwa Otona. W 1968 r. rodzina była zmuszona do opuszczenia ojczyzny i poszukując bezpiecznego miejsca do życia, Wimdholzowie dotarli wraz z dwoma córkami Joanną i Aleksandrą aż do Australii, gdzie osiedlili się w Melbourne. Dopiero po 20 latach przybyli ponownie na ziemie polskie i zawitali do Ustronia, a potem regularnie co kilka lat liczne grono przyjaciół czekało na tę wyjątkową chwilę, przygotowując się do organizowanych z tej okazji uroczystości.

Aleksandra podkreśliła, że przybyła do Ustronia po raz pierwszy od śmierci ojca, która nastąpiła w listopadzie 2015 roku, a uroczystość pogrzebową na naszym cmentarzu komunalnym urządzono 4 maja następnego roku z udziałem całej rodziny z Australii.

Jej wcześniejszy przyjazd uniemożliwiła pandemia. Tymczasem ten ostatni pobyt był też wyjątkową okazją by uczestniczyć 15 września w uroczystości 85 rocznicy spalenia przez Niemców synagogi. Od 2015 roku organizowana jest ona corocznie z inicjatywy Christiana Jaworskiego, prezesa Instytutu Śląska Cieszyńskiego.

Podczas pobytu córki Windholzów w Ustroniu grono ustrońskich przyjaciół zorganizowało towarzyskie spotkanie, była więc okazja by się zobaczyć i powspominać. Na wstępie wysłuchaliśmy pozdrowienia wysłanego przez jej matkę Krystynę na krótkim filmiku wideo, która powiedziała: „Kochani Ustroniacy, korzystam z okazji, żeby przekazać Wam jak najbardziej serdeczne pozdrowienia z drugiego końca świata. Bardzo zazdroszczę Oli, że może pochodzić po Ustroniu i wszystkich Was zobaczyć. Zrobiłabym to z jak największą przyjemnością, ale już nie wychodzi. Ściskam Was wszystkich bardzo serdecznie. Wszyscy czujcie się uściskani i zapamiętani. Całuję serdecznie, Krysia”.

Aleksandra wspominała:
– Ostatni raz byliśmy w Ustroniu na pogrzebie tatusia, więc teraz kilkakrotnie odwiedziliśmy grób, który jest bardzo zadbany i zawsze się wzruszam w tym miejscu. Sześć nocy spędziliśmy w dawnym domu taty. Tak sobie myślałam co by też moi dziadkowie i pradziadkowie o tym myśleli, że tak często z drugiego krańca świata tu powracamy. Tutaj płynęło całe życie mojego rodu Windholzów. Jestem bardzo zadowolona, że budynek wyremontowano, zachowując rodzinną fotografię i teraz jest to taki piękny pensjonat. Wydaje mi się to tak piękne i nieprawdziwe jak w bajce. Mama nadal się dobrze trzyma. Ma 96 lat i kilka lat temu zmieniliśmy dom, żeby mogła łatwiej się poruszać, bo w poprzednim domu były schody. Po pięciu latach zdecydowaliśmy się na dom opieki, który jest położony bardzo blisko naszego domu. Ja odwiedzam ją codziennie i dzieci moje i wnuki też. Jest w dobrym stanie, ale zeszczuplała i jest już osłabiona. Mózg ma w stu procentach sprawny, ale słabo się porusza. Bardzo miło wspomina Ustroń i żałuje, że już nie może tu przyjechać. Mama często wspomina wszystkich przyjaciół i jest zawsze bardzo wzruszona. Odwiedzamy Ustroń co jakiś czas i właściwie niewiele się tu zmienia, no może przybywa sklepów, ale najważniejsze, że ludzie są tu bardzo serdeczni i przyjemni. Mój mąż też to
zauważa.

A kiedy znów przyjedziemy? Na pewno nie będziemy tak długo czekać. Może za dwa lata. Jest to bardzo długa podróż, a moje dzieci też chciały przyjechać, ale nie jest to łatwe, bo pracują, a syn ma już dwójkę dzieci, więc może podczas wakacji? Do zobaczenia! Lidia Szkaradnik

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Zobacz również

Ostatnie artykuły

Skip to content