Zbliża się 80. rocznica krwawego czwartku – 9 listopada 1944 r. W wyniku tej tragedii życie z rąk hitlerowców straciło 35 osób, między innymi Stefania i Tomasz Szubertowie. Historia tej rodziny porusza do głębi. Tomasz Szubert był elektrykiem, długoletnim pracownikiem Kuźni. Dodatkowo obsługiwał turbinę w budynku dawnej huty (w miejscu obecnego Zespołu Szkół Technicznych). Mieszkali w Wielkim Domu z trójką dzieci: Józefą (ur. w 1919 r., po mężu Wierzbińską), Rudolfem (ur. w 1920 r.) oraz Anną (ur. w 1922 r., po mężu Michalak). Wszystkie odłamki ciepłych wspomnień rodzinnych, przekazanych potomkom, koncentrują się wokół spokojnego życia w międzywojennym Ustroniu. Stefania hodowała krowę, kury, w domu były koty. Tomaszowi, jako dozorcy turbiny, przysługiwał darmowy prąd i stąd rodzina mogła pozwolić sobie na żelazko elektryczne, podczas gdy wszyscy wokół dysponowali jeszcze egzemplarzami z duszą. Do Szubertów schodziły się sąsiadki, aby wspólnie prasować.
Najstarsza córka, Józefa, związała swoje życie prywatne i zawodowe z Wisłą. Tam też, podczas okupacji, zaangażowała się w pomoc dla ruchu oporu. Nocami wraz z siostrą Anną wędrowały pod Baranią, dostarczając partyzantom lekarstwa, środki opatrunkowe i żywność. W następstwie donosu i obławy niemieckiej policji Józefa została aresztowana i uwięziona w Cieszynie, po czym, 15 września 1944 r., stracona w Oświęcimiu. Na fali tych wydarzeń Annę Szubertównę także aresztowano, więziono ją w Cieszynie i Mysłowicach, po czym trafiła do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. Z kolei Rudolf, przedwojenny działacz harcerski, końcem 1939 r. został wywieziony na roboty przymusowe do Niemiec, z których zbiegł w 1942 r. Przeszedł do partyzantki leśnej i działał w grupie Franciszka Zawady. Zginął dwa tygodnie po swej siostrze, 29 września 1944 r., z ręki niemieckiego patrolu wojskowego wraz ze swym towarzyszem Janem Cichym. Było to w „Logrze”– w lasku u zbiegu dzisiejszych ulic Partyzantów i Jelenica (dziś stoi tam pomnik). Rudolf, noszący konspiracyjny pseudonim „Meteor”, był utalentowany artystycznie – pięknie malował i śpiewał, wykonując nawet arie operowe. Niedługo przed śmiercią uwiecznił na płótnie ustroński Hotel Kuracyjny, zbudowany w 1804 r., nie przypuszczając nawet, jakie to miejsce odciśnie piętno na jego rodzinie. Wczesnym rankiem, 9 listopada 1944 r., hitlerowscy oprawcy siłą wyprowadzili małżeństwo Szubertów z domu oraz rozstrzelali w parku za Hotelem Kuracyjnym. Ich ciała, wraz z ciałami 4 innych ofiar, złożono pod wschodnią ścianą łazienek do kąpieli żużlowych, zbudowanych w 1868 r. w sąsiedztwie Hotelu, zburzonych wiosną 2022 r. Tam czekały w pośmiertnej ciszy na dalszy transport pod magazyn zbożowy w Hermanicach. Dzięki opowieści pani Bronisławy Żurek, córki koleżanki Stefanii, dowiedziałam się, że Szubertowa w tym tragicznym czasie była chora na tyfus, a oprawcy brutalnie wywlekli ją z łóżka. Tomasz aktywnie działał w ruchu oporu na terenie Kuźni, wspierając komitet pomocy dla wdów i sierot po poległych i aresztowanych oraz niosąc pomoc dla leśnych oddziałów wojskowych. Ponadto dożywiał jeńców radzieckich, pracujących przymusowo w fabryce. Był również genialnym sabotażystą – celowo uszkadzał maszyny, unieruchamiał silniki, czego Niemcy nie byli w stanie mu udowodnić. Z kolei Stefania, kobieta o złotym sercu, dożywiała partyzantów. Jak wspominał Tadeusz Podżorski: „A ja, z racji że moja mama pracowała w piekarni u Pustelnika, sam jej chleb dla nich przynosiłem. Punkt kontaktowy znajdował się w jednej z szopek na osiedlu robotniczym Markusówka”.
Wnuczka Szubertów – pani Urszula Szymanek, zapytała mnie ostatnio: „Jeżeli człowieka wywleką z łóżka przed świtem, ciągną przez ciemne miasto pod karabinami, stawiają pod ścianą w parku, gdzie leży już jeden martwy, drugi martwy… Co ten człowiek wtedy czuje? Jeżeli wymierzają karabin i strzelają. A kto nie zginął od strzału, tego kolbami dobijali. Tam na miejscu, albo w transporcie. I nawet nie wiadomo gdzie te ciała spoczęły. Bo do dziś nie wiadomo. Nikt nie mógł się pożegnać z tymi ludźmi. A to byli ojcowie, matki, mieli rodziny, dzieci. Co ci ludzie wtedy czuli? Przecież to jest miejsce kaźni!”. Pani Urszula apeluje o poszanowanie i upamiętnienie miejsca, w którym ci ludzie w takiej strasznej rozpaczy umierali, bowiem ono przesiąknięte jest krwią. Zostało zapomniane przez pokolenia, a niedługo stanie tam apartamentowiec. Wnuczka Szubertów dodała również, iż w tej części parku, gdzie rozstrzelano ustroniaków, jest zawsze dziwnie ponuro i spokojnie, a nawet, gdy wokół wieje wiatr, tamtejsze drzewa się nie ruszają. 9 listopada 1944 r. wszystko tam zastygło… Anna Szubertówna, przeżywszy koszmar obozów Ravensbrück i Salzwedel, wróciła do Ustronia. Najpierw pisała do miejscowej milicji, pytając o rodzinę, ale nie otrzymała odpowiedzi. Mieszkanie Szubertów w Wielkim Domu zastała już zajęte przez inną rodzinę. Szukała rodziców i rodzeństwa. Ale nie było już nikogo…
Alicja Michałek, Muzeum Ustrońskie