22 sierpnia odszedł od nas Franciszek Giecek jeden z najbardziej zasłużonych ustrońskich kuźników. Urodził się 6 lutego 1943 r. w Cieszynie, a dzieciństwo spędził w jednym z zabytkowych domów w cieszyńskiej Wenecji. W wieku 14 lat rozpoczął pracę w Fabryce Maszyn Elektrycznych CELMA w Cieszynie, początkowo jako uczeń, aspirujący do zawodu ślusarza narzędziowego. W latach 1959-64 był aktywnym działaczem cieszyńskiego hufca ZHP, zwłaszcza w jego sekcji lotniczej i modelarskiej, gdzie blisko współpracował ze słynnym lotnikiem Janem Cholewą.
W 1964 r. poślubił Alinę zd. Sikora z Cisownicy i odtąd rozpoczął się nowy etap w jego życiu, związany z dynamiczną działalnością zarówno w nowym miejscu zamieszkania, jak i w ustrońskiej Kuźni. W tymże zakładzie przepracował 32 lata, przez cały czas na Wydziale Matrycowni, gdzie jako ślusarz – szlifierz wykonywał i naprawiał przyrządy instalowane na prasach. Od początku swojej pracy był członkiem egzekutywy Komitetu Zakładowego Kuźni Ustroń, zaś w 1972 r., po fuzji z Fabryką Samochodów Małolitrażowych, został pierwszym sekretarzem podstawowej organizacji partyjnej w ustrońskiej filii zakładu. Będąc sam robotnikiem najlepiej znał ich potrzeby, dlatego też swą działalność ukierunkował głównie na poprawę warunków socjalnych w Kuźni, w latach 80. przewodnicząc zakładowej komisji socjalnej. Z inicjatywy Franka na prawie każdym wydziale powstały pokoje śniadaniowe, estetycznie urządzone i pełne zieleni, w których robotnicy godnie mogli regenerować siły między godzinami ciężkiej pracy. Kolejnym jego dziełem była dobrze wyposażona sala konferencyjna na Wydziale Matrycowni, w której odbywały się między innymi narady i konkursy BHP. Franek nie zawsze pozytywnie oceniał działania władz zakładu, jego opinie i czyny bywały ryzykowne i brawurowe, czym budził szacunek kolegów. Zwykł mawiać „mie żodyn imadła i banku z rynki nie wytargo”, co oznaczać miało, że nikt za szczere wyrażanie opinii nie odbierze mu stanowiska pracy, skoncentrowanego wokół banku, czyli stołu ślusarskiego. Był nad wyraz pozytywnym człowiekiem, pełnym energii, pragnącym zmieniać świat, chociaż, jak mówią współpracownicy, nie wszystkie jego utopijne pomysły były możliwe do realizacji w ówczesnej rzeczywistości. Potrafił skonsolidować wokół siebie środowisko kolegów i dokonywać czynów bardzo wielkich. Zorganizował między innymi pomoc dla kowala, który podczas wypadku stracił pod młotem obie ręce. Wraz z gronem współpracowników po nocnej zmianie wyruszał do Lalik, by wznieść dopiero co rozpoczętą przez poszkodowanego budowę. W Kuźni znany był jako organizator wycieczek zakładowych – krajowych i zagranicznych. Pasję tę kontynuował także na emeryturze, w gronie Miłośników Cisownicy oraz Miłośników Kuźni Ustroń. Do funkcji tej podchodził bardzo poważnie – zawsze kompetentny i zdyscyplinowany, w garniturze i krawacie. Najlepsze było jednak to, że pełnił podczas tych wojaży również funkcję pilota, do której niezwykle starannie, nieraz całymi miesiącami się przygotowywał. W swych opowieściach nie pomijał nawet najmniejszej wioski, przez którą przejeżdżał wycieczkowy autokar.
W 1969 r. Franek został wybrany radnym Gromadzkiej Rady Narodowej z siedzibą w Cisownicy, doprowadzając m.in. do utworzenia miejscowej świetlicy w budynku gminnym. Był jednym z założycieli Stowarzyszenia Miłośników Cisownicy oraz jego wiceprezesem, angażując się w powstanie Izby Regionalnej „U Brzezinów”. To w jego umyśle powstała idea założenia Małej Książnicy Cisownickiej. Zainicjował też akcję sadzenia honorowych cisów, mającą na celu wyróżnienie osób zasłużonych dla Cisownicy, zaś w latach 2002–2005 wydawał i redagował „Informator spod Tułu”, którego był pomysłodawcą. W 2006 r. został wybrany radnym Gminy Goleszów, dzięki czemu zainicjował tzw. „Białe Soboty” (bezpłatne porady lekarzy–specjalistów) oraz darmowe konsultacje prawne. W latach 2010-2014 pełnił funkcję sołtysa Cisownicy. Franka poznałam w maju 2010 r. Byłam wówczas na urlopie macierzyńskim i przyjechałam do Cisownicy na prośbę pani dyrektor Muzeum Lidii Szkaradnik, ponieważ przejmowaliśmy eksponaty z likwidowanego domu. I wówczas pani Lidia przedstawiła mi Franka jako sołtysa, który pomaga mieszkańcom załatwiać wszelkie biurowe sprawy, często jeżdżąc z nimi po urzędach. Nie byłam sama, na rękach miałam niemowlę, a u boku energiczną 5-latkę, która natychmiast zaczęła wspinać się po cisownickich drzewach. I w ślad za nią zaraz podążył Franek, który nigdy nie stracił dziecięcej radości życia. Interesował się historią Polski, był wielkim znawcą dziejów Śląska Cieszyńskiego. Szczególnie bliski był mu temat tutejszego ruchu oporu oraz pierwszych chłopskich bibliofilów i autorów wspomnień. Popularyzował postać Jury Gajdzicy z Cisownicy oraz ród nauczycieli, bibliofilów i drukarzy Jeleniów. W 2008 r. zamknięto ustrońską Kuźnię, a od 2009 r. rozpoczęła się działalność Stowarzyszenia Miłośników Kuźni Ustroń, ukonstytuowana w kwietniu 2010 r. Od samego początku aż do kwietnia 2023 r. Franek pełnił w nim funkcję wiceprezesa. Jego aktywność rozpoczęły prace nad książką „Kuźnia Ustroń 1772-2008. Dzieje zakładu, ludzi i miasta”, podczas tworzenia której był zaangażowany w zespole doradczym. Opisywał liczne fotografie, identyfikował nieistniejące budynki, weryfikował bardzo wiele informacji. Zawsze, o każdej porze dnia i nocy, można było liczyć na jego pomoc merytoryczną, nadal opisywał zdjęcia i dzielił się wspomnieniami. Bardzo zależało mu, aby pamięć o Kuźni nigdy nie zaginęła. Inspirował nas do wytężonej pracy. W ostatnich tygodniach życia historia ustrońskiego przemysłu stała się jedynym tematem, który był w stanie wybudzić go z półsnu i odciągnąć uwagę od bólu i cierpienia. Odszedł otoczony troskliwą opieką najbliższych – małżonki, córki Barbary i wnuka Kamila. Jego ostatnim życzeniem było, aby za wszelką cenę chronić ustrońskie dziedzictwo przemysłowe.
Alicja Michałek, Muzeum Ustrońskie, wiceprezes SMKU