Istnieją jeszcze w Ustroniu zabytki bardzo dobrze ukryte przed okiem ludzkim. Należy do nich krzyż na Palenicy, tragiczna pamiątka po mieszkającej przed laty w naszej miejscowości rodzinie Schöttnerów. Leo Schöttner (1868-1948) przybył do Ustronia dokładnie w 1900 r., aby objąć posadę arcyksiążęcego nadleśniczego (Oberförstera). Wraz z małżonką Emmą otrzymali mieszkanie na piętrze budynku byłej administracji Walcowni „Hildegardy” (dawny adres Ustroń 90), przejętego w 1880 r. przez ustroński rewir leśny. Obiekt ten pozostaje siedzibą Nadleśnictwa do dziś. 7 lipca 1902 r. para powitała na świecie syna Johanna, zwanego Hansem.
Minęło 20 lat. Młody Hans Schöttner rozpoczął właśnie swą drogę zawodową jako urzędnik w fabryce Brevillier-Urban (późniejszej Kuźni). Feralnego poranka, 15 października 1922 r., Hans zapragnął zorganizować polowanie. Nadleśniczy Schöttner miał podobno złe przeczucia, ale ostatecznie wyraził zgodę. Chłopak przyprowadził konia od rolnika Sztwiertni, zgromadził też gajowych – podwładnych swojego ojca, a także kilku naganiaczy. Ekipa ruszyła w las, posuwając się zboczem doliny Jaszowca. Po przerwie na południowy posiłek myśliwi zaczęli kierować się poprzez młodą buczynę na wzgórze zwane Mionschy, w kierunku na Brenną. W ślad za Hansem wspinał się w górę zbocza gajowy Paul Macura, który nie rozładował uprzednio strzelby, a także odciągnął kurek, aby być w każdej chwili gotowym do strzału. Jedna z gałązek gęsto rosnących świerków uderzyła w nieosłoniętą iglicę, powodując wystrzał. Broń wypaliła. Zapadła złowroga cisza… Młody Hans zginął na miejscu.
Chłopak spoczął na cmentarzu katolickim. Jak podawała ówczesna prasa, na pogrzebie zebrały się „nieprzeliczone tłumy”, ponieważ zmarły był powszechnie lubiany za „łagodne się obchodzenie z robotnikami i poddanymi”. Leo Schöttner pracował na stanowisku nadleśniczego do końca lipca 1927 r. , po czym przeszedł na emeryturę. Musiał opuścić służbowe mieszkanie, dlatego też wkrótce ukończył budowę willi o nazwie „Silvania” (silva po łacinie znaczy las). Ten uroczy acz niszczejący budynek nadal stoi w Ustroniu przy ul. Parkowej 6. Były nadleśniczy mieszkał tam z drugą żoną Matyldą oraz młodszym synem Fritzem. Emma najprawdopodobniej zmarła przy porodzie Fritza. Co ciekawe, gajowego Macury nie dosięgły większe konsekwencje, został zawieszony w obowiązkach i na własną prośbę przeniesiony do innego rewiru. Czy to był rzeczywiście wypadek, pozostaje kwestią nierozwiązaną.
Aktywny społecznie Leo Schöttner zasiadał w Wydziale Gminnym, w zarządzie Towarzystwa Upiększania Ustronia, był również współfundatorem pomnika przy Źródle Karola. Nie sposób też nie dostrzec analogii między nim a opisywanym niedawno dr. Franciszkiem Śniegoniem. Podobnie jak Śniegoń, Schöttner również pochodził z Zaolzia, urodził się w Górnej Morawce koło Frydku. W Ustroniu należał do rady nadzorczej „Moorbadu”, czyli Zakładu Borowinowego, był również współinicjatorem budowy w 1923 r. pierwszego schroniska na Równicy.
O krzyżu na Palenicy nie pisano prawie wcale. Za sprawą lokalizacji w mało uczęszczanym miejscu odszedł w zapomnienie. Wzmiankował o nim Władysław Majętny. Z kolei Jan Misiorz posiadał błędne informacje, iż Hans zginął na Skalicy w 1874 r. Mylono krzyż z kapliczki poświęconej dr. Zinsmeistrowi z tym, upamiętniającym Hansa. Ostatecznie, dzięki inspiracji ze strony pani Heleny Dolczewskiej, przyszła pora na rozwiązanie tej kwestii. W połowie lipca redaktorzy „Pamiętnika Ustrońskiego” wraz z innymi pasjonatami wybrali się na Palenicę, aby zlokalizować krzyż i ocenić jego stan zachowania. Aby dotrzeć do niego, podobnie jak w czasach Hansa trzeba się przedzierać przez gęste zarośla, gdzie zachował się w bardzo dobrym stanie w leśnych ostępach. Jest to właściwie pomnik, będący imitacją prawdziwego grobu. Dębowy krzyż, zabezpieczony okuciami, przymocowany jest do postumentu z kamienia breńskiego, na którego frontowej ścianie umieszczono tablicę z brązu. Widnieje na niej napis: „Hans Schöttner 15.X.1922”, nad którym góruje krzyż św. Huberta. Pod datą umieszczono motyw liści dębu, zaś śruby tablicy okalają detale kwiatowe. Resztki kamieni ułożone przed pomnikiem tworzą obudowę symbolicznego grobu. Podobno istniał też przed laty kuty płotek i drewniana ławeczka. Niezwykła aura tamtego miejsca pozwala nam choć na chwilę cofnąć się w czasie o sto lat.
Pozostaje jeszcze wyjaśnienie zagadki, co kryje się pod nazwą Mionschy. Otóż jest to archaiczna nazwa Palenicy, zapisywana w różny sposób. Góra ta jest mniejsza w stosunku do Równicy czy Orłowej. Dlatego na mapach z XVIII w. określano ją jako Miustni Berg, zaś w XIX w. stosowano już równolegle dwie nazwy: Mnieyszy Berg (czyli Mniejsza Góra) lub Palenitza. Widocznie niemieckojęzycznym kartografom trudno było zapisać fonetycznie słowo „mniejszy”.
Jak wyglądał Hans? Jakie były wojenne losy rodziny Schöttnerów? Co stało się w willą „Silvania” oraz dziećmi Fritza podczas okupacji? O tym Czytelnicy dowiedzą się w najbliższym roczniku „Pamiętnika Ustrońskiego”.
Alicja Michałek,
Muzeum Ustrońskie