W tym tygodniu opowiem o przedwojennych lodowniach i… lodach. Na fotografii z 1933 r., pochodzącej ze zbiorów naszego najbardziej zaangażowanego kolekcjonera Bronisława Miecha, widnieje lodownia, należąca do rzeźnika z dolnego Ustronia – Rudolfa Holeksy. Jego masarnia mieściła się na terenie Kuźni, w północnej części budynku kantyny fabrycznej (dawnego konsumu), częściowo w jego przyziemiu. Nieco dalej na północny-wschód stała ubojnia, magazyny oraz prezentowana na zdjęciu lodownia. Była to drewniana budowla z podwójnymi ścianami izolowanymi trocinami. Lód czerpano ze stawu fabrycznego na wysokości domu lotnika Jana Cholewy. Gdy nadchodziły mrozy, dochodzące dawniej do minus 20 a nawet minus 30 stopni, Holeksa wynajmował brygadę ludzi, która piłami do drewna wycinała pokłady lodu, po czym wyrzucała je na brzeg i wywoziła do lodowni. Rozwiązanie to zapewniało świeżość mięsa i innych zapasów żywnościowych niezależnie od pory roku. Latem, gdy sztaby lodu powoli topniały, pozostała z nich woda odpływała specjalnie zaaranżowanym torem do kanału wodnego Młynówka. Posiadanie lodowni było dobrem luksusowym, charakterystycznym dla wyższych warstw społecznych lub właścicieli intratnych interesów. Utrzymywano w nich temperaturę 4°C. Te potężne, nieco tajemnicze budowle wyposażone były w system krat lub drewnianych półek, na których umieszczano tafle i bryły lodu. Wnętrze ich było proste, a masywne ściany zaopatrzone w haki, na których wieszano mięso. W przedwojennym Ustroniu udokumentowano kilka takich obiektów. Jeden z nich, należący do Hotelu Kuracyjnego, znajdował się w miejscu dzisiejszej firmy „Azbud”. Lodownię posiadał również Hotel Równica, „zómek” w Hermanicach, a także pozostali rzeźnicy. Może ktoś z Czytelników przypomni sobie jeszcze o innych lokalizacjach?
A teraz pora na przyjrzenie się bohaterom zdjęcia, przedstawionym z imienia na jego odwrocie. Jaś, Kazio i Zbyś instalują lód, użyczony im przez pana Holeksę, w maszynce służącej do robienia lodów, zapewne wyprodukowanej przez firmę „Ideal” z Wolbromia. Urządzenie to składało się z dwóch pojemników. W mniejszym, stalowym, umieszczano masę złożoną ze śmietany, żółtek, cukru i ewentualnych owoców. W jego środku znajdował się mieszacz, który wprawiano w ruch przy pomocy ręcznej korby, dzięki czemu lody były dobrze ukręcone. Zawartość pojemnika pozostawała perfekcyjnie zamrożona, gdyż umieszczano go w większym, klepkowym naczyniu, a przestrzeń pomiędzy nimi szczelnie wypełniano pokruszonym lodem obficie posypanym solą, która obniżała temperaturę jego topnienia. I właśnie ten proces widzimy na załączonym obrazku.
Dziś o lodowniach nikt już nie pamięta, nikt też za nimi nie tęsknił, gdy w użyciu pojawiły się lodówki i zamrażarki. Można jednak z powodzeniem stwierdzić, iż te anachroniczne obiekty stanowiły ciekawy element drewnianej zabudowy w dawnym ustrońskim pejzażu. Alicja Michałek, Muzeum Ustrońskie