Rozmowa z Mirosławem Szubą, radnym dzielnicy Ustroń Dolny.
Sam podjął Pan decyzję o kandydowaniu na radnego?
Do startu w wyborach do Rady Miasta zachęcił mnie ówczesny kandydat na burmistrza Przemysław Korcz. Oczywiście długo zastanawiałem się nad tą propozycją, ale w końcu postanowiłem, że będę ubiegał się o mandat radnego. Mój ojciec bardzo interesował się taką działalnością. Gdyby jeszcze żył, na pewno ucieszyłby się, że reprezentuję mieszkańców w naszym samorządzie.
Jakby Pan ocenił zaangażowanie mieszkańców w to, co się dzieje w Ustroniu?
Z tym bywa różnie. Mniejsza część mieszkańców pokazuje, że nie są obojętni wobec działań podejmowanych przez władze miasta. Kontaktują się z urzędem, radnymi i starają się coś wywalczyć choćby dla swojej okolicy. Są też tacy, którzy chcą zdziałać coś tylko we własnym interesie. Sądząc jednak po dużej liczbie organizacji pozarządowych, liczne grono osób chce angażować się w życie społeczne naszego miasta, ale niekoniecznie w polityczne spory.
W jakiś sposób kontaktuje się Pan z mieszkańcami?
Często rozmawiam z ludźmi spotkanymi na zakupach czy w warsztacie samochodowym, który prowadzę. To najczęściej w takich okolicznościach dowiaduję się co należałoby zmienić lub jak oceniają posunięcia władz. Przyznam, że nie otrzymuję wielu telefonów z prośbami o szybkie załatwienie jakiejś sprawy. Raz do roku wraz z Dariuszem Ślezioną organizujemy spotkanie dla społeczności naszego okręgu, gdzie wspólnie przedstawiamy nasze propozycje do kolejnych budżetów i wysłuchujemy nieraz krytyczne głosy.
Co najbardziej interesuje mieszkańców?
Na pewno nie inwestycje, które bezpośrednio ich nie dotyczą. Myślę, że osoby, które tutaj żyją bardziej interesuje dziura w drodze, którą codziennie pokonuje niż wielki remont drogi, z której praktycznie nie korzysta. Najbardziej interesuje ich najbliższa okolica, w której zwracają uwagę na naprawdę małe problemy, które w szybki sposób można rozwiązać.
Jakiś konkretny przykład?
Jeszcze niedawno dużym problemem był remont przejazdu kolejowego na ul. Daszyńskiego, który powodował wzmożony ruch na ul. Tartacznej. Zawsze staram się zaradzić w takich sytuacjach. W wielu trudnych sprawach pomagał mi burmistrz.
Jaka realizacja w dzielnicy satysfakcjonuje Pana najbardziej?
Przez długie lata na Gojach nie było kanalizacji. To był ogromny problem dla ludzi, którzy tam mieszkali. Obecnie udało się stworzyć projekt, dzięki któremu będzie można w końcu zrealizować tak potrzebną tam sieć. Jest to więc duży krok naprzód w stosunku do tego co zastaliśmy. Cieszy mnie też remont tzw. Alei Głogowej. Teraz ludzie mogą tam przechodzić czy przysiąść w bardzo przyjemnych warunkach. W mojej opinii, pomimo bardzo trudnego czasu kadencji, udało się sporo zrobić.
Jest Pan przewodniczącym Komisji Rewizyjnej. Czym się ona zajmuje?
Obowiązkiem Komisji Rewizyjnej jest kontrolowanie działalności i finansów gminy oraz jej jednostek organizacyjnych. Dlatego też jest to praca bardzo odpowiedzialna. Komisja pracuje zgodnie z planem zatwierdzonym przez Radę Miejską. W czasie trwającej kadencji cały czas staram się podnosić swoją wiedzę w sprawach dotyczących funkcjonowania miasta.
Czy zamierza Pan kandydować w następnych wyborach?
Myślę, że tak. Spróbuję po raz kolejny starować w wyborach i walczyć o głosy mieszkańców z mojego okręgu. Nie zostałem radnym, żeby załatwiać swoje prywatne sprawy, ale chciałem służyć mieszkańcom. Na to wyczulał mnie mój ojciec. Mam kolejne pomysły, które chciałbym zrealizować ale i tak wszystko zweryfikuje rzeczywistość jaką zastaniemy. O naszej przyszłości rozmawiamy na spotkaniach klubu Projekt Ustroń, które odbywają się regularnie. Razem udało nam się już dużo zdziałać i mam nadzieję, że jeszcze dużo zrobimy w Ustroniu.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Mateusz Bielesz