Motyw przewodni tegorocznej Industriady, czyli Święta Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego, oscylował wokół skarbów ziemi, co dało okazję do pochylenia się nad tematem geologicznej przeszłości Ustronia. Tym razem bohaterką odcinka będzie rzeka Wisła oraz cenny zabytek, odnaleziony podczas jej regulacji. Aby rozwinąć ten temat, musimy cofnąć się do 13 tys. lat p.n.e., kiedy to, w zamierzchłym plejstocenie, epoka lodowcowa na naszej ziemi dobiegła końca. Wraz z nią zniknęły mamuty i jednorożce, które tu naprawdę istniały, a uwolniona z okowów lodu Wisła ruszyła na północ w stronę Bałtyku. Nasza rzeka dopiero rzeźbiła swe koryto, przenosząc się cyklicznie ze wschodnich na zachodnie krańce Ustronia. Raz płynęła więc u stóp Zawodzia, kiedy indziej zaś pod obecnym osiedlem Manhatan. Do dziś na terenach w pobliżu osiedla przy ul. M. Konopnickiej oraz pod wzgórzem „Kolarczykówka” zachowały się podmokłe bagna, pamiętające czasy, gdy płynęły tamtędy wody Wisły. Około 5 tys. lat p.n.e. ogromne ilości polodowcowego piasku zamieniły krajobraz Ustronia w pustynię pełną ruchomych wydm. Z biegiem czasu tworzący je pył stał się źródłem gliny, wydobywanej w XX w. w Nierodzimiu i Lipowcu dla potrzeb cegielni, działającej przez wiele dziesięcioleci w miejscu dzisiejszej firmy „Mokate”.

Jak podaje Kamil Podżorski, w tych niegościnnych warunkach żyły na naszych terenach tylko najwytrwalsze zwierzęta – dzikie konie oraz antylopy zwane suhakami, charakteryzujące się krótką zabawną trąbą na nosie, filtrującą pustynny pył z wdychanego powietrza. Wówczas to nad brzegami rzeki Wisły swe tymczasowe osady zaczęli zakładać pierwsi ludzie, prowadzący koczowniczy tryb życia. Prowizoryczne domki, które w razie powodzi czy burzy piaskowej łatwo było odbudować, wznosili na drewnianych palach, a zajmowali się głównie zbieractwem i połowem ryb.

Świadectwem ich obecności był kamienny toporek, znaleziony podczas prac regulacyjnych na rzece Wiśle przez Jana Wantułę, znanego wszystkim pisarza ludowego, bibliofila i hutnika, który od 1925 r. pełnił funkcję strażnika rzecznego podczas wspomnianej regulacji. Podjęte w 1924 r. prace, zmierzające do ujarzmienia żywiołu królowej rzek polskich, były jednym z niewielu źródeł zarobku, na który mogli liczyć ustrońscy kuźnicy 100 lat temu, czyli w czasie kryzysu gospodarczego w międzywojennej Polsce. Regulacja postępowała bez względu na upały, ulewy czy silne mrozy, a praca przy niej była nisko wynagradzana. Tymczasem rodzimi kowale przyzwyczajeni byli do zatrudnienia w warunkach ciepłych, suchych i pod dachem. Roboty trwały kilka lat, później ze względów ekonomicznych nastąpił przestój, a drugi etap prac przebiegał w latach 1933-1939 przy udziale licznych zaprzęgów konnych. Znalezienie kamiennego toporka w 1935 r. przez Jana Wantułę wzbudziło wówczas nie lada sensację, udowadniając, iż nad naszą rzeką istniały już osady w okresie neolitu i późniejszego brązu. Zapytacie na pewno, drodzy Czytelnicy, co stało się z kamiennym toporkiem. Jak wiadomo, nie było wówczas u nas placówki muzealnej, dlatego też jeszcze w 1935 r. Jan Wantuła przekazał ten cenny zabytek do zbiorów muzeum
w Cieszynie. Warto dodać, iż w 1936 r. trafiła do cieszyńskiego muzeum również słynna ustrońska rzeźba „Hutnik” z lat 70. XVIII w. wraz ze starym zegarem, pochodzącym z „gichty”, czyli wieży wyciągowej przy wielkim piecu Huty „Klemensa”, służącej do transportu wsadu wielkopiecowego do przetapiania rudy. „Hutnika” udało nam się odzyskać w 2015 r., nad sprawą zegara pracujemy, aczkolwiek kamienny toporek już chyba pozostanie w Cieszynie, w zbiorze podobnych mu eksponatów.

Alicja Michałek, Muzeum Ustrońskie
Zdjęcia ze zbiorów
Urszuli Wantuły-Rakowskiej