
We wtorek opublikowany został „Raport o Biedzie”, coroczna publikacja „Szlachetnej Paczki” przedstawiająca sytuację ludzi żyjących w skrajnej biedzie. Przed laty twórcy Raportu stworzyli fikcyjne miasto Biedańsk, zamieszkiwane przez ludzi żyjących w najtrudniejszych warunkach. Od tamtej pory regularnie donoszą o tym, kto został w Biedańsku, jak zmienił się status jego mieszkańca, jak wygląda sytuacja seniorów i osób samotnych, ile średnio dziennie mieszkaniec Biedańska wydaje na jedzenie.
Czy wokół nas żyją mieszkańcy Biedańska? Zdecydowanie tak, o czym wiedzą najlepiej – Nina Sikora, Beata Trzaskacz i Beata Puczek – wolontariuszki z zespołu Szlachetnej Paczki, działającego w rejonie Ustroń-Brenna-Wisła. Ich zespół liczy 15 osób, które pracują na pierwszej linii i weryfikują zgłoszenia osób potrzebujących. Sami wolontariusze nie chodzą do domów ludzi, których znają. W Szlachetnej Paczce obowiązują zasady, których nie wolno łamać, a wszystko po to, żeby było przejrzyście, sprawiedliwie i z poszanowaniem godności osób potrzebujących.
Gdy pytam dziewczyn, co skłoniło je do zaangażowania się w pomaganie, słyszę, że miały trochę wolnego czasu i postanowiły zagospodarować go właśnie w ten sposób. Nie na hobby, rozrywkę, sport, urodę, po prostu dla siebie?
– Działanie dla innych też jest robieniem czegoś dla siebie i pozwala się rozwijać – tłumaczy Nina, liderka grupy. – Szlachetna Paczka jest znana wśród wolontariuszy z tego, że bardzo wciąga. Dowiadujemy się wiele o ludziach i o sobie, nabywamy nowych umiejętności. Kosztuje nas to dużo emocji, bo wchodzimy w różne środowiska i przeżywamy z rodzinami ich trudne sytuacje, ale czujemy, że robimy coś dobrego.
– To była potrzeba serca – dopowiada Beata Trzaskacz. – Nas też różne rzeczy w życiu spotykały i też na tej naszej drodze stawali ludzie, którzy potrafili wesprzeć i podać rękę. Nie dysponuję nie wiadomo jakimi funduszami i nie stać mnie, żeby sponsorować kogoś osobiście, ale mogę pomóc inaczej.
– W Szlachetnej Paczce jesteśmy częścią grupy ludzi, którzy tak jak my chcą pomagać. W tym wolontariacie poznałam naprawdę wartościowe osoby, empatyczne, zaangażowane, ale też dużo się nauczyłam, przede wszystkim tego, że pomagać trzeba mądrze i uważnie słuchać drugiego człowieka, bo wsparcie ma sens wtedy, gdy naprawdę wzmacnia drugą osobę – podsumowuje Beata Puczek.

Na czym polega Szlachetna Paczka? Rodziny, którym się ciężko wiedzie są zgłaszane przez organizacje, instytucje lub osoby prywatne i zostają zapisane w bazie. Każdą z tych rodzin do 30 listopada odwiedzają wolontariusze, żeby zweryfikować podane informacje, porozmawiać, sformułować i spisać najważniejsze potrzeby. W całym kraju zgłoszono prawie 16 tys. rodzin. Swoich darczyńców znalazło już 9.748, a czeka jeszcze 6.013 rodzin z kilku województw m.in. ze śląskiego. Powiat cieszyński jest wymieniony jako ten, w którym rodziny najdłużej czekają na wybór.
Jak można zostać darczyńcą? Należy wejść na stronę internetową Szlachetnej Paczki i kliknąć w kafelek „Wybieram rodzinę”, a następnie wybrać województwo, powiat, w naszym wypadku cieszyński i magazyn „Ustroń, Brenna, Wisła”. Wyświetlają się nam historie rodzin i osób samotnych i opis trudności z jakimi się borykają. Są przedstawione 3 kluczowe potrzeby, które należy spełnić, gdy się wybierze daną rodzinę. Oprócz tego wymienione są dodatkowe potrzeby, ale spełnienie ich jest dobrowolne. Wśród potrzeb podstawowych znaleźć można ogólne sformułowania – odzież, żywność albo konkretne – kuchenka, materac, voucher na okulary, na rehabilitację itd. Nie ma przekazywania rodzinom pieniędzy, jednak można wspomóc Szlachetną Paczkę finansowo. Informacje na stronie.
Wolontariuszki, z którymi rozmawiam mówią, że odwiedzane przez nie osoby często skrywają swoje trudności, a zainteresowanie ich sytuacją czasem przyjmują z pewnym zawstydzeniem i niedowierzaniem, że ktoś naprawdę chce ich wysłuchać i wesprzeć. Czy nie zdarza się, że po pomoc wyciąga rękę ktoś, kto po prostu nie chce zajmować się swoim życiem? Wolontariuszki potwierdzają, że to się zdarza i dlatego tak ważne są wizyty weryfikacyjne u rodzin. Marzeniem dziewczyn jest, by pomoc Szlachetnej Paczki była impulsem do zmian, bo ludzie oprócz pomocy materialnej potrzebują iskierki nadziei.
Podczas akcji nie tylko tworzone są Szlachetne Paczki – prezenty, tworzą się też szlachetne paczki darczyńców. Paczkę dla wybranej rodziny mogą zrobić wspólnie pracownicy firm, urzędów, przyjaciele, rodziny, członkowie stowarzyszeń czy innych grup nieformalnych. W zeszłym roku zdarzyło się, że jedną paczkę robiło 30 osób, inną z kolei stworzyło 16 znajomych.

Wolontariuszki trzymają mocno kciuki za to, by każda poznana i opublikowana rodzina znalazła swojego darczyńcę, no i czekają na Weekend Cudów, jak określa się czas rozwożenia paczek. Rodziny wyrażają wdzięczność, proszą o przekazanie podziękowań. Na sam koniec wolontariusze opisują relację z wręczenia paczki dla Darczyńcy, by i ten mógł poczuć wszystkie emocje, których doświadczyli wolontariusze podczas wręczania prezentów. Jest to nie tylko Weekend Cudów, ale i wzruszeń, radości i łez.
Finał Szlachetnej Paczki pełen jest pozytywnych uczuć, ale inne emocje towarzyszą wolontariuszkom przy wizytach. Zapytałam je o momenty, które najbardziej utkwiły im w pamięci. Beata Trzaskacz opowiedziała o rodzinie, która mieszkała w niewyobrażalnie trudnych warunkach:
– Nie myślałam, że w XXI wieku ludzie jeszcze mogą tak żyć, bez toalety, bez wody bieżącej. Podłoga to były deski ułożone bezpośrednio na klepisku i kamieniach. Panowała tam wszechogarniająca wilgoć, chłód i nędza. Nie mogłam spać tej nocy, bo gdy tylko zamknęłam oczy, pojawiały mi się powidoki z tamtego domu.
– Dla mnie szokiem było, gdy starszy mężczyzna, który z powodu choroby serca całe dnie spędzał w domu powiedział, że najbardziej brakuje mu chodzenia do pracy. Marzył, żeby znaleźć się znów wśród ludzi, a ja obiecałam sobie nigdy już nie narzekać na pracę – wspomina Nina Sikora. – Innym razem weszłam do starego mieszkania, które nie było niczym specjalnym i dla mnie nie było mieszkaniem, w którym chce się mieszkać, a dla tego Pana, który przez lata sporo przeszedł i długo nie miał domu, każdy kąt był pełen znaczenia. To nie było tylko mieszkanie – to było miejsce, gdzie wreszcie miał sucho, ciepło i poczucie bezpieczeństwa.
– Gdy wracam od ludzi, żyjących w naprawdę trudnych warunkach lub mierzących się z chorobą, jeszcze mocniej doceniam wszystko to, co mam – stwierdza Beata Puczek. – Czuję ogromną wdzięczność. Przeżyłam wielkie wzruszenie, gdy w skromnym, zagrzybionym pokoju bez łazienki odwiedziłam kobietę z dwójką malutkich dzieci, która uciekła w środku nocy od przemocowego partnera. Pragnęła zacząć nowe, spokojne życie. Znaleźli się darczyńcy, którzy tak samo przejęli się jej losem i udzielili wsparcia, dzięki któremu udało jej się postawić pierwsze kroki. Wtedy uświadomiłam sobie, jak wielką moc ma ludzka dobroć i jak bardzo potrafi odmienić czyjąś codzienność.
Nina Sikora także zwraca uwagę na ludzką, nie tylko materialną wartość Szlachetnej Paczki:
– Dla ludzi, których odwiedzamy ważne jest też to, że ktoś z nimi usiądzie, wysłucha i porozmawia jak człowiek z człowiekiem. Niekiedy ludzie boją się prosić o pomoc, często jesteśmy też takim głosem doradczym. Podpowiadamy w sprawach socjalnych, bo rodziny często nie mają nawet pojęcia, że o cokolwiek mogą się ubiegać i nie korzystają z rzeczy, które im się należą.
Wolontariuszki nie zgadzają się z obiegową opinią, jakoby ludzie ubodzy chcieli żyć z zasiłków i byli specjalistami od tego, gdzie i co sobie załatwić. Oczywiście zdarzają się takie osoby, którym nie chce się pracować, a mają takie możliwości i wtedy nie włączają ich do pomocy. Dzięki przejrzystym działaniom i weryfikacji pomaganie jest proste i skuteczne – każda pomoc trafia tam, gdzie naprawdę jest potrzebna, a darczyńcy mogą być pewni, że ich dobre serce zmienia czyjeś życie na lepsze. Dziewczyny zachęcają by wspólnie stworzyć w gronie przyjaciół, znajomych, w firmie Szlachetną Paczkę w myśl tegorocznego hasła: „To wielka rzecz tak pomagać”.
Monika Niemiec

