Kuźnia Ustroń – GKS Ruch Radzionków 2:0 (0:0)
Podczas pierwszej połowy więcej działo się poza boiskiem. Jak powiedzieli nam ochraniający rozgrywki Kuźni Ustroń pracownicy firmy Cienciała Protection Services, nigdy wcześniej nie musieli interweniować siłowo, mimo iż niejeden
zespół przyjeżdżał na mecze z mocno zaangażowanymi kibicami.
Taka właśnie grupa kibiców pojawiła się razem z zespołem Ruchu Radzionków na ustrońskim stadionie w sobotę 8 listopada. Powiewały żółto-czarne flagi, napinały się szaliki i banery, ponad murawą niosły się pieśni, a rytm okrzyków wyznaczały uderzenia w bęben. Po pierwszej bramce strzelonej przez Kuźnię zapłonęły race z czerwonym, a następnie zielonym dymem, za to z głośników dał się słyszeć komunikat, że używanie materiałów pirotechnicznych na stadionie jest zakazane. Trzeba przyznać, że kibice Radzionkowa zachowywali się stosunkowo spokojnie, trzymali się swoich miejsc i cały mecz przebiegłby bez zakłóceń, gdyby nie mężczyźni, którzy na początku meczu weszli na stadion. Było ich sześciu, a sądząc z akcentu, przyjechali z Górnego Śląska. Byli to prawdopodobnie kibice jakiegoś rywalizującego z Radzionkowem klubu, czyli takiego, z którym ma „kosę”. Po wejściu na stadion zaczęli agresywnie zaczepiać kibiców zajmujących miejsca na trybunach. Część z nich ruszyła na intruzów, doszło do przepychanek i bójki, ale w tym momencie zainterweniowali pracownicy ochrony. Musieli użyć pałek by zmusić prowokatorów do opuszczenia obiektu i w ten sposób nie dopuścili do bitwy i prawdopodobnie uratowali awanturników. Dopiero chwilę później pojawili się uzbrojeni policjanci w specjalnym rynsztunku i dokończyli dzieła, zaprowadzając spokój na stadionie. Mecz został wznowiony, ale pracownicy Cienciała Protect pozostawali czujni. Na szczęście, ponieważ po ostatnim gwizdku, znów pojawił się jeden z mężczyzn, został przegoniony ze stadionu. Odszedł do swoich kompanów, czekających na niego na ławce nad Wisłą. Chwilę później zjawił się patrol policji, żeby wylegitymować i przepytać mężczyzn, którzy zrobili tyle zamieszania podczas meczu Kuźni.

Finał jesiennej rywalizacji był emocjonujący poza boiskiem, a i na murawie sporo się działo, zwłaszcza w drugiej połowie spotkania. W 60 minucie Samuel Addo przyjął podanie tuż za połową boiska i ruszył na bramkę rywala. Biegnący obok piłkarz Radzionkowa nie był w stanie przeszkodzić napastnikowi Kuźni w oddaniu strzału. Kąt był jednak zbyt ostry, bramkarz gości wybił piłkę, która przeleciała na drugą stronę boiska. Tam dobiegł do niej Gracjan Sajdak i mocnym strzałem umieścił w siatce. W 78 minucie przed polem karnym podanie przyjął Wiktor Piejak. Stał tyłem do bramki, ale wykonał sprawny zwrot z piłką i niemal natychmiast, bez specjalnego przymierzania się oddał celny strzał.
Przegrywając dwiema bramkami, Ruch starał się odrobić straty, a przynajmniej doprowadzić do zdobycia honorowego gola, ale nic nie wskórali, bo skutecznie przeszkadzali im nasi piłkarze. Czujnościąi refleksem wykazał się bramkarz Paweł Florek.
Mecz Kuźni dostarczył kibicom emocji tak jak i poprzednie spotkania na ustrońskim obiekcie. Kuźnicy nie przegrali żadnego meczu w roli gospodarzy, za co kibice podziękowali im oklaskami.

To jednak jeszcze nie koniec rozgrywek, w sobotę o godz. 13.30 w ostatnim meczu jesieni podopieczni duetu trenerskiego Karol Sieński i Michał Pszczółka zmierzą się na wyjeździe z Unią Turza Śląska.
8 listopada Kuźnia zagrała w składzie: Paweł Florek, Paweł Baranowski, Michał Stempniewicz (Wiktor Piejak 65’), Mykola Bui, Kyrylo Pasazhin, Jakub Waliczek, Mateusz Adamczyk (Nikodem Gancarczyk 73`), Gracjan Sajdak, Kamil Szlufarski (Łukasz Sikora 80’), Kamil Surowiec, Samuel Addo (Oskar Augustyn 70’).
Monika Niemiec


