8.4 C
Ustroń
sobota, 25 października, 2025

Ustrońskie Założenie Hutnicze w latach 1865-1868 (część 2)

Budynek łączący pod jednym dachem mieszkanie dla hutmistrza oraz administrację huty swój obecny kształt zyskał w 1868 r. Fragment pocztówki ze zbiorów Beniamina Kurzoka.

Dwa tygodnie temu, w pierwszej części tego krótkiego cyklu, opisywałam, jak w drugiej połowie lat 60. XIX w. ustrońskie zabudowania hutnicze skonsolidowano pod jednym dachem. Wówczas powstał także okazały magazyn węgla, dominujący na fotografiach z tego okresu. Równolegle połączono dwa budynki, mieszczące pierwotnie urzędy hutnicze  oraz lokum dla hutmistrza, w efekcie czego powstał okazały eklektyczny gmach dzisiejszego Muzeum Ustrońskiego. A przede wszystkim w analogicznym czasie wystawiono nowy salon kuracyjny oraz łazienki do kąpieli żużlowych. Okazuje się, iż na ten temat  możemy znaleźć jeszcze wiele ciekawostek, na przykład wertując niemieckojęzyczną „Silesię”, wydawaną w Cieszynie w latach 1862-1937.

Piękne ujęcie łazienek do kąpieli żużlowych, wzniesionych w 1868 r. W tle fontanna, niegdyś duma ustrońskiego kurortu. Fragment pocztówki ze zbiorów Beniamina Kurzoka.

Impulsem do zmian stał się pierwotny drewniany salon kuracyjny, usytuowany po wschodniej stronie Hotelu „Kuracyjnego”. Wyeksploatowany obiekt gwałtownie chylił się ku upadkowi. Drewniane podkłady były do tego stopnia zmurszałe, iż ściany w rogach znacznie się obniżyły, grożąc zawaleniem, ponadto dach z gontów był nieszczelny, podłoga przegniła, a osiem słupów, tworzących ścianę frontową salonu, w stanie rozkładu. Zdecydowano zatem, że nowy obiekt powstanie z materiału twardego, zmieniono również jego lokalizację, określając ją jako wydłużenie frontu hotelu w kierunku placu drzewnego. Owym placem był dzisiejszy Park Kuracyjny, wówczas pełen mielerzy do wypalania węgla drzewnego, niezbędnego w tutejszym przemyśle hutniczym. Obok nowego salonu kuracyjnego w 1868 r. stanął murowany obiekt łazienek do kąpieli żużlowych, co dodało naszemu uzdrowisku nieco światowej elegancji. Budynek obecnego Muzeum prasa określała wówczas jako „nowe mieszkanie hutmistrza”, wzbogacone o piętro oraz pięknie sklepiony nowy hall. Inwestycji tej trudno było się dziwić, dotychczas hutmistrzowie gnietli się bowiem w północnym skrzydle budynku. A tymczasem w dolnym Ustroniu inż. Emil Kuhlo, kierujący Arcyksiążęcym Zakładem Budowy Maszyn, miał do wyłącznej dyspozycji okazałą piętrową kamienicę, stojącą do dziś naprzeciw bramy głównej do byłej ustrońskiej Kuźni (obecnie ul. I. Daszyńskiego 61). Należało zatem dysonans ten zrównoważyć.

Ustrońska kręgielnia była również miejscem świętowania w gronie przyjaciół. Z prawej róg nadszarpniętej zębem czasu promenady oraz spory fragment strzelnicy. W tle, w oddali, młyn, istniejący ongiś przy ul. Słonecznej. Siedzący na trawie chłopcy prezentują oryginalne, drewniane kręgle oraz kule, co czyni to zdjęcie niezwykle wartościowym dokumentem.

Na skutek opisanych powyżej inwestycji plac pomiędzy hutą, Hotelem „Kuracyjnym” a siedzibą hutmistrza stał się reprezentacyjnym miejscem spotkań kuracjuszy. Wówczas też narodził się pomysł upiększenia tego miejsca fontanną z wizerunkiem ponętnej kobiecej postaci (nimfy lub syreny) oraz ozdobnym skwerem, co zyskać miało uznanie kuracjuszy. Ów plac od zachodu zamykał wielki piec, bez którego kąpiele żużlowe, czyli ustrońska unikalna metoda balneologiczna nie spotykana nigdzie indziej, nie miałyby racji bytu. Z ich przebiegu relację zdał nam ponad 170 lat temu Ludwik Zejszner: „Wody nie grzeją w kotłach jak zwyczajnie, tylko do zimnej wody w wannie wkładają dwie lub trzy potężne bryły rozpalonego żużlu, ten nie tylko ogrzewa wodę, ale zarazem dodaje części siarkowych, pochodzących od rozpuszczającego się siarczyku wapnia, zawartego w żużlach. Połączenie to siarki z wapnem będąc bardzo słabe rozkłada się łatwo; siarka wydziela się w stanie wodoru siarkowego i działa dobroczynnie na skórę. Używanie żętycy i żużlowych kąpieli ma nawzajem sobie pomagać szczególniejszym sposobem”. Ustrońscy kuracjusze nie byli więc wolni od dymu, pyłu węglowego i swądu mielerzy. Wówczas jednak nikomu to nie przeszkadzało. Żętyca, czyli serwatka owcza, wiodła w naszym uzdrowisku prym na równo z kąpielami żużlowymi. Wcześnie rano sprowadzano ją z górskich sałaszy, tak aby kuracjusz mógł cieszyć się degustacją na ciepło. Konsumpcja następowała na promenadzie wielkopiecowej, czyli grobli, otaczającej staw hutniczy (dziś kajakowy), a szanowni goście popijali ją na czczo i w ruchu, jednocześnie spacerując. Udało mi się znaleźć informację, iż najlepiej wczesnym rankiem odbywało się przechadzki w… szlafmycy, pobocznymi ścieżkami ku Zawodziu, wśród aromatu świerków i jodeł. Za to na promenadzie  wielkopiecowej, jak podawała Gwiazdka Cieszyńska, podczas turnusu w Ustroniu obowiązywał strój wytworny: „Piękna część gości kąpielowych nie zaniedbała i tu krynoliny wziąć z sobą, a nowe to zjawisko wzbudza w naszych góralach zdumienie. Jeden taki mieszkaniec gór, zszedłszy w tym roku po raz pierwszy z swojej wysokiej siedziby, zapatrzył się z otwartą gębą w ten strój i zapytany czego się tak zagapił, odpowiedział: nie rozumiem jako też te panie z tak ogromnemi sukniami w ustrońskich chałupach zmieścić się mogą”. Pierwotnie Hotel „Kuracyjny” nie miał bowiem u nas konkurencji: „Jeśli chodzi o warunki mieszkalne na miejscu, to występuje w czasie największego napływu gości brak kwater, a zwłaszcza komfortowych mieszkań, co ogranicza w istotny sposób napływ większej liczny kuracjuszy. Ciasne, niskie i ciemne pomieszczenia z niedostatecznym i ubogim wyposażeniem są schronieniem dla przyjezdnych, kiedy porządne murowane mieszkania są już zajęte. Ubóstwo i brak ducha przedsiębiorczości są przeszkodą w rozbudowie kwater” – brzmiały słowa podsumowujące stan uzdrowiska. Z kolei jednak korespondenci stawiali Ustroń w lokalnej prasie ponad inne kurorty, wyrażając zachwyt: „(…) że z Jelenicy widok Ustrońska kręgielnia była również miejscem świętowania w gronie przyjaciół. Z prawej róg nadszarpniętej zębem czasu promenady oraz spory fragment strzelnicy. W tle, w oddali, młyn, istniejący ongiś przy ul. Słonecznej. Siedzący na trawie  chłopcy prezentują oryginalne, drewniane kręgle oraz kule, co czyni to zdjęcie niezwykle wartościowym dokumentem. tak cudowny, jaki sobie człowiek trudno potrafi wyobrazić, że żętyca ustrońska prawdziwie jest górska i owcza, że kąpiele żużlowe i rzeczne wiślane są skuteczne i leczące, że podczas słoty przepędza się czas w salonie kuracyjnym, że tam piwo wyśmienite, potrawy doskonałe, owocu podostatkiem, mleka i masła na zawołanie,
brędzy wykwintnej, ile człek życzy”. Były także rozrywki, a mianowicie kręgle. Pierwsza kręgielnia była podłużną przybudówką, przylegającą od wschodniej strony do pierwszego drewnianego salonu kuracyjnego. Korzystał z niej między innymi pastor Karol Kotschy, rozgrywając wieczorne rundy z letnikami. W 1870 r. na tyłach Hotelu „Kuracyjnego”, tuż przed dzisiejszym parkiem, powstała efektowna zadaszona promenada mieszcząca kręgielnię. Do kręgielni dobudowano natomiast strzelnicę, bowiem, jak twierdził inspektor kuracyjny Reinprecht: „bardziej ruchliwi panowie zadowalają się bilardem i kręglami lub strzelnicą na wiatrówki”. Fakt ów potwierdza lista wydatków z taksy kuracyjnej, obejmująca między innymi prenumeratę czasopism o orientacji niemieckiej, zakup kąpielówek, grzebieni i luster oraz naprawę karabinka kapiszonowego.

Alicja Michałek, Muzeum Ustrońskie

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Zobacz również

Ostatnie artykuły

Przejdź do treści