8.4 C
Ustroń
sobota, 25 października, 2025

Fenomen cynamonowych szulek

Żeliwne szczypce do wypiekania opłatków i szulek na ekspozycji w Muzeum Protestantyzmu w Cieszynie. Na pierwszym planie oczywiście…. szulki.

27 września ustrońskie Ewangelickie Stowarzyszenie Maria –Marta podczas Targów Poznańskich otrzymało nagrodę w konkursie Nasze Kulinarne Dziedzictwo – Smaki  Regionów na najlepszy polski regionalny produkt żywnościowy. To prestiżowe wyróżnienie przyznano oczywiście za szulki, które od lat niestrudzenie wypieka i promuje prezes stowarzyszenia – Karina Wowry. W okolicach Bożego Narodzenia nie sposób przejść obojętnie obok ewangelickiej fary – zewsząd unosi się bowiem kusząca woń miodu i cynamonu. Dla miejscowych to nie tylko błogi smak, ale również nostalgiczne wspomnienie wieczerzy wigilijnych naszego dzieciństwa, które dzięki Karinie pozostaje wciąż żywe. Ów rarytas można najprościej określić jako cienki wafel o niemożliwym do podrobienia cynamonowym posmaku, ukształtowany w rurkę. Zwijać, to po naszymu szulać, stąd nazwa szulki. A najciekawsze jest to, iż nie spotkamy ich nigdzie poza Śląskiem Cieszyńskim – ani po czeskiej, ani po polskiej stronie. Poszukując genezy szulek Karina Wowry zwróciła się do naszego Muzeum. I znów historia zatoczyła magiczne koło, gdyż, jak niemal wszystko w Ustroniu, szulki również wiążą się z początkami przemysłu hutniczego. Przywędrowały do nas w pierwszej połowie XIX w. ze Słowacji. A było to tak: w początkowym okresie działania huty w Ustroniu (będącej wszak kolebką przemysłu metalurgicznego na ziemi cieszyńskiej) do Ustronia werbowano specjalistów od górnictwa rudy żelaza, czyli tak zwanych rudziarzy. Przybywali do nas całymi rodzinami, wprowadzając nowe wzorce kulturowe, dotyczące nie tylko żywności, ale również estetyki zdobienia odzieży (haftów i koronek). Przywieźli ze sobą również szczypce do wypieku szulek, urządzenie nie znane dotychczas w naszym regionie. Słowackie rurki były jednak wytrawne, służące jako przekąska podczas spożywania piwa. Wypiekany przez rodziny rudziarzy rarytas zaczął inspirować ustroniaków, którzy zapragnęli stworzyć własne formy. Warunki ku temu mieliśmy, na terenie ustrońskiej huty działała bowiem odlewnia żeliwa, do której wejście prowadziło mniej więcej tędy, gdzie teraz uczniowie Zespołu Szkół Technicznych przekraczają progi swej placówki. To właśnie tam powstawały pierwsze w Ustroniu żeliwne szczypce do szulek, figurujące nawet w Księdze Wzorniczej Arcyksiążęcych Odlewów, zwanej „Musterbuchem”. Ich wysokość całkowita wynosiła 600 mm, wymiary płyty do wypiekania wraz z ramką 146×95 mm, a powierzchni roboczej 130×80 mm. Ale to dopiero początek naszej historii o szulkach…

Szczypce do opłatków i szulek w ofercie Księgi Wzorniczej Arcyksiążęcych Odlewów. Dowolny reliefowany motyw mógł zostać wykonany w ustrońskiej hucie na zamówienie.

Z biegiem lat słowacka forma coraz bardziej wnikała w lokalne tradycje, ponieważ używano jej do wypiekania opłatków świątecznych. W odlewni zmodyfikowano w tym celu wzór na płycie, zdobiąc ją reliefem o tematyce bożonarodzeniowej. Miało to związek ze starą protestancką tradycją, polegającą na dostarczaniu parafianom przez kościelnego opłatków wigilijnych przed Świętami Bożego Narodzenia. Ich wypiek, rozpoczynający się zwykle już w listopadzie, był produkcją chałupniczą, wykonywaną przez kościelnego oraz jego rodzinę. Natomiast w okresie adwentowym jego misja nabierała jeszcze innego wymiaru, zobligowany był bowiem do rozprowadzenia opłatków wśród wiernych, nieraz w najbardziej oddalonych zakątkach parafii. Kościelny poruszał się pieszo, nosząc swe wyroby na plecach w specjalnie przygotowanej drewnianej skrzyni. Podczas takiej wizyty każda rodzina otrzymywała od niego tradycyjny świąteczny winsz, a za swój trud pobierał wolne datki. Przedświąteczna wizyta kościelnego była w ustrońskich domach bardzo uroczystym wydarzeniem, na które czekały z radością głównie dzieci, liczące na słodki poczęstunek. I to właśnie z myślą o nich zmodyfikowano słowacki przepis na szulki, dodając do nich miód i cynamon. W ten sposób stały się słodkim dodatkiem, wyczekiwanym przez cały rok przez najmłodszych parafian, a kościelny rozprowadzał je jako unikatowy bonus do opłatka, będącego wszak wigilijnym symbolem pojednania i przebaczenia. To właśnie dzieci otwierały kościelnemu drzwi domu. Dlatego też podczas rozprowadzania opłatków chwila obdarowywania szulkami stanowiła punkt przeznaczony wyłącznie dla nich, stając się głęboko zakorzenioną i piękną tradycją. Zachowała się informacja, iż w XIX i na początku XX w. w niektórych parafiach, zwłaszcza po czeskiej dziś stronie Śląska Cieszyńskiego, opłatki wraz z szulkami wypiekali także nauczyciele, dorabiając w ten sposób do pensji. Zdarzało się również, iż nauczyciele wraz z młodzieżą z chórów ewangelickich zajmowali się dystrybucją opłatków i szulek, przy okazji zbierając datki na działalność. U nas jednak była to misja kościelnego.

A teraz kilka słów o samej produkcji. Do wypiekania szulek używano produktów w najlepszym gatunku, pochodzących z ustrońskich gospodarstw, takich jak mleko, jajka, mąka, masło klarowane i miód. Należało zakupić jedynie cukier w głowach, rozbijanych charakterystycznym młoteczkiem, zaś aromatyczny cynamon zdobyć w sklepie kolonialnym. Z czasem szczypce zmodernizowano, konstruując ich wersję elektryczną, nieco łatwiejszą pod względem regulacji temperatury. Karina Wowry zdradza nam, iż w ciągu godziny można wykonać około 60 sztuk szulek. Ciasto do ich wyrobu przypomina nieco naleśnikowe, które po zamknięciu formy rozprowadza się po całej jej powierzchni. Wypiek jednej sztuki trwa około 1 minuty, po czym gotowe gorące ciasto zwijane jest w białych rękawiczkach wokół patyczka. Szulki wypiekane są na Parafii Ewangelicko – Augsburskiej w Ustroniu przez kobiety należące do Diakonijnego Koła Samarytanek. Gotowe smakołyki, pakowane w celofanowe woreczki, zawierają 10 sztuk, a w okresie okołoświątecznym panie wypiekają i sprzedają około 10.000 sztuk szulek. Pachnące rurki rozprowadzane są wśród mieszkańców Ustronia i okolic, a dochód przeznaczony jest na potrzeby osób niepełnosprawnych i starszych. Jak zdradza nam Karina, jej współczesna żeliwna maszyna do wypieku szulek posiada bożorodzeniowy relief i nie jest tania, a zakupić ją można wyłącznie na Słowacji, skąd pierwowzór dotarł na Śląsk Cieszyński. Oryginalna receptura jest ściśle tajna, starannie przechowywana w wybranych protestanckich rodach i przekazywana z pokolenia na pokolenie. A przepis, na podstawie którego wypiekane są szulki w ustrońskiej parafii, pochodzi z rodziny Wowry. Na koniec zaś warto podkreślić, iż tradycja rozprowadzania opłatków i szulek przez kościelnego zanikła u nas na początku lat 60. XX w. Dlatego też kontynuacja tego zwyczaju przez Karinę i jej stowarzyszenie jest niezwykle cenną formą upowszechnienia miejscowego dziedzictwa kulinarnego, ważną dla naszej lokalnej społeczności, ale i wartą popularyzacji na skalę krajową.

Alicja Michałek, Muzeum Ustrońskie

Zobacz również

Ostatnie artykuły

Przejdź do treści