
„Lato z Lokalsami” powoli dobiega końca, choć przed nami jeszcze kilka bardzo interesujących wydarzeń. Jacek Nieurzyła – pomysłodawca cyklu, pracownik Miejskiego Domu Kultury „Prażakówka” pokusił się o kilka refleksji na temat imprez, które już się odbyły, i małe podsumowanie. Jest to jednocześnie apel i zaproszenie do udziału w życiu kulturalnym naszego miasta. Jego przemyślenia, które przeczytacie poniżej mają gorzki posmak…
Żyjemy w wakacyjnym Stanie…
Nie, nieprzypadkowo słowo Stanie napisałem wielką literą. Ale żeby historii stało się zadość, zacznijmy od początku.
Owszem, wymyśliłem w zeszłym roku cykl imprez „Lato z Lokalsami” i w tym roku odbywa się edycja druga, ale na pewno nie ja pierwszy wpadłem na ideę organizowania bezpłatnych koncertów, spektakli czy kina plenerowego. Wszystko to rzeczy wtórne. Dla jasności, bo u nas nawet takie kwestie ostatnio polaryzują.
Pamiętam Ustroń sprzed piętnastu lat. Już wtedy jedni twierdzili, że „nic się nie dzieje”, drudzy – że „kiedyś to było spokojne miasto, a dziś to tylko spęd lufciorzy”. Młodzi narzekają na brak inicjatyw, a gdy coś się pojawi – okazuje się, że „to nie dla nich”. Seniorzy czują się zapomniani. Park zarasta, basenu jak nie było tak nie ma, a amfiteatr bardziej błyszczy przebrzmiałymi gwiazdami niż przypomina centrum wydarzeń. Generalnie: dramat, wiadomo.
Ale… żyjemy w wakacyjnym Stanie – tu przecież nic się nie zmieni. To fraza, klisza, zabawa – ale to u nas zapomniana forma wypowiedzi. Zdanie to pojawia się po raz pierwszy w amerykańskiej prasie, opisując miejscowości takie jak nasza. Dlatego słowo Stanie piszę z dużej litery – bo to i Stan w sensie terytorialnym i stan ducha, a chyba głównie umysłu. Pierwszy raz usłyszałem to hasło, kiedy praktykowałem w redakcji portalu „Nasz Ustroń” – jakieś piętnaście lat temu. Klamra się zamyka.
Mieszkam tu od urodzenia. Nauczyłem się, że w Mieście, jak zwykło się mówić, wszystko toczy się swoim torem. Z czasem i Młodzieżowa Rada udowodniła, że to co robiliśmy kiedyś miało sens. Ale jednej rzeczy nie potrafię pojąć: dlaczego tak mało z nas potrafi docenić, w jak pięknym miejscu na świecie przyszło nam żyć?
Z jednej strony chwalimy się „tustelizmem” – Księstwem Cieszyńskim, gwarą, odrębnością i dziedzictwem, a z drugiej – kłócimy się o parkowanie nad Wisłą czy w parku, o hałas na osiedlu, o niewyczyszczone studzienki czy nieopróżnione kosze po długim weekendzie. No jeszcze te dożynki! Czemu w niedzielę?
A nie, przepraszam, w tym roku w sobotę, jakoś tak niezgodnie z tradycją…
Zamiast działać – marudzimy. Zamiast rozwiązywać problemy – tworzymy je. Zamiast kreować świat wokół siebie – narzekając, niszczymy resztki tego co czyni nas wyjątkowymi…
A tak naprawdę wystarczy chcieć i mieć pomysł. Udowodniły to grupy inicjatywne, które wystartowały w programie Dom Kultury+ realizowanym przez MDK pod opieką Narodowego Centrum Kultury czy ekipy „Ustrońskiego Gniazda” lub „31 dni na…wszystkim, wszędzie” – oraz każdy komu się chce – bo robią rzeczy naprawdę wartościowe.
A wracając do Lata z Lokalsami. Jesteśmy na półmetku. Frekwencja? Przeszła nasze najśmielsze oczekiwania. Statystyki dla NCK? Już wypełnione. Tyle że… nie do końca i nie zawsze dzięki Wam – mieszkańcom – tylko dzięki tym przeklętym „lufciorzom”.
A może właśnie tak wygląda nasz ustroński wakacyjny Stan – może to kraina zawieszona gdzieś między marudzeniem a marzeniem. Tylko czy wiemy o czym?