Jeszcze kilka lat wstecz, serce Ustronia-Park Kuracyjny bez wątpienia najpiękniejsze miejsce pomiędzy Czantorią a Równicą, jedyne z tak urokliwym, wiekowym drzewostanem tętniło życiem. Życiem, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Mieszkańcy, kuracjusze czy turyści , mogli w ciszy i spokoju odpocząć, odetchnąć, słuchając szumu drzew czy świergotu ptaków. W tym osobliwym miejscu żyło wiele gatunków ptaków, sów, wiewiórek, nietoperzy, jeży, a nawet zajęcy. To „serce”, to piękne dziedzictwo przyrodniczo-kulturalne, dzisiaj stało się miejscem, które w żadnym aspekcie nie nosi znamion parku, a tym bardziej parku kuracyjnego. Służy natomiast jako darmowy parking, arena sportowa, dyskoteka oraz jarmark. Wiele imprez można zorganizować. Problem tkwi jednak w tym, że to, co powinno odbywać się na rynku, stadionie czy dyskotece, na siłę zostało wtłoczone do parku, powodując jego fizyczne jak i duchowe obumieranie i pozbawiając go już chyba nieodwracalnie wszystkich walorów. Tragedią Ustronia jest bowiem to, że w przeciwieństwie do coraz częściej spotykanej tendencji likwidowania parkingów i miejsc „obitych” betonem, tj. tworzenie nowych parków, ogrodów deszczowych czy deptaków, w Ustroniu spotykamy się z brakiem szacunku dla tego, co nam zostało, o rozwoju wyżej wspomnianej, a zarazem pożądanej infrastruktury rekreacyjno-turystycznej nie wspominając. Co więcej, pomimo sygnalizowania, od lat, konstruktywnych rozwiązań, Ustroń nie potrafi sobie poradzić z najprostszą czynnością jaką jest organizacja ruchu podczas imprez. Ta bezradność, nie tylko negatywnie wpływa na wizerunek miasta jako kurortu, utrudnia życie Mieszkańcom, ale także pokazuje, że ich sugestie nie są brane pod uwagę. Ich konstytucyjne prawa schodzą na dalszy plan. Jak bowiem inaczej nazwać ogromne zanieczyszczenie hałasem; smród spalin, które wydzielają stojące w korkach samochody; dziesiątki nieprzespanych nocy, bo zakłócający zarówno ciszę nocną, ale i porządek publiczny w dzień – czują się bezkarni. Popatrzmy, jak rozjeżdżane są trawniki w parku, jak nagminny jest brak stosowania się do zakazów poruszania się po jego terenie. Dodajmy do tego imprezy, które nigdy z założenia nie powinny się w nim odbyć i mamy to, co dzisiaj stawia Ustroń daleko w tyle już nie tylko za innymi miejscowościami turystycznymi, ale także tymi, które tego statusu nie posiadają. Niestety trzeba stwierdzić, że aktualna „atrakcyjność” miasta przyciąga jedynie jednodniowych przybyszy. Brakuje imprez wielkoformatowych, które przyciągnęłyby do miasta turystów, których pobyt zasiliłby budżet. Brakuje festiwali, trwających od weekendu do weekendu. Brakuje imprez sportowych wysokiej rangi. Dla porównania sąsiednia Wisła czy Szczyrk, organizują m. in. Tydzień Kultury Beskidzkiej, Mistrzostwa Świata w skokach narciarskich czy Puchar Świata w Downhillu. Szkoda, że np. Tour de Pologne, transmitowany do kilkudziesięciu krajów świata tylko przejedzie przez nasze miasto. Można było przecież zorganizować ustroński tydzień kolarstwa ze startem i metą w naszym mieście. W ramach kolarskiego święta, mogłyby się odbyć targi rowerowe, wyścigi dla dzieci, Tour de Pologne Amatorów czy jazda na czas na Równicę. Taka impreza ściągnęłaby do miasta ekipy kolarskie, kibiców, zawodników amatorów, itd. Podobnie rzecz ma się do festiwali. Festiwal muzyki klasycznej wiosną czy przyrodniczej jesienią przyciągnąłby do miasta konkretną grupę turystów. Jak to wygląda dzisiaj? Co z tego mają Mieszkańcy? W tym miejscu trzeba zaznaczyć, że jednym z haseł kampanii była rewitalizacja Parku Kuracyjnego. Nie trzeba być jednak jasnowidzem, żeby dostrzec, iż rewitalizacji nie tylko nie widać, ale sam park utracił to, do czego powinien służyć. Dodajmy do tego brak fontanny, przy której ludzie mogliby się ochłodzić i mile spędzić czas. Warto w tym miejscu dodać, że polityka senioralna to także tworzenie miejsc i przestrzeni przyjaznych osobom starszym (ławki, zacienienia, dystrybutory z wodą pitną, bezpieczne przejścia dla pieszych, urządzenia AED…). Tego w naszym mieście niestety brakuje, a aktywność seniorów nie ogranicza się przecież do odwiedzania „klubu seniora”. Reasumując, Ustroń to nasz dom, więc pragnę uzmysłowić i naocznie uświadomić, że do własnego domu nie zapraszamy „gości”, którzy nie potrafią się zachować i przestrzegać obowiązujących zasad. To od nas zależy kto nas odwiedzi i na co mu pozwolimy. Korzystając z okazji pragnę zauważyć, że Mieszkańcy nie głosują na sesji za udzieleniem burmistrzowi wotum zaufania. Mogą jednak wyrazić swoją dezaprobatę i niezadowolenie z tego, z czym mierzą się na co dzień, wierząc, że ich głos będzie brał górę nad jednodniową turystyką. Pragnę także odnieść się do roty ślubowania włodarza miasta, w której to mieszkańcy są priorytetem.
Michał Szymaniak