19 C
Ustroń
sobota, 28 czerwca, 2025

Dużo jeździmy

Rozmowa
z Bogumiłą Czyż-Tomiczek,
prezes Koła nr 2 w Ustroniu Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów

Jakie są Pani wrażenia po nadzwyczajnej sesji Rady Miasta Ustroń poświęconej sprawom seniorów?
Wrażenia są pozytywne. Najważniejsze, że zaczęliśmy rozmawiać na temat seniorów. Zmieniła się demografia, zmienili się seniorzy i za tym musi pójść nowe podejście do grupy mieszkańców, która obecnie stanowi prawie 28,8% mieszkańców Ustronia, a w 2040 roku będzie to 32,20%, jak podano na sesji. Mój optymizm jest jednak ostrożny, bo nie usłyszeliśmy konkretnych zobowiązań w sprawach opieki medycznej, nowych zasad  korzystania z lokali miejskich czy transportu. Bardzo liczę na pana przewodniczącego Rady Miasta, który obiecał regularne spotkania robocze. Wyobrażam sobie, że będą w nich uczestniczyć przedstawiciele wszystkich środowisk senioralnych oraz osoby decyzyjne.

Co ze spraw związanych z seniorami jest według Pani najważniejsze?
Najważniejsze jest dla mnie to, żeby senior się czuł zaopiekowany i żeby nie czuł się bezradny. Proszę zwrócić uwagę, że seniorzy dobrze sobie radzą w nowej cyfrowej rzeczywistości, jednak są sytuacje, kiedy dotarcie do potrzebnych informacji jest trudne. I chyba nie pomylę się, gdy powiem, że dotyczy to nie tylko naszej grupy wiekowej. Idealnie byłoby, gdyby utworzono w Urzędzie Miasta dedykowane stanowisko z przypisanym telefonem. Seniorzy mogliby zwracać się tam ze swoimi problemami i otrzymywać informacje na interesujące ich tematy.

Dużo jest tych tematów?
Dużo i mam nadzieję, że będziemy mogli wspólnie nad nimi pracować z wszystkimi środowiskami, radnymi i urzędnikami. Nie wchodząc w szczegóły, podam własny przykład – opiekowałam się ciężko chorą mamą i szukając pomocy, dowiedziałam się, że oprócz pielęgniarek środowiskowych z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, dostępne są usługi pielęgniarskie na NFZ, ale miasto musi podpisać umowę w województwie. Co więcej, mieszkańcy okolicznych miast mają możliwość skorzystania z takich usług, a ustroniacy nie. To są usługi bezpłatne i nieocenione w sytuacji, gdy ktoś ma niską emeryturę. To nie jest rzadka sytuacja, że seniorzy zajmują się swoimi rodzicami czy współmałżonkami i należałoby ich w tym wspierać.

Sprawy związane ze zdrowiem są kluczowe?
Aktywni seniorzy to dla społeczności lokalnej same plusy, dlatego kolejnym ważnym, moim zadaniem, tematem, związanym ze zdrowiem, jest dostępność do dobrodziejstw  uzdrowiskowych. W innych uzdrowiskach seniorzy mogą korzystać bezpłatnie z wybranych zabiegów i u nas też miasto mogłoby nawiązać współpracę z Uzdrowiskiem. Baseny solankowe czy inhalacje za złotówkę to byłoby coś, bo mało kogo stać na karnet za 200 zł.

Jakie jeszcze sprawy leżą Pani na sercu?
Wolontariat ludzi młodych. To chyba postulat skierowany bardziej do nauczycieli, dyrektorów szkół, stowarzyszeń niż do miasta, a może też do rodziców? Nikogo nie trzeba już przekonywać, że wielopokoleniowe kontakty są dobrodziejstwem i kiedyś zapewniały to rodziny. Dzisiaj często przeprowadzamy się, w Ustroniu mieszkają seniorzy z innych regionów kraju, a z kolei dzieci i wnuki naszych seniorów powyjeżdżały za pracą w Polskę i w świat. Warto podejmować inicjatywy, żeby młodzi i starsi się spotykali.

Wspominała Pani na sesji o instytucji „złotej rączki”, na czym miałoby to polegać?
Wśród seniorów są osoby różnych zawodów i mogłyby pomagać w drobnych naprawach. Sama byłam świadkiem w Bytomiu, jak w ciągu 20 minut przyjechał do mojej kuzynki fachowiec, sprawdził, w czym problem i sprowadził elektryka. Usterka została naprawiona. Są wśród nas emeryci, którzy chętnie się zaangażują, tylko trzeba nam pomóc w organizacji.

Na spotkania seniorów należących do Pani Koła kwitnie pewnie wymiana informacji.
O tak, seniorzy mają mnóstwo pytań – o hydraulika, o prawnika, o lekarza, o to, jak kupić bilet na koncert czy na pociąg, o komunikację. Wszyscy wiemy, że transport publiczny nie  zapewnia osobom z Lipowca czy z Dobki dojazdów do lekarza, sklepu, apteki. Mogą oczywiście zamówić taksówkę, ale to oznacza dodatkowe koszty. To kolejne wyzwanie dla miasta – zaproponować ustrońskim taksówkarzom udział w akcji pod hasłem „dojazd do seniora” czy coś w tym stylu. Za mniejsze pieniądze, w czasie, gdy nie ma tylu klientów, w zamian za jakąś reklamę… Możliwości jest wiele, żeby to odbywało się z korzyścią dla obu stron.

A pomijając takie kwestie praktyczne, co dają ludziom te spotkania, że przychodzi na nie po 80 osób?
Ludzie nie czują się samotni, mają z kim porozmawiać, czują się zauważeni, docenieni. Uroczyście obchodzimy urodziny i jubileusze, ale mamy też prelegentów – specjalistów z różnych dziedzin, policjantów. Poetka Maria Nowak, jak do nas weszła, to powiedziała: „Bogusiu, pierwszy raz widzę tyle ludzi na spotkaniu poetyckim”. Kazimierz Heczko opowiedział nam o ojcu, znanym malarzu Bogusławie Heczko, a pracownicy Muzeum Ustrońskiego wyświetlili film o historii Ustronia i przemysłu. Potem była gorąca dyskusja i wspomnienia, bo okazało się, że 30 osób to byli pracownicy Kuźni Ustroń. Alicja Michałek zapowiedziała, że jeszcze do nas zajrzy, żeby spisać ich historie.

Nie w każdą środę można was zastać w „Prażakówce”.
Bo aktywnie spędzamy czas i dużo jeździmy. Stworzyłam m.in. program pod hasłem „Poznaj swoją okolicę, zobacz co się zmieniło”. Ludzie są zachwyceni i to zarówno ci, którzy przeprowadzili się do Ustronia, jak i mieszkańcy z dziada pradziada. Akurat dzisiaj zapisało się małżeństwo, od niedawna mieszkające w naszym mieście, i już cieszy się na wspólne wycieczki. Zaskakiwani nowymi atrakcjami czy zmianami są też ustroniacy.

Gdzie jeździcie?
Długo by opowiadać, ale atrakcji w naszym regionie nie brakuje. Tylko w ostatnich miesiącach byliśmy w centrum pasterstwa w Koniakowie, w fabryce kapeluszy w Skoczowie, gdzie naprawdę trudno się dostać, poznawaliśmy Cieszyn inaczej z nieoczywistymi i nowymi atrakcjami, w Goleszowie odwiedziliśmy piękną Izbę Pamięci, która jest po remoncie. Niezwykłe chwile przeżyliśmy w największym muzeum porcelany w Tułowicach, w zamku w Mosznej, w Koszęcinie. Nawiązałam kontakt z miastami partnerskimi i regularnie odwiedzamy przyjaciół w Kaletach. Jako że jestem licencjonowanym przewodnikiem, oprowadzam seniorów z Kalet po Ustroniu, a raz bawiliśmy się wspólnie w Skibówkach na Równicy w 200 osób! W ramach partnerskich kontaktów w tym roku wybieramy się do Frensztatu w Czechach i marzy nam się Hajdunanas na Węgrzech, co może się udać dzięki współpracy z Agnes Nagy i Kazimierzem Heczko. Dużym przeżyciem był koncert w Cavatina Hall w Bielsku-Białej.

Pewnie drogo wychodzi transport?
Wynajęcie autokaru to rzeczywiście spory koszt, ale staram się z przewoźnikami rozmawiać tak, żeby uzyskać jak najlepszą cenę. Są zazwyczaj otwarci na negocjacje i dają nam ceny takie naprawdę dla emerytów. Na przykład wczorajsza wycieczka wyszła po 50 zł od osoby, więc od czasu do czasu można sobie pozwolić. Korzystamy też z innych środków  transportu, na przykład do Wisły pojechaliśmy pociągiem, a do Cieszyna część osób udała się własnymi samochodami. Nie zawsze transport jest potrzebny, nasi seniorzy uczestniczą  w wydarzeniach na terenie miasta, w Muzeum Ustrońskim, w „Prażakówce”. Patrzę na zdjęcia z tych wydarzeń, bo też nie zawsze mam czas we wszystkich uczestniczyć, i bardzo się cieszę, że to są nasi ludzie, nasi emeryci, że chodzą na te imprezy, uczestniczą w życiu miasta. Brakuje nam jednak takiego jednego wielkiego Święta Seniorów z koncertami,  jakimś spektaklem teatralnym, spotkaniem z władzami, dedykowanymi seniorom stoiskami.

Jak by Pani zachęciła seniorów, którzy czują się samotni, ale obawiają się przyjść na wasze spotkanie?
Przed chwilą zajrzała tu pani, która też miała takie obawy. Niedawno przeprowadziła się do Ustronia, mąż zmarł, córki mieszkają dość daleko i została sama. Bardzo powoli się oswajała, ale teraz regularnie przychodzi na spotkania, uczestniczy w wycieczkach i czuje się tu bardzo dobrze. Okazało się, że ma bardzo ciekawą pasję i już niedługo zorganizuje nam warsztaty. Można się aklimatyzować powoli, ale trzeba wykonać ten pierwszy krok i przyjść do nas. Inna sprawa, że my się już powoli nie mieścimy w udostępnionej nam w „Prażakówce” sali. Śmieję się czasem z dyrektorką domu kultury, że będziemy się musieli przenieść do sali widowiskowej. Na sesji pan burmistrz mówił, że miasto nie chce przejmować dawnej sali gimnastycznej przy ul. Daszyńskiego i mnie osobiście ona też się nie podoba. Nie wyrażał się też dobrze o domu przy ul. Konopnickiej, ale tu się akurat nie zgodzę. Wydaje mi się, że nie byłoby tak trudno go wyremontować i przystosować dla seniorów. Jeśli żaden z tych budynków się nie nadaje, to zostajemy z niczym. Nie ma ani budynku, ani działki, ani pomysłu na lokal dla seniorów. Mam nadzieję, że zrodzi się jakaś koncepcja. Na pewno będziemy śledzić postępy w tej sprawie.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Monika Niemiec

 

Zobacz również

Ostatnie artykuły

Skip to content