Podczas mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym w Trondheim Paweł Wąsek zajął 10. miejsce w konkursie na skoczni normalnej. Zwycięzcą zawodów został Norweg Marius Lindvik, srebro zdobył Niemiec Andreas Wellinger, a na najniższym stopniu podium stanął Austriak Jan Hoerl. Polscy skoczkowie w tym sezonie nie zdołali jeszcze stanąć na podium Pucharu Świata i również w tej prestiżowej imprezie nie udało im się przełamać tej serii. Choć pięciu reprezentantów Polski zakwalifikowało się do drugiej serii, żaden z nich nie liczył się w walce o medale.
Najlepszy wynik spośród biało-czerwonych uzyskał Wąsek, który w ostatnich miesiącach wyrósł na lidera reprezentacji. Skacząc 99 i 102 metry, zgromadził 234,5 punktu, co pozwoliło mu uplasować się na 10. pozycji.
– Nie będę narzekał. Bycie w czołowej dziesiątce to bardzo dobry wynik i mogę być z niego zadowolony. Jednak na mistrzostwach świata liczą się głównie medale. Po zakończeniu kariery będą pamiętać tylko o medalistach, a poszczególne miejsca nie mają większego znaczenia – podkreślił Wąsek w rozmowie z Eurosportem. Dodał też, że po zakończeniu kariery pamięta się przede wszystkim triumfatorów, a pozostałe lokaty tracą na znaczeniu.
Polak w pierwszej serii oddał skok na odległość 99 metrów, przy czym miał najmniej sprzyjające warunki wietrzne, co przełożyło się na najwyższą rekompensatę punktową. W drugiej serii poprawił się, uzyskując 102 metry, co pozwoliło mu awansować o trzy pozycje.
– Ten skok nie był idealny, ale myślę, że nie ma co narzekać, bo w drugiej serii miałem dobre warunki, więc gdzieś to się wszystko zrównało – skomentował zawodnik w TVP Sport.
Sezon 2024/2025 jest zdecydowanie najlepszy w karierze Wąska. Kilkakrotnie ocierał się o podium zawodów Pucharu Świata, a w klasyfikacji generalnej plasuje się na 14. miejscu. Niedzielny konkurs w Trondheim był dla niego najlepszym indywidualnym występem w mistrzostwach świata.
– Trzeba być zadowolonym z tego, co się udało. Po prostu na tyle było mnie stać. Starałem się jak mogłem i jedziemy dalej – podsumował polski skoczek.
Mateusz Bielesz