Wiara czyni cuda, lecz tylko walka daje efekty. Stefan Żeromski
Jeszcze zdążył przeżyć Święta Bożego Narodzenia jak i przywitać Nowy 2025 Rok w otoczeniu najbliższych, lecz niebawem, bo 11 stycznia odszedł w zaciszu domowym przy ul. Dominikańskiej po wielu latach ciężkich chorób. Zmarł w wieku 81 lat.
Śp. Jan NOWAK urodził się 26 maja 1943 r. w Ustroniu jako najmłodszy syn Józefa Nowaka i Marii z domu Stec, którzy mieli sześcioro dzieci – Andzię, Zosię, Bronkę, Kazika, Józka i Jasia. W 1967 r. poślubił swoją wybrankę Marię Ligocką. To bardzo szczęśliwe małżeństwo przeżyło z sobą 58 lat. Z ich związku przyszło na świat dwoje dzieci – Jadwiga i Jerzy. Ze strony córki Państwo Nowakowie doczekali się wnuczki Anny i wnuka Bartłomieja, natomiast ze strony syna wnuczki Małgorzaty i wnuka Jana. Zostali nawet pradziadkami – prawnuczki
Magdaleny i prawnuka Krystiana (dzieci Anny).
Bohater wspomnienia ukończył Szkołę Podstawową nr 1, a potem Technikum Mechaniczno-Kuźnicze. Swoje marzenia o dalszej edukacji musiał odłożyć, bowiem ważniejsza stała się pomoc mamie w utrzymaniu domu po śmierci ojca. Pracę zawodową rozpoczął w Kuźni Ustroń, aby później kształcić się w szkole podoficerskiej. Przez 20 lat służył w Policji, skąd przeszedł na zasłużoną emeryturę.
Uroczystość żałobna w Kościele Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski (Dominikanie) w Ustroniu Hermanicach w dniu 16 stycznia rozpoczęła się wzruszającym utworem ,,Ojcowski dom”, wykonanym profesjonalnie, pięknym wokalem przez organistę Sebastiana Niemczyckiego.
Koncelebrujący mszę świętą o. dominikanin Artur Musialski w bardzo znaczący, rzeczowy sposób rozpoczął swoje kazanie, które od razu nawiązało do życia zmarłego. Jego długoletnia służba w ustrońskiej Policji była jednocześnie spolegliwą służbą dla obywateli. Swoją pracę wykonywał bardzo solidnie, uczciwie, dlatego był człowiekiem wielce lubianym i powszechnie szanowanym. Charakteryzował go wielki spokój i opanowanie. Najważniejszą dla niego pozostała rodzina. Dla swoich dzieci miał zawsze dobre słowo, wspierał ich modlitwą oraz cieszył się każdym ich sukcesem. Na emeryturze zajmował się wnukami, ogrodem i majsterkowaniem. Wykonana przez niego ręcznie kołyska, ,,wykołysała” wnuki i prawnuki, a po nich dalszych krewnych. Kiedy przed 30. laty zaczął chorować, o każdej porze dnia i nocy mógł liczyć na wspaniałą opiekę ze strony żony i dzieci, co nie było łatwym zadaniem. Pomimo tego w każdym momencie starał się być pogodnym i życzliwym. W ostatnich latach choroba nasiliła się, więc niejeden raz wydawało się, że to już koniec. Walka żony o każdy oddech męża powodowała, że złe momenty wielokrotnie mijały, w związkuz czym dane mu było dalej, choć dotkliwie, egzystować wśród kochających go osób. To taki
wspaniały przykład oraz wzór zgodnego, dobrego, rozumiejącego się małżeństwa, coraz rzadziej zdarzającego się w dzisiejszej rzeczywistości. Był człowiekiem wierzącym, często przyjmującym w domu z wielką wdzięcznością święte sakramenty. Jego wiara czyniła cuda, a walka żony, do której od początku zwracał się słowami ,,moja małżoneczko”, dawała przez długi jeszcze czas darowanego życia wielkie efekty.
Urna w asyście wielu życzliwych ustroniaków, wśród których oprócz członków rodziny byli reprezentanci samorządu, przyjaciele, koledzy z lat szkolnych, sąsiedzi, przedstawiciele delegacji, szczególnie z dawnych szeregów policyjnych, przewieziona została na cmentarz katolicki, gdzie prochy spoczęły w grobie rodzinnym. Ustroń – mała, ukochana ojczyzna Jana Nowaka – jego rodzinna ziemia, z pewnością da mu wieczne odpoczywanie i lekką mu będzie. Niech spoczywa po ziemskich trudach w pokoju. Elżbieta Sikora