1.2 C
Ustroń
piątek, 10 stycznia, 2025

List do redakcji: W 80. rocznicę ustrońskiej tragedii

W 80. rocznicę ustrońskiej tragedii

Łza w oku się kręci po obejrzeniu filmu dokumentalnego „Śladami ofiar tragedii 9 listopada 1944 roku”. Ciągle stawiamy sobie pytanie dlaczego zginęli w tak bestialski sposób, w tą ponurą zimną listopadową noc, wyrwani ze snu, w większości młodzieńcy ale też ludzie w sile wieku, pracowici, dobrzy fachowcy w swoim zawodzie, a w warunkach okupowanego kraju żyjący w biedzie. Ludzie walczący na swój sposób z bestialskim, okrutnym najeźdźcą, ludzie szlachetni i dobrego serca, potrafiący przekazać kromkę chleba wygłodniałemu jeńcowi pomimo, że własna rodzina i dzieci też były głodne. Ten okrutny czas prześladowań, tortur i donosów na gestapo, ja i moje rodzeństwo znamy z opowiadań z lat 60. naszej mamy Heleny Sikory z domu Cieślar, a więc około 20 lat po krwawym czwartku.

Prawdopodobnie lista Polaków do rozstrzelania zawierała 50 nazwisk lecz nie wszystkich bandyci zastali w domu. Był bowiem taki przypadek, że grupa egzekucyjna nie zastała w domu osoby wyznaczonej do rozstrzelania, bo był na nocnej zmianie w hucie w Trzyńcu. W tej sytuacji telefonowali na posterunek żandarmerii do Trzyńca o zatrzymanie tego pracownika. Lecz zanim żandarmi dotarli do huty, było już po godzinie szóstej i człowiek ten opuścił zakład. Żona i dzieci tego skazanego, będące w ogromnym stresie były w domu pilnowane przez gestapowca. Jednakże jakoś żonie udało się odwrócić jego uwagę, po cichu szepnęła najstarszemu synowi, by pobiegł ścieżką na spotkanie taty, który wraz z innymi Ustroniakami przez Dzięgielów, Cisownicę wracał do domu oraz by powiedział tacie, żeby nie przychodził do domu, bo czeka na niego gestapo. Syneczek dzielnie wykonał to polecenie mamy przez co uratował ojca od śmierci. Tą historię pamiętam z opowiadań mamy.

Od stycznia 1944 roku również w naszej rodzinie było ciężko. Nasza mama będąc półsierotą (jej mama – moja babcia Anna Cieślar zmarła w 1934 roku) wraz z 13-letnim bratem Bronkiem została sama na gospodarstwie. Mój ojciec Jan Sikora był na przymusowych robotach, zaś ojciec mamy – dziadek Jan Cieślar wraz ze swoimi córkami: Karolą lat 19 i Emilią lat 21 za pomoc żywnościową partyzanom zostali aresztowani przez gestapo i osadzeni w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Aresztowanie odbyło się w pośpiechu. Dziadek ubierając się zdążył tylko zawołać do mojego brata Jurka ur. 14.03.1943r., który był niemowlęciem i jego pierwszym wnuczkiem: „pa, pa Jureczku, może się jeszcze zobaczymy”. Nigdy już się nie zobaczyli, gdyż po rocznym pobycie w Oświęcimiu w styczniu 1945 roku w tzw. marszu śmierci na potwornym mrozie, wycieńczony z głodu, ubrany w pasiak owinięty kocem, nie wytrzymał tego marszu i prawdopodobnie jako niezdolny iść dalej został zastrzelony na szlaku między Oświęcimiem a Wodzisławiem. Miał niespełna 48 lat. Informację taką po wojnie przekazał nam dalszy sąsiad Nogawczyk, który w obozie był z dziadkiem w jednym baraku zaś na trasie marszu śmierci widział prawdopodobnie dziadka w zmrożonym śniegu twarzą do ziemi. Poznał go po onucach czyli szmatach, którymi miał owinięte stopy. Dziadek był już bez butów, gdyż esesmani pozwalali eskortowanym więźniom zabierać koce i zdejmować buty zastrzelonym.

Natomiast siostry mamy – Karola i Emila pomimo, że były na bloku 11 – bloku śmierci, przeżyły obóz i ewakuowane przez Szwedzki Czerwony Krzyż ze Sztokholmu wróciły do Ustronia. Moja mama mając nadzieję, że może Nogawczyk pomylił zastrzelonego więźnia z jej ojcem dawała ogłoszenia radiowe oraz do Polskiego Czerwonego Krzyża. Pamiętam, że takie ogłoszenia poszukiwanych, zaginionych osób były nadawane jeszcze w latach 50. I na początku lat 60. W polskim radiu po wiadomościach. Czasem były to całe litanie nazwisk.

Chylę czoła przed twórcami zaangażowanymi w powstanie tego filmu i publikacji. Dziękuję serdecznie dyrektor muzeum Pani Magdalenie Lupinek oraz Alicji Michałek, Kamilowi Podżorskiemu, Magdalenie Dziendziel, Mikołajowi Haratykowi i Bożenie Kubień, którzy stworzyli zgrany zespół. Jeśli mogę jakoś pocieszyć rodziny ofiar tej tragedii listopada 1944 roku, przytoczę kilka słów z Objawienia Jana:
„I otrze Pan łzę z oczu ich i śmierci już nie będzie;
ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już nie będzie;
albowiem pierwsze rzeczy przeminęły.”
J. J. Sikora

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Zobacz również

Ostatnie artykuły

Skip to content