1 września 1963 roku progi Szkoły Podstawowej w Marianówce przekroczyła nieśmiała siedmiolatka. Ta dziewczynka w granatowym fartuszku z białym kołnierzykiem, z czerwono-złotymi kokardami w kucykach – to ja – Hania Dąbek urodzona w sierpniu 1956 roku – idąca do pierwszej klasy. W tornistrze niosłam elementarz z Alą, Olą i Asem, piórnik i zeszyty. Zaczynając od zdania Ala ma kota nauczyłam się czytać i pisać. W ławce mieliśmy umieszczony kałamarz z niebieskim atramentem. Najpierw w zeszytach w trzy linie kredkami robiliśmy szlaczki, potem ołówkiem przepisywaliśmy literki. Następnie układaliśmy słowa i zdania. Pisanie atramentem przy użyciu stalówki umocowanej w obsadce to był kolejny etap naszej nauki. Do wysuszenia kleksów używaliśmy bibuły; a nasze palce bywały poplamione atramentem.
Czy te mozolnie pisane słowa to była kaligrafia? Sądzę, że tak – ze względu na nasze starania i wielki wysiłek, aby literki mieściły się w linijkach, a prace zasługiwały na dobre oceny. Potem, gdy pisaliśmy w czystych zeszytach, np. na lekcjach biologii – używaliśmy liniuszków umieszczanych pod kartką.
Kaligrafia, czyli piękne, wyraźne pisanie było kiedyś traktowane jako oczywisty element lekcji języka polskiego.
W programie, który wtedy nauczyciele realizowali, oprócz czytanek, wierszy, zagadnień gramatycznych, ćwiczeń ortograficznych i stylistycznych, uwzględniano także kaligrafię – doskonalenie wyglądu pisma.
Przez wiele lat nie używałam atramentu i stalówek, pisząc długopisem, a potem na komputerze. Kaligrafią zainteresowałam się podczas Kursu Formacji Biblijnej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W programie mieliśmy wykłady i zajęcia z kaligrafii oraz lekcje języka hebrajskiego i aramejskiego.
Od kilkunastu lat uczestniczę w warsztatach kaligraficznych organizowanych w wielu miejscach w Polsce przez krakowskie Laboratorium Sztuk Różnych. Pasjonuję się kaligrafią hebrajską, ale spod mojej ręki wychodzą też teksty wykonane pismami średniowiecznej Europy.
Co daje mi kaligrafowanie alfabetem hebrajskim? To obcowanie z czymś pięknym, metafizycznym. Nie ma na świecie drugiego języka, który skrywałby tyle tajemnic, co hebrajski. Każda litera ma tam swoje ukryte znaczenie. Moja ulubiona to alef, pierwszy znak alfabetu. Jak głosi legenda, Bóg powiedział, że on jest jeden i alef oznacza jeden.
Ale kaligrafia to coś więcej niż tylko wielowiekowa umiejętność pięknego pisania. Ręczne pisanie liter to fantastyczne ćwiczenie dla umysłu. Są badania, które wskazują że rozwija umiejętność wypowiadania się i formułowania myśli. Te umiejętności tak wyćwiczyłam, że wydałam kilka tomików poezji i z sukcesami uczestniczę w wielu konkursach literackich.
Dla mnie kaligrafia to skrzypienie stalówki zamocowanej w drewnianej obsadce, palce poplamione tuszem i atramentem, piękne i tajemnicze litery z hebrajskiego alfabetu i teksty Księgi Rodzaju z Biblii Aramejskiej.
Zajęcia z kaligrafii odbywają się w Klubie Seniora we wtorek w godz. 9-12.
Hanna Wasiak