Trudno sobie wyobrazić bezmiar tragedii, która dotknęła Jana i Annę Krystów 9 listopada 1944 r. Ten mrożący krew w żyłach poranek oznaczał dla nich potrójną stratę – śmierć synów Rudolfa i Józefa oraz przyszłej synowej Krystyny. Krystowie doczekali się trzynaściorga dzieci. Mieszkali w hermanickiej kolonii robotniczej przy dzisiejszej ul. Wiśniowej 5. Cała rodzina deklarowała narodowość polską. W chwili tragedii Rudolf, kowal w ustrońskiej kuźni, liczył sobie 36 lat. Był związany z Elżbietą Szuster, doczekali się syna Józefa, nie mieszkali jednak razem. Powodem były nie tylko trudne warunki lokalowe, ale przede wszystkim brak podpisanej Volkslisty. Rudolf przebywał u swoich rodziców, Elżbieta zaś (zwana Elzą) mieszkała wraz z synem w domu rodzinnym na hermanickim „folwarku”. Z kolei Józef w listopadzie 1944 r. miał dopiero 25 lat. Pracował jako ślusarz w Kuźni, gdzie poznał młodziutką Krystynę Jaworską z Lipowca. Zamieszkali w wynajętym pokoju w domu Rudolfa Nowaka w Hermanicach, przy obecnej ul. Porzeczkowej 19. Mieli dwie córeczki. Starsza – Aniela przeżyła tylko półtora roku, młodsza zaś – Zofia, miała w chwili opisywanej tragedii 5 miesięcy. Józef nie mógł poślubić Krystyny z podobnych powodów, dla których Rudolf nie ożenił się z Elżbietą. Istniało jednak rozwiązanie. Udało się znaleźć przychylnego księdza w jednej z raciborskich parafii, a podwójny ślub obu par miał odbyć się właśnie tam, w Boże Narodzenie 1944 r. Pełni nadziei narzeczeni oczekiwali na ten dzień.
Nad ranem 9 listopada 1944 r. do domu Krystów wtargnęli hitlerowscy oprawcy, waląc uprzednio w drzwi kolbami karabinów. Zastali Rudolfa, jego siostrę Annę oraz rodziców. Rozkazali wszystkim położyć się na podłodze twarzą w dół, po czym wyprowadzili Rudolfa i jego ojca. Mężczyźni wyszli z domu nie ubrani, w kalesonach, w których spali, przerażeni i poniżeni. Ostatecznie, ze względu na wiek, Jana oszczędzono. Rudolfa natomiast brutalnie pobito, wyprowadzono na uliczkę kilkanaście metrów od domu i rozstrzelano koło płotu. Zarówno Rudolf jak i Alojzy Miech z Hermanic okazali się ofiarami, nad którymi naziści znęcali się najbardziej bestialsko. Siostra Rudolfa, Aniela, na wieść iż w Hermanicach rozstrzeliwują Polaków, zostawiła w domu dwie córeczki, po czym pobiegła ostrzec brata. Było już jednak za późno. Rudolf leżał w kałuży krwi. Gestapowiec właśnie oddalał się od ciała, zatem nie widział Anieli, która uklękła nad bratem i gorzko płakała. Wówczas nazista odwrócił się i wymierzył karabin z krzykiem: „raus, zurück!”, zmuszając kobietę do ucieczki. W tym samym czasie inny szwadron śmierci wtargnął na posesję Rudolfa Nowaka przy obecnej ul. Porzeczkowej 19. Właściciel domu, ojciec czworga dzieci, właśnie wychodził do pracy w Kuźni, w której był zatrudniony jako tokarz. Hitlerowscy oprawcy brutalnie wywlekli z domu Nowaka oraz Józefa Krystę i Rudolfa Szarca, którzy wynajmowali w jego domu pokoje na piętrze. Mężczyzn doprowadzono pod ogrodzenie spichlerza zbożowego w Hermanicach, po czym rozstrzelano. Krystyna Jaworska, narzeczona Józefa Krysty, przerażona wybiegła z domu, zostawiając maleńką córeczkę samą. Nie przypuszczała wówczas, iż więcej jej nie zobaczy. Zamierzała jak najszybciej dotrzeć do rodziców Józefa, jednak przy obecnej ul. Sztwiertni wpadła prosto na Niemców. Kula z karabinu pod płotem jednej z posesji zakończyła niespełna 22-letnie życie Krystyny. Jej ciało transportował furmanką Stefan Dryjak, parobek gospodarzy Drozdów, który rozpoznał ją po warkoczu. Zwłoki Krystyny dołączyły do innych ciał, złożonych pod południową ścianą „sypania”.
Jedyną winą braci Krystów była chęć pomocy potrzebującym. Wychowani w biednej, wielodzietnej rodzinie, znali siłę ludzkiej solidarności. W hermanickiej kolonii wspierali się wszyscy. Jej mieszkańcy wspólnie pracowali w „werku”, po pracy wypasali kozy na kamieńcu, zaś wieczorami spędzali czas na ławeczkach przed domami, urozmaicony grą na akordeonie, harmonijce, a nawet listku. Ich życie pełne było wzajemnej życzliwości oraz pomocy. I według tego wzorca Krystowie postępowali podczas okupacji. Działali na terenie Kuźni na rzecz komitetu pomocy dla wdów i sierot po poległych i poszkodowanych oraz udzielali wsparcia żywnościowego jeńcom radzieckim, pracującym przymusowo w zakładzie. Inicjatorem komitetu był Rudolf Nowak, przedwojenny aktywny komunista, wspierający sieroty i wdowy najhojniejszymi datkami.
Z kolei winą Rudolfa Szarca, podczas okupacji zatrudnionego w Zakładzie Borowinowym, stała się kromka chleba, rzucona jeńcom radzieckim podczas rozładowywania węgla na dworcu kolejowym. Za okazane dobro wszystkich spotkała zagłada. Jak wspomina Krystyna Kukla (córka Anieli), rodzina Krystów przeżyła ogromną traumę, trwającą bardzo długo. Jan Krysta, ojciec rodu, nigdy nie doszedł do siebie po tej tragedii. Zmarł we wrześniu 1945 r. Osieroconą Zosią zajął się Karol Krysta, brat Józefa i Rudolfa, wychowując dziewczynkę wraz z żoną Anną. Elżbieta Szuster została wywieziona na roboty do Niemiec, a małym Józefem opiekowali się dziadkowie z „folwarku”. Ojciec Elzy pracował na portierni spichlerza zbożowego w Hermanicach, dzięki czemu rodzina miała możliwość palenia zniczy na Wszystkich Świętych w miejscu naznaczonym krwią Rudolfa.
Serdecznie dziękuję Magdalenie Dziendziel (współautorce tego projektu), Józefowi Szustrowi z małżonką Krystyną oraz Krystynie Kukli za ogrom cennych informacji.
Alicja Michałek, Muzeum Ustrońskie