Dziś przypominam postać Gustawa Szczepanka (1892-1982), jednego z ciekawszych mieszkańców dawnego Ustronia. Wielu Czytelników pamięta zapewne jego chatkę, zlokalizowaną na tyłach budynku Przedszkola nr 2 (na krzyżówce). Przepracował on w ustrońskim przemyśle (poczynając od huty, a skończywszy na Kuźni) aż 52 lata. W zbiorach naszego Muzeum znajdują się jego wspomnienia i dzienniki w formie rękopisów, z których do dziś czerpiemy cenne wiadomości. Gustawa Szczepanka niezwykle ciężko doświadczyła II wojna światowa. Za niepodpisanie Volkslisty był szykanowany, zapłatę za pracę drastycznie mu obniżono, zaś jedynego syna Józefa aresztowano w dzień po jego 20. urodzinach. Niewinnego chłopaka wywleczono z pracy w cieszyńskim tartaku do tamtejszego więzienia, po czym przetransportowano do obozu w Oświęcimiu. Tam zginął 8 października 1942 r. w obozowym szpitalu, zabity dosercowym zastrzykiem fenolu. Jego młody organizm nie był w stanie znieść katorżniczej pracy, więc został wyeliminowany, podobnie jak inni chorzy, a tym samym niezdatni do pracy więźniowie. Na stronie www.auschwitz.org możemy ujrzeć jego zdjęcia z ogoloną głową i w pasiaku, a uwagę zwraca niewinna, jeszcze dziecinna twarz. W marcu 1942 r. Szczepanek wraz z małżonką został wysiedlony ze swego drewnianego domku, znajdując schronienie u rodziny żony w Lipowcu. Stamtąd codziennie rano podążał do pracy w Kuźni (wówczas Volkswagenwerk Ustroń). Jak pisał w swoim dzienniku, z powodu nalotów alianckich od wczesnej jesieni 1944 r. produkcja w fabryce zaczęła spadać, co tydzień następowały 2 lub 3 alarmy i ucieczka do schronów. „Niemcy popadali w coraz większą bezsilność i wściekłość, toteż 9 listopada 1944 r. we wczesnych godzinach rannych dokonało Gestapo niemieckie bestialskiego pogromu Polaków. Wystrzelali działaczy polskich, wywlekano ich z łóżek, powracających z nocnej zmiany bezlitośnie mordowano. Był to dla mnie straszny dzień, gdy rano, idąc do pracy, wszedłem na teren Ustronia i zobaczyłem na drodze pomordowanych Polaków, leżących w kałużach krwi swojej. Krzyk i płacz matek i dzieci osieroconych, kanonada karabinów maszynowych i widok tych bandytów niemieckich ociekających krwią zrobiły na mnie niezatarte wrażenie”. Ci, którzy osobiście mordowali ustroniaków, chełpili się tym, iż mają ich krew na swych ciałach i ubraniach!
Czytelnicy. Zbliża się okrągła, 80. rocznica tamtych tragicznych wydarzeń. Ostatnio, w związku z apelem w Gazecie Ustrońskiej, niemal codziennie odbywam rozmowy z rodzinami rozstrzelanych ustroniaków, z którymi przedtem nie miałam kontaktu. Przy tej okazji jak najserdeczniej dziękuję za poświęcony czas, udostępnienie bezcennych fotografii oraz przekazanie tak licznych opowieści, rzucających nowe światło na wiele faktów. 9 listopada w naszym Muzeum wyświetlony zostanie nowy film dokumentalny, zawierający o wiele więcej cennych informacji niż przed 5 laty. Ukaże się również okolicznościowa publikacja. Niestety nie udało nam się jeszcze dotrzeć do potomków wszystkich ofiar. Brakuje nam informacji na temat Jana Zonia, Wilhelma Kowalika, Józefa Sztwiertni, Pawła Macury, Alojzego Dustora, Wincentego Steca, Rudolfa Nowaka, Jana Sztwiertni, Józefa Błaszczyka, Rudolfa Szarca, Franciszka Witali. Zdobycie starych zdjęć nie zawsze będzie możliwe, jednakże każdy najdrobniejszy szczegół ma teraz znaczenie. Kolejnym pokoleniom znacznie trudniej będzie analizować tę sprawę. Musimy działać tu i teraz.
Alicja Michałek, Muzeum Ustrońskie