W ubiegłym tygodniu zapoznałam Czytelników z wiekopomnym zegarem w wieżyczce magazynu głównego Kuźni Ustroń, natomiast dziś, zgodnie z zapowiedzią, opowiem o innej potężnej machinie, która kryje się na poddaszu rzeczonego budynku, pochodzącego z końca lat 50. XIX w. Mało kto bowiem wie, że w gmachu tym od samego początku funkcjonowała winda. Jan Jarocki – patron Muzeum oraz długoletni dyrektor Kuźni, opisywał ją jako rodzaj dźwigu, którego budowa była niesłychanie, nawet jak na tamte czasy, prymitywna. Zblocze windy zawieszone było na konstrukcji dachowej, prowadnice platformy nie dochodziły do ziemi, a podwieszono je na belkach stropowych poszczególnych kondygnacji. Mechanizm wprawiany był w ruch ręcznie przy pomocy okazałej korby, co ilustruje schemat, którego sporządzenie, z powodu trudności z wykonaniem fotografii, Jarocki zlecił niejakiemu Jerzemu Adamowiczowi.
Remont magazynu głównego planowano już przed II wojną światową, były nawet gotowe projekty, ale nadejście okupanta odwlekło to przedsięwzięcie w czasie. Największą wadą tego bezcennego budynku była niewielka nośność stropów, przez co cięższe wyroby mogły być układane tylko przy jego ścianach. W 1957 r. położono temu kres, zlecając odnowienie gmachu cieszyńskiemu biuru „Miasto-Projekt”. Warunki renowacji były następujące: stropy muszą być wykonane z żelbetu i posiadać dużą nośność, fasada nie może ulec żadnej zmianie, wieżyczka z zegarem (uruchomionym ponownie w 1958 r.) ma zachować kształt identyczny z pierwotnym, zaś do transportu pionowego należy zastosować windę towarowo – osobową o nośności 5 ton. Wymiary jej kabiny miały być takie, aby z łatwością mógł wjechał doń wózek elektryczny z pełnym ładunkiem. Tak też się zaiste stało. Ówcześni architekci nie tylko potrafili zrealizować na czas planowane projekty, ale również pogodzić funkcjonalność z dbałością o zabytkowe walory obiektu, co dziś nie zawsze się zdarza.
Wspomniana winda, montowana w latach 1957-1958 r., istnieje w budynku do dziś. Jak twierdzi jego właściciel, Tomasz Musioł, jest nadal sprawna. Jej mechanizm można podziwiać w pomieszczeniu u stóp wieżyczki zegarowej, wystającym ponad płaszczyznę dachu budynku od strony południowej. Wszedłszy do środka dostrzegamy imponujący silnik z przekładnią zębatą, przenoszącą napęd na koło zębate, wprawiające w ruch stalową linę. Patrząc w dół, w otchłań szybu, oczom naszym ukazuje się kabina windy, zaś na ścianie ujrzeć możemy zmodernizowaną skrzynkę rozdzielczą. Sąsiadujący z nią napis surowo ostrzega, aby przed przystąpieniem do pracy prąd wyłączyć, a całość wywiera naprawdę piorunujące wrażenie na muzealniku. Alicja Michałek, Muzeum Ustrońskie