Sezon na łyżwy skończył się, bo nastała wyjątkowo wczesna wiosna. Posprzątano lodowisko i można już korzystać z boiska do koszykówki za budynkiem biblioteki miejskiej przy ryku.
Lodowisko działało od końca grudnia, a pieniądze w kwocie ponad 700 tys. zł na jego kupno miasto pozyskało z funduszy zewnętrznych niemal rzutem na taśmę. Na próbę usytuowano obiekt na boisku za biblioteką, prawdopodobnie znajdzie się dla niego inne miejsce, ale już tej zimy jak magnes przyciągało mieszkańców Ustronia. Wielu z nich łyżwy założyło pierwszy raz w życiu. O funkcjonowaniu lodowiska opowiedział nam piłkarz Adrian Sikora, który jest zarządcą stadionu, a na zimę został szefem lodowiska.
– Na początku byłem sceptyczny do tego pomysłu. Uważałem, że to się nie sprzeda. Okazało się jednak, że to był strzał w dziesiątkę. Widziałem dużo zadowolenia na twarzach u osób, które przychodziły z rodzinami i znajomymi by wspólnie spędzić czas na łyżwach – przyznaje Adrian Sikora.
Pomimo niedogodności, a taką niewątpliwie był brak wypożyczalni, na lodowisko tłumnie przychodziły osoby, które uprawiają specyficzny zimowy sport. Z dnia na dzień płyta boiska i teren wokół niej wyglądały coraz lepiej. Na początku była jedynie sztuczna tafla otoczona bandami oraz głośny agregat. Z czasem pojawiły się maty, stojaki z zadaszeniem i banery miasta. Z głośników można było usłyszeć żywiołową muzykę.
– Osobiście na łyżwach nigdy specjalnie nie jeździłem, ale przy okazji tego, że musiałem zajmować się lodowiskiem, a więc czyścić i przygotowywać taflę, to sam zacząłem jeździć. Teraz wiem, że w przyszłym roku na pewno też skorzystam z takiej okazji – śmieje się pracownik i trener Klubu Sportowego Kuźni Ustroń.
Nie było warunków do stworzenia profesjonalnej wypożyczalni. Można było jednak pożyczyć sprzęt, ale w określonych przypadkach. Jeśli swój udział zgłaszała szkoła, to uczniowie mogli sobie pojeździć w czasie lekcji wychowania fizycznego, a łyżwy dla ustrońskiej młodzieży były zawsze dostępne. Oczywiście bezpłatnie. Przechowywane były na stadionie miejskim przy ul. Sportowej.
Opiekun lodowiska nie zaklina rzeczywistości:
– Spotkałem się z osobami, które pytały o możliwość wypożyczenia łyżew, ale nie było w tym cienia złośliwości ani narzekania. Interesowali się tym przede wszystkim turyści, którzy przyjechali w góry na weekend czy na parę dni. Mieszkańcy znali zasady korzystania z lodowiska, ponieważ w mediach pojawiały się informacje na ten temat, więc oni wiedzieli, że trzeba przyjść z własnym sprzętem. Wypożyczalnia powinna funkcjonować. Po sezonie jesteśmy już bardziej doświadczeni i mam nadzieję, że w następnym okresie zimowym będzie to wszystko wyglądało jeszcze lepiej.
Na tafli ćwiczyli przede wszystkim uczniowie ze Szkoły Podstawowej nr 2, ale pojawili się także wychowankowie ustrońskiego technikum. Chętnie korzystano z lodowiska w cieplejsze i chłodniejsze dni, a nawet wtedy gdy padał deszcz, co chyba najbardziej zaskoczyło Adriana Sikorę:
– Nowa atrakcja w mieście odwiedzana była głównie popołudniami i wieczorami. O poranku zjawiały się pojedyncze osoby. W weekendy większe poruszenie obserwowałem od godzin południowych. Z lodowiska korzystali przede wszystkim mieszkańcy Ustronia i goście z okolicznych miejscowości, bo u nas działało najdłużej. Przykładowo przyjeżdżały do nas osoby z Wisły i Cieszyna, bo tam sezon na łyżwy skończył się wcześniej. Podczas tego okresu spotkałem się z wieloma pozytywnymi opiniami, które tylko potwierdzają, że lodowisko jest nam potrzebne.
Mateusz Bielesz