Po przyjrzeniu się losom Poniwca, dzięki Uniwersytetowi Trzeciego Wieku oraz Muzeum Ustrońskiemu, mogliśmy się przenieść na drugą stronę rzeki Wisły, na Zawodzie. Danuta Koenig, Alicja Michałek oraz Bożena Kubień opowiedziały o urokliwej dzielnicy Ustronia, która zmieniła się w ciągu 60 lat nie do poznania. Było to kolejne spotkanie „Przy kołoczu i kawie o zawodzkij sprawie”.
W poniedziałkowe popołudnie, 18 marca, mieszkańcy Zawodzia Górnego, spotkali się w Klubie Kuracjusza w sanatorium Równica, aby przyjrzeć się upływającemu czasowi. Historia, zatrzymana na mapach, fotografiach i pocztówkach przywoływała wspomnienia i anegdoty. Pamięć o przeszłości to ważna część naszego życia. Przedstawiono więc pokrótce życie zawodzian. Przypominano jak wyglądało ich życie i jak zmieniali oblicze tej dość niewdzięcznej, w kontekście uprawiania roli, ziemi.
Dzięki odkryciu przez Alicję Michałek i Kamila Podżorskiego map katastralnych z czasów habsburskich, a konkretniej z I połowy XIX wieku, uczestnicy spotkania mogli przyjrzeć się obszarom, które zajmowały od setek lat rodziny mieszkające na Zawodziu. Posiadały one mniejsze i większe gospodarstwa. Świadczy to niewątpliwie o wielopokoleniowym charakterze żyjących tu siedloków i przywiązaniu do ziemi swoich przodków. Oczywiście w ciągu dziesiątek lat zmodernizowano domostwa i stodoły, zamieniając drewniane budynki na trwalsze, murowane. Ten stan trwał aż do decyzji o budowie dzielnicy uzdrowiskowej na Zawodziu, która całkowicie zmieniła obraz rolniczych przysiółków.
Oprócz tego, że mogliśmy poznać nazwiska wszystkich rodzin, to niektórym z nich przypatrzyliśmy się bliżej. Np. Cholewowie z Pustek według legendy przybyli tu w XVIII w. w wyniku prześladowań religijnych, zajmując opustoszałe gospodarstwo, którego właściciele zmarli podczas epidemii. Stąd nazwa Pustki. Co ciekawe matka prof. Jana Szczepańskiego pochodziła z Pustek. Było to wzorowe gospodarstwo, po którym pozostał dziś opustoszały dom oraz fragment kamiennej ściany obory. Część pól zarosła krzakami, a większość dawnej ziemi uprawnej zabrano pod piramidy. Ostatnia właścicielka, Anna Cholewianka, zmarła bezpotomnie. Takich niezwykłych historii mogliśmy usłyszeć dużo więcej.
Kolejną część wydarzenia poświęcono letnikom i wczasowiczom, a raczej osobom, które udostępniały im swoje domostwa. Na terenie dzielnicy do dziś zachowały się najpiękniejsze w Ustroniu wille, z których najstarsze liczą sobie ponad sto lat. Są to pamiątki po tzw. starym, romantycznym Zawodziu. Przypomnijmy chociaż jedną z nich o charakterystycznym dawniej wyglądzie. Zameczek, bo o nim mowa, znajduje się przy ul. Gościradowiec 4-6, a wybudowany został w 1901 r. Pierwszym właścicielem był dr Gottfried Kunz, drugim Isidor Schwarz, a następnie Ludwik Konarzewski senior. Od 1957 r. znajdował się w nim ośrodek wczasowy Fabryki Palenisk Mechanicznych w Mikołowie. Był to pierwszy pensjonat o charakterze letniskowym, wzniesiony na terenie Ustronia, z trochę bajkową architekturą.
Sporo uwagi poświęcono dolinie potoku Gościradowiec, która była największą atrakcją uzdrowiska już pod koniec XIX w. Było to również miejsce prestiżowe w dawnym Ustroniu, uwiecznione na niezliczonych pocztówkach i fotografiach. Wzdłuż potoku biegła romantyczna ścieżka do Źródła Żelazistego, pełna wodospadów oraz miejsc z ławeczkami. To tam odbywano niedzielne spacery w odświętnych ubraniach (po kościele), a w pawilonie przy źródełku serwowano smaczne jadło i napitki. Źródło Żelaziste zostało odkryte w 1883 r. w dawnej sztolni (kopalni rudy żelaza) przez Jana Kubischa. W 1899 r. Towarzystwo Miłośników Ustronia wybudowało obok pawilon restauracyjny, tworząc w dolinie najpopularniejsze miejsce spotkań letników oraz mieszkańców Ustronia. Organizowano tu koncerty, zbudowano także podium do zabaw tanecznych.
W 1938 r. w miejscu rozebranego pawilonu stanął nowoczesny pensjonat Emila Brycha – Źródło Żelaziste.
Charakter dzielnicy zmienił się na nie do poznania od drugiej połowy XX wieku. W latach 60. zapadła decyzja o budowie Dzielnicy Leczniczo-Rehabilitacyjnej.
W tym miejscu Danuta Koenig podzieliła się swoją refleksją o wywłaszczeniu chłopów. Siedlocy stali się ofiarą złożoną na ołtarzu idei budowy nowoczesnego uzdrowiska, które dziś podziwiają miłośnicy architektury modernistycznej. To dzięki staraniom gen. Jerzego Ziętka mogły powstać piramidy, które są chlubą i wizytówką naszego miasta. Nie można więc ówczesnych decydentów wymazywać, ot tak sobie, z naszej przestrzeni. To dzięki nim, a przede wszystkim dzięki wojewodzie katowickiemu, pod samą Równicą mamy kilka tysięcy miejsc noclegowych. Nie wolno o tym zapominać.
Na zakończenie przedstawiono najbardziej znamienitych mieszkańców tej pięknej dzielnicy. Oczywiście palma pierwszeństwa należy do prof. Jana Szczepańskiego, światowej sławy socjologa. Zasłużonymi osobami są też siostrzenice profesora, Anna Gluzianka nadal czynnie uczestnicząca w naszym życiu kulturalnym i Lidia Troszok, globtroterka oraz oczywiście jej nieżyjący mąż, Fojt Ludwik Troszok. To dzięki jego staraniom wybudowano trwałe betonowe mosty na Wiśle. Zasług dla rozwoju miasta miał zresztą bardzo wiele. Z Zawodzia wywodził się także prof. Sławomir Sokół – botanik, mykolog oraz jego matka, Zofia Sokół, malarka i hafciarka.
Tradycyjnie pożegnano się wspólnie odśpiewaną pieśnią „Ojcowski dom”, który wybrzmiewa na każdym spotkaniu. Czekamy na kolejne, przy kawie i kołoczu.