Rozmowa z burmistrzem Ustronia Przemysławem Korczem
Pięć i pół roku kadencji, a na koniec burmistrz strzelił sobie „w kolano” skrzyżowaniem ul. Katowickiej i Cieszyńskiej. Co Pan na takie, rozpowszechniane w internecie podsumowanie kadencji?
Mało wnikliwe podsumowanie ponad pięciu lat życia miasta i jego mieszkańców… Trudno też powiedzieć, że burmistrz sobie w coś strzelił… Prawda jest taka, że nie żyjemy w próżni i są w mieście obszary poza naszą kompetencją. Nie można się na to obrażać, trzeba z tym żyć. Inwestycja, która znacznie utrudniła komunikację na granicach miasta, nie jest miejska i nie miasto za nią odpowiada. Podczas jej realizacji doszło do koncentracji niekorzystnych zbiegów okoliczności, które zastopowały prace, ale dzięki mojej interwencji i wspólnym ze Starostwem Powiatowym rozmowom z Zarządem Dróg Wojewódzkich wznowiono realizację. Wyjaśniałem już szczegółowo na łamach Gazety Ustrońskiej, na czym polegają trudności z dokończeniem remontu i nie chcę się tu powtarzać. Prace zakończą się w najbliższym możliwym terminie, bez zbędnej zwłoki, ul. Komunalna zostanie zmodernizowana i stanie się prawdziwą drogą z profesjonalną podbudową, ewentualne szkody powstałe na ul. A. Brody zostaną naprawione. Przeanalizujemy też finansowanie tych prac, czyli kto powinien zapłacić za niezaplanowane inwestycje.
Oczywiście, że jest to niewygodny temat, bo o wszystko obwinia się burmistrza, ale stawiam się wszędzie tam, gdzie Ustroniaków dotykają jakieś problemy i staram się je rozwiązywać. Nie jestem cudotwórcą i nie jestem wszechwiedzący, choć niektórzy chyba tak myślą. Co by się nie działo, piszą: „Niech burmistrz coś zrobi!”. I burmistrz robi, ale nie dlatego, że zostaje wezwany do tablicy, tylko dlatego, że czuje się odpowiedzialny za miasto i mieszkańców. Jedna z kandydatek na radną w zbliżających się wyborach zorganizowała na Śląsku happening, podczas którego rozwinęła swoje interpelacje, a one zajęły 30 metrów papieru. Widowiskowe, ale na mnie nie robi wrażenia. Ja wiem, co jest do zrobienia i jakie są problemy. Każdego dnia słucham o potrzebach i bolączkach, ale wiem też, że samym pisaniem niczego się nie zdziała. Trzeba zakasać rękawy, spotkać się z inwestorami, wykonawcami, porozmawiać z decydentami. Tłumaczyć, argumentować, wskazywać na własne działania i wykazywać wolę współpracy. Wydeptywać ścieżki w urzędach wojewódzkich i w ministerstwach. Pisma są konieczną formalnością, ale tylko formalnością.
Gdybyśmy tylko pisali, to nie zrealizowalibyśmy w tej kadencji inwestycji za ponad 78 mln złotych. Od lat było wiadomo, że trzeba wyremontować staw kajakowy, ale to my pozyskaliśmy na to prawie 10 mln zł, od lat wymagały rozwiązania kwestie skrzyżowań na DW941, ale to my doprowadziliśmy do szczęśliwego finału modernizację skrzyżowania w Hermanicach, doprowadziliśmy do zmiany organizacji ruchu nad Manhatanem i teraz czekamy na modernizację i światła na skrzyżowaniu na Poniwcu. Sprawa bezpieczeństwa dzieci chodzących do szkoły w Lipowcu była znana od lat, ale to my zrobiliśmy przebudowę, zrobiliśmy chodnik wzdłuż Skoczowskiej od ul. Folwarcznej do ul. Lipowskiej i wiele innych, historycznych chciałoby się powiedzieć, inwestycji.
Co Pana zaskoczyło na stanowisku burmistrza? Co było najtrudniejsze?
Z samorządem jestem związany od 2004 roku najpierw jako radny, potem jako prezes miejskiej spółki, a przez kilka miesięcy nawet dwóch. Mechanizmy działania samorządu znałem. Co mnie zaskoczyło? Nic. Jedynie skala zjawisk. Wyzwaniem była dla mnie ich ilość, ciężar i nieprzewidywalność. Nie będę omawiał roku za rokiem, ale przypomnę początki tej niezwykłej kadencji.
W roku 2019 realizowaliśmy budżet, który otrzymaliśmy w spadku po poprzedniej kadencji. Z radnymi z Klubu Projekt USTROŃ i współpracującymi z nami rajcami szykowaliśmy się do wrzucenia wyższego biegu. Gościliśmy w naszym mieście ministra Woźniaka i zostaliśmy wybrani do pionierskiego programu antysmogowego Geostrateg. Byliśmy jednym z pierwszych miast w Polsce, w którym przeprowadzono inwentaryzację źródeł ciepła i na podstawie naszych doświadczeń wdrażane były rządowe systemy antysmogowe w całym kraju. Na koniec roku pozyskaliśmy jeszcze dodatkowe środki zewnętrzne, dzięki którym zrealizowaliśmy z rozmachem kolejny etap przebudowy ul. Szpitalnej i wyremontowaliśmy ul. Fabryczną, a także zrealizowaliśmy modernizację ul. Źródlanej. To były spektakularne remonty, zrealizowane po latach oczekiwania. Zakończyliśmy też plan przekazywania ustrońskim Ochotniczym Strażom Pożarnym średnich samochodów bojowych, gdy swój pierwszy w historii nowy wóz odebrała jednostka w Lipowcu. Okazało się wprawdzie, że dofinansowanie z miasta musi być dużo większe, ale i na to znaleźliśmy środki. To były bardzo poważne inwestycje, pozwalające z optymizmem patrzeć w przyszłość.
I wtedy przyszła pandemia…
Świat się zatrzymał i Ustroń również się zatrzymał, ale samorząd musiał działać. Nie miałem ani jednego dnia na oswojenie się z sytuacją, na zastanowienie się. Powołałem sztab kryzysowy w mieście, odbyłem wiele spotkań ze służbami mundurowymi – policją, strażą pożarna, strażą miejską oraz konferencje online z wojewodą, starostą, burmistrzami i wójtami innych gmin, ze służbami sanitarnymi. Nie dostaliśmy gotowych procedur od rządu, musieliśmy działać, choć czasem bez przepisów lub z niejasnymi wytycznymi. Jako burmistrz Ustronia organizowałem pierwszy covidowy pogrzeb w powiecie cieszyńskim. To było dla mnie zaskoczenie, gdy okazało się, że państwo nie ma przygotowanych procedur na tego typu okoliczności. Część rodziny zmarłego była w szpitalu, część na kwarantannie, trzeba było decydować. Dzięki konsultacjom z lekarzami z województwa dolnośląskiego, gdzie odnotowano pierwsze zgony w Polsce, i rozmowom z właścicielami zakładów pogrzebowych mogłem rozwiązać tę skomplikowaną i jednocześnie delikatną sytuację.
Motyw braku jasnych przepisów przewijał się przez całą kadencję.
Tak, ale najbardziej zaskoczyły i zasmuciły mnie próby manipulacji centralnymi aktami prawnymi. Musiałem podejmować trudne decyzje, a jedną z nich była odmowa wydania danych adresowych do wyborów kopertowych. Postąpiłem wówczas zgodnie z moimi przekonaniami i mając na uwadze dobro mieszkańców, choć nikt nie mógł wiedzieć, jak się to skończy i jakie w stosunku do mnie zostaną wyciągnięte konsekwencje. Działałem w granicach i na podstawie prawa, mimo iż prawo było centralnie rozmywane przez mnogość interpretacji. W takich sytuacjach trzeba wykazać się umiejętnością podejmowania decyzji i twardością własnych poglądów. Nie ma miejsca na wstrzymywanie się od głosu.
Ledwo co wygasiliśmy pandemię, a w lutym 2022 roku wybucha wojna.
Szczerze mówiąc na początku nie spodziewałem się, że ten konflikt osiągnie taką skalę i będzie się wiązał z tak poważnymi ruchami migracyjnymi. Szybko jednak zdałem sobie sprawę z tego, że Ustroń, mimo iż leży stosunkowo daleko od granicy, odegra ważną rolę w przyjmowaniu uchodźców. I tutaj wielki szacunek i ukłon w stronę mieszkańców, którzy niemal od pierwszego dnia wojny pomagali Ukraińcom – jeździli na granicę, zbierali żywność i inne potrzebne artykuły, przyjmowali uchodźców. Ja w tym czasie mobilizowałem siły samorządowe i kiedy pierwsza fala entuzjazmu trochę opadła, mieliśmy już gotowe procedury i mogliśmy wkroczyć z bardziej zorganizowaną pomocą. Powstały plany działania, rozdzieliliśmy kompetencje. W pewnym okresie byliśmy na pierwszym miejscu w województwie, jeśli chodzi o proporcję liczby mieszkańców do uchodźców. Przyjechało do nas około 3 tysiące obcokrajowców, ale dzięki sprawnemu zarządzaniu liczba ta nie zakłóciła funkcjonowania miasta, nie doszło do zamieszek, nie nasiliła się przestępczość. To zasługa wielopłaszczyznowej współpracy miasta, właścicieli bazy hotelowej, policji, straży miejskiej, szkół, instytucji miejskich, parafii, organizacji pozarządowych i prywatnych osób. Szybko uruchomiliśmy konto do wpłat, przyjmowaliśmy i przekazywaliśmy dary, koordynował to Miejski Dom Kultury „Prażakówka”, jego pracownicy i mieszkańcy-wolontariusze, później włączyły się parafie. Przyjmowaliśmy też dary od ustroniaków i organizacji charytatywnych zza granicy. Wymagało to oczywiście koordynacji, bo nic się nie dzieje samo, ale Ustroń kolejny raz się sprawdził.
Cała ta kadencja pokazała, że miasto zarządzane w taki, a nie inny sposób, jest odporne na kryzysy gospodarcze, migracyjne, polityczne. I odporne na niestandardowe pomysły władz centralnych… W tej kadencji pierwszy raz w historii samorządu burmistrz zajmował się sprzedażą węgla. A jednak potrafiłem poruszać się w gąszczu niejasnych przepisów, a miejscami wobec ich braku, i zgodnie z prawem dostarczyłem mieszkańcom węgiel. Byliśmy jedną z pierwszych gmin w województwie śląskim, która dysponowała polskim węglem dobrej jakości, a nie marnym surowcem sprowadzanym z końca świata. Podjęliśmy się tego narzuconego zadania i zrealizowaliśmy go jak najsensowniej dla dobra mieszkańców.
Urzędnicy są chyba jedną z najczęściej krytykowanych grup zawodowych, jak Pan ocenia swoich pracowników?
Już dużo o tym mówiłem, ale skoro jest to wywiad podsumowujący kadencję, to nie mogę nie powiedzieć szczerego i z serca płynącego „dziękuję” wszystkim, którzy przez tą kadencję ze mną pracowali. Myślę, że urzędnicy ratusza nigdy wcześniej nie musieli się wykazywać taką odwagą, pracowitością, ale i elastycznością. Urząd Miasta pracował przez całą pandemię, oczywiście w specjalnych warunkach, ale nikt nie zastał zamkniętych drzwi. Pracownicy urzędu dali sobie radę ze wszystkim, co było związane z pandemią, potem z wydawaniem dokumentów i obsługą uchodźców, ze zbieraniem wniosków i dopłatami za gaz, ze sprzedażą węgla itp. Z wszystkimi trudnościami poradzili sobie doskonale dyrektorzy instytucji miejskich – Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, Miejskiego Domu Spokojnej Starości, Prażakówki, szkół i przedszkoli, również ich pracownicy, strażacy ochotnicy, strażnicy miejscy, nawet taksówkarze, którzy rozwozili jedzenie w pandemii. Bardzo dużo pomogły stowarzyszenia, wspierali nas duchowni i parafie.
Musiałbym tu długo wymieniać, gdybym chciał wskazać każdego zaangażowanego człowieka. Kiedy wydarzyła się tragedia i wybuch gazu zniszczył dom w Polanie, nasze służby pokazały, że działają na bardzo wysokim poziomie. Wszyscy dowódcy z województwa to podkreślali. Pani dyrektor Szkoły Podstawowej nr 3 przyjechała wtedy, otworzyła placówkę dla strażaków, pracownicy szkoły przygotowywali dla nich ciepłe napoje i posiłki. Chcę, żeby donośnie wybrzmiało moje uznanie i szacunek dla ustroniaków, którzy nie tylko chętnie niosą pomoc, ale są w tym profesjonalni, skuteczni i jeszcze skromni. Niestety zawsze głośniejsi są ci, którzy krytykują. Ci, którzy robią dobre rzeczy, robią to raczej w ciszy i nie chwalą się.
Ludzie potrafią być ofiarni, ale czasem potrafią też dopiec. Czy był taki moment, gdy pomyślał Pan, po co mi to było?
Nie, ale był taki moment, takie wydarzenie, które pokazało, że są w społeczeństwie, także w tym naszym wspaniałym Ustroniu, osoby sfrustrowane, które nie akceptują tego, że można robić coś wspólnie, tworzyć społeczeństwo obywatelskie i wspólnotę mieszkańców bez względu na poglądy, bez względu na wyznanie, na to, skąd jesteśmy. Było to podpalenie wieńca adwentowego w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia 2019 roku. Niestety nie wykryto sprawców. To był taki pierwszy sygnał, że ludzie są w stanie posunąć się do skrajnych działań. Na początku kadencji, w pierwszym wywiadzie w Gazecie Ustrońskiej powiedziałem, że chcę być burmistrzem wszystkich mieszkańców, bez względu na to, czy na mnie głosowali, czy nie. Starałem się konsekwentnie tę obietnicę spełniać. Spotykałem się z wszystkimi, również z tymi, którzy się ze mną nie zgadzali. Raz nie wpuściłem do ratusza ludzi z kamerami, gdyż dostałem ostrzeżenie przed nimi z Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych z Warszawy. Jako samorządowiec byłem przygotowany na codzienną krytykę, która jest nieodzownym elementem wolnego społeczeństwa. Szkoda tylko, że często jest to krytyka schowana za fejkowymi kontami internetowymi, pisana przez anonimowe osoby, które nie chcą dyskusji. Chcą krytykować dla samej krytyki, w większości przypadków nie mając elementarnej wiedzy na temat zjawiska, które krytykują. Niewiedza rodzi strach, a strach rodzi agresję.
Punktem kulminacyjnym dziesiątek, setek atakujących mnie postów i komentarzy był zwykły, papierowy list wysłany w 2023 roku do redakcji Gazety Ustrońskiej. W liście tym anonimowy autor pisze, że za to, co robię, został na mnie wydany wyrok śmierci. To był dla taki mnie szok, że chciałem zbagatelizować tą treść, jakoś sobie ją wytłumaczyć, potraktować jako żart, ale wtedy przypomniał mi się początek kadencji, styczeń 2019 roku i morderstwo prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. W trakcie śledztwa wyszło na jaw, że tego strasznego czynu dokonał człowiek o słabej psychice, prawdopodobnie podjudzony polityczną nagonką. Taką nagonkę odczuwam już od dłuższego czasu, co jest zrozumiałe, bo zbliżamy się do końca kadencji, ale wszystko ma swoje granice. Nie ma mojej zgody na szkalowanie, półprawdy, oszczerstwa.
Walka polityczna naprawdę przybiera niepokojące rozmiary. We wrześniu ubiegłego roku, kiedy zaproponowałem Łukaszowi Sitkowi stanowisko wiceburmistrza, grożono mu poważnymi konsekwencjami, jeśli przyjmie to stanowisko. Podczas Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy wynajęto niebezpiecznego człowieka, by podszył się pod darczyńcę i wylicytował saunowanie z burmistrzem. Takie rzeczy dzieją się w naszym mieście! Kto jest ich autorem? Kto jest w stanie podpalić wieniec adwentowy i wykorzystywać szlachetną akcję charytatywną? Były to dla mnie trudne momenty, ale nie złamały mnie, mam zamiar dalej realizować wytyczone sobie cele.
Jako burmistrz sprawdził się Pan w kryzysowych sytuacjach?
Uważam, że tak, ale nie chciałbym, żeby ta kadencja była pamiętana tylko jako kryzysowa. Ta kadencja miała dwie twarze – zmagań z zewnętrznymi trudnościami i równocześnie intensywnej pracy na rzecz rozwoju miasta. Dzięki dobremu zarządzeniu Ustroń okazał się odporny na kryzysy, a jednocześnie zrealizował inwestycje za rekordową sumę ponad 78 milionów złotych, licząc tylko najpoważniejsze zadania. Jeśli jeszcze doliczymy przebudowę skrzyżowania w Hermanicach, którą na naszym terenie i dla nas wykonał Zarząd Dróg Wojewódzkich, to mamy ponad 90 mln złotych wydanych na inwestycje, a nie wliczam do tej sumy remontu stawu kajakowego za ponad 13 mln zł, bo inwestycja trwa. Wykorzystaliśmy w tej kadencji rekordową sumę środków zewnętrznych – prawie 50 mln złotych.
Takie osiągnięcia nie są dziełem przypadku, to efekt umiejętnego zarządzania. Z wykształcenia jestem farmaceutą, ale żeby podnosić swoje kompetencje i jak najlepiej wykonywać pracę burmistrza, ukończyłem studia z zarządzania na poziomie MBA. Na dobre wyniki Ustronia złożyły się również moje osobiste znajomości i aktywności w różnych ogólnopolskich organizacjach i branżowych stowarzyszeniach, jak choćby w Polskiej Organizacji Turystycznej, do której zostałem powołany przez ówczesnego premiera Jarosława Gowina. To za pośrednictwem tej organizacji osobiście pozyskałem dla Ustronia prawie 10 mln złotych z Funduszu Gmin Górskich.
Mówi Pan o kontaktach z politykami, ale politycznie nie było Panu po drodze z rządzącymi.
Dzięki konkretnym kompetencjom mogłem nawiązywać kontakty z politykami różnych partii. Kluczem do sukcesu, do skuteczności jest umiejętność zjednywania sobie ludzi, nawet tych, którzy stoją po przeciwnej stronie preferencji politycznych. Nie ukrywam, że kiedyś byłem związany z Platformą Obywatelską, ale w rozmowach z politykami Prawa i Sprawiedliwości, które to ugrupowanie było przy władzy przez cały czas trwania mojej kadencji, występowałem w roli samorządowca. Nawiązałem wiele dobrych kontaktów na różnych szczeblach władzy – z samorządowcami powiatowymi, wojewódzkimi, z gospodarzami sąsiednich gmin. Miałem bardzo dobre relacje ze Starostwem Powiatowym, z Urzędem Marszałkowskim, z wieloma politykami w Warszawie i mogę powiedzieć, że takie wszechstronne kontakty są kluczem do sukcesu. Nie wystarczy chcieć, trzeba mieć kompetencje, a ja je zdobywałem na wszystkich szczeblach pracy samorządu w mieście. Dało mi to pewną swobodę poruszania się, ale też wiedzę, w jaki sposób zarządzać miastem i zdobywać, nawet w trudnych czasach, środki zewnętrzne.
Jednym z moich postulatów w kampanii wyborczej było stworzenie w ratuszu wydziału pozyskiwania środków zewnętrznych. Utworzyłem go i mimo iż strumień środków z Unii Europejskiej był zablokowany, a środki państwowe często kierowano po linii politycznej, uzyskaliśmy rekordowe dopłaty do naszych inwestycji. Zachęcam do zajrzenia na stronę internetową: www.inwestycje.ustron.pl, na której przedstawiamy najważniejsze zadania, które wykonaliśmy przez ostatnie 5 lat. Znajdziecie tam państwo takie wielkie realizacje, jak przebudowa ul. Lipowskiej, remont ul. Fabrycznej, Szpitalnej, Źródlanej, Skalica, Bładnickiej, ścieżki rowerowe, chodnik przy Skoczowskiej, staw kajakowy. Do tego, co wygodne szybko się przyzwyczajamy, ale warto się przekonać, jak bardzo Ustroń zmienił się w ostatniej kadencji. Zrealizowaliśmy też wiele inwestycji, których nie widać gołym okiem – dziesiątki kilometrów kanalizacji, wodociągów czy remont oczyszczalni ścieków, bez której miasto nie mogłoby funkcjonować.
Czy przewiduje Pan, że w najbliższym czasie będzie więcej pieniędzy do wykorzystania?
Szacuje się, że w następnych latach do Polski popłynie 600 miliardów złotych środków unijnych. To jest gigantyczna kwota i trzeba naprawdę doświadczonego zarządcy, żeby jak najwięcej pieniędzy trafiło do naszego miasta. Liczyć się będzie zdolność pozyskiwania środków, ale już trzeba mieć przygotowane projekty i to w różnych dziedzinach. I my te projekty mamy, bo pracowaliśmy nad nimi przez całą kadencję. Część już wykorzystaliśmy, reszta czeka. Nie wiemy jeszcze, na jakie konkretne działania i programy skierowane zostaną pieniądze, ile ich pójdzie na infrastrukturę, a ile na tzw. miękkie projekty. W tej trudnej kadencji pozyskaliśmy prawie 50 mln złotych na inwestycje, ale także na projekty oświatowe, pomoc społeczną, ekologię, a w tej sumie nie ma nawet dotacji uzdrowiskowej, która mimo wielomiesięcznego lockdownu również przyniosła nam duże środki przeznaczone na konkretne inwestycje.
Realizujemy inwestycje z wielkim rozmachem, za duże pieniądze, ale zdarza się, że problemem są uzgodnienia z różnego rodzaju instytucjami państwowymi. Na przykład z Wodami Polskimi przy realizacji ścieżek rowerowych nad Wisłą.
Jak już wspominałem, nie żyjemy w próżni i trzeba się dogadywać nie tylko z Wodami Polskimi, ale też z Zarządem Dróg Wojewódzkich, z Tauronem, z Lasami Państwowymi i w tej kadencji również z PKP, które realizowało potężną modernizację kolei na odcinku od Bronowa do Wisły Głębce. Było kilka trudnych momentów, ale dzięki rozmowom, spotkaniom, zaangażowaniu całego zespołu ludzi, którzy ze mną pracują, udało się między innymi zapobiec zamknięciu kilku przejazdów. Najtrudniej było na Brzegach, gdyż przejazd znajdował się na terenie prywatnym. Groziło nam zamknięcie przejazdu i odcięcie mieszkańców ul. Nadrzecznej od ul. 3 Maja. Dzięki intensywnym rozmowom z inwestorami, błyskawicznym decyzjom w urzędzie oraz dobrej woli właścicieli odkupiliśmy teren, żeby stał się publiczny i żeby PKP mogło utrzymać przejazd. Nie tylko utrzymaliśmy przejazd, ale zyskaliśmy przystanek Ustroń Brzegi. Z tego, co mówią mi mieszkańcy, obecnie pociąg wykorzystywany jest jako komunikacja miejska. Cały czas trzymaliśmy rękę na pulsie, szefowie całej inwestycji bywali w Ustroniu i odbyliśmy wiele spotkań. Obok nowego przystanku Ustroń Brzegi znajdują się korty tenisowe, teraz budujemy nowoczesny parking, a to pozwoli przenieść w tamten rejon część ruchu turystycznego z okolic ul. Grażyńskiego.
Gdyby miał Pan wskazać jedną kluczową, rzutującą na przyszłość Ustronia sprawę, która została zrobiona w tej kadencji, to co by to było?
Sprawne przygotowanie przez urząd i jednogłośne przez radnych przyjęcie planu zagospodarowania przestrzennego dla części strefy uzdrowiskowej na Zawodziu, gdzie realizowana będzie gigantyczna inwestycja – modernizacja i rozbudowa uzdrowiska. Muszę powiedzieć, że dzięki moim osobistym kontaktom, pracy radnych i urzędników bardzo dobrze układała się w tej kadencji współpraca z Uzdrowiskiem Ustroń i bardzo cieszymy się, że właściciel podjął decyzję o rozbudowie. W mojej opinii będzie to czwarty krok milowy w historii Ustronia. Pierwszym było założenie huty, drugim rozwój uzdrowiska w okresie międzywojennym, trzecim budowa Zawodzia, a czwartym jest jej dokończenie z poszanowaniem projektu architektonicznego Henryka Buszki i Aleksandra Franty. To zapewni rozwój Ustronia na następne kilkadziesiąt lat jako nowoczesnego uzdrowiska, centrum medycznego i ośrodka odnowy biologicznej. Grupa American Heart of Poland mogłaby taką inwestycję przeprowadzić w każdym miejscu w Polsce, ale zrobi to właśnie w Ustroniu, między innymi dlatego, że udowodniłem, iż ustroński samorząd jest godnym partnerem takiego przedsięwzięcia, że jesteśmy sprawni legislacyjnie i potrafimy zadbać o inwestycje w infrastrukturę drogową i wodno-kanalizacyjną, która rzutuje na funkcjonalność całej dzielnicy.
Sceptycy spytają, co będą mieli mieszkańcy z modernizacji uzdrowiska?
Ustroń bez uzdrowiska byłby jednym z wielu górskich miasteczek turystycznych. Dzięki temu, że jesteśmy uzdrowiskiem mamy i będziemy mieć z czego żyć, gdzie pracować, za co utrzymywać drogi, szkoły i realizować inwestycje. A bardziej przyziemnie, dzięki temu, że miasto ma dochody, mogliśmy nie podnieść ostatnio opłaty za śmieci, bo stać nas na dopłacenie mieszkańcom z budżetu miasta. Stać nas na wkłady własne, gdy staramy się o środki zewnętrzne. Stać nas na utrzymanie Żłobka Miejskiego i dofinansowanie programów w placówkach oświatowych.
Miasto to bardzo skomplikowany mechanizm, a jego dobrobyt zależy od budżetu i działań miasta, ale i od zamożności oraz aktywności mieszkańców. W różnych rankingach Ustroń znajduje się w czołówce miast dobrych do mieszkania, a na to składa się wiele kwestii. Są one zauważane przez gości, ale czasem nie doceniane przez Ustroniaków, bo stały się dla nich codziennością. Są to zieleńce, parki, miejsca do wypoczynku, bulwary nad Wisłą, place zabaw, ścieżki rowerowe, dobre drogi, kanalizacja, inne inwestycje komunalne, dostęp do mediów, ale też sprawy społeczne – dostępność do przedszkoli, szkół, wysoki standard obiektów, poziom nauczania, społeczeństwo obywatelskie, wyrażające się dużą liczbą aktywnych organizacji pozarządowych.
Ważną kwestią jest też bezpieczeństwo mieszkańców, o które zadbaliśmy, uruchamiając w 2023 roku nowoczesny system monitoringu, który w najbliższych latach będzie się rozwijał na wszystkie dzielnice. Mamy potwierdzone działania ratujące życie, które podjęli pracownicy Miejskiego Centrum Monitoringu. Wiele osób zgłasza się z prośbą o udostępnienie nagrań w sprawie różnych zdarzeń – kradzieży, kolizji. Z monitoringu korzysta policja, gdyż nagrania mogą być wykorzystywane w postępowaniu sądowym. To jest kamień milowy w kwestii bezpieczeństwa Ustronia, co widać po statystykach wykrywalności pewnych zjawisk.
Minusem tego, że Ustroń jest takim dobrym miastem do mieszkania są wysokie ceny nieruchomości.
Ludzie muszą przede wszystkim mieć gdzie mieszkać. W Ustroniu nieruchomości są drogie i miasto stara się zadbać o tych, których nie stać na ceny deweloperskie. W ubiegłym roku spółka miejska – Towarzystwo Budownictwa Społecznego oddała ponad 40 nowych mieszkań, a miasto pozyskało środki zewnętrzne i wyremontowało budynek przy ul. Daszyńskiego, w którym powstało kolejnych 20 mieszkań. Mieszkalnictwo to jest bardzo skomplikowana i bardzo kosztowna dziedzina działalności samorządu. W powiecie cieszyńskim tylko Ustroń dał ludziom mieszkania.
Jesteśmy też jedną z niewielu gmin w powiecie, która zapewnia opiekę nad najmłodszymi dziećmi, żeby młodzi rodzice mogli pracować. Nasz Żłobek Miejski słynie z bardzo dobrej opieki i wysokich standardów. Dodajmy jeszcze, że podobnie jak wszystkie placówki oświatowe jego budynek został gruntownie zmodernizowany – ocieplony, wyposażony w ekologiczne ogrzewanie, pompę ciepła, fotowoltaikę, ma wymienione okna i dach. To jest też standard ustrońskich przedszkoli i szkół, a także Miejskiego Domu Spokojnej Starości, bo dbamy o najmłodszych, ale i o naszych seniorów. W Domu przy ul. Słonecznej nie tylko zrobiliśmy remont, ale też zamontowaliśmy windę. Druga nowa winda ułatwia dostęp do Miejskiej Biblioteki Publicznej. Jeśli chodzi o politykę senioralną, to w 2019 roku powołaliśmy Radę Seniorów Miasta Ustroń, kiedy tylko sprawy prawne zostały załatwione, przekazałem na rzecz seniorów dom przy ul. M. Konopnickiej. Teraz dopełniamy formalności w celu powołania Klubu Seniora. Wracając do najmłodszych. Budowa czy stworzenie drugiego żłobka to jedno z wyzwań na następną kadencję. Taka placówka jest niezbędna, jeśli chcemy zatrzymać w Ustroniu młodych.
W przypadku przedszkoli i szkół nie ma problemu z miejscami. W 2019 roku przeprowadziliśmy audyt placówek oświatowych i zrobiliśmy reformę, tworząc zespoły szkolno-przedszkolne. Mogę się pochwalić, że za mojej kadencji odbyła się pierwsza pikieta na rynku. Trochę żartuję sobie, ale to były niełatwe chwile. Chciałem zracjonalizować wydatki na oświatę, a nie działać wbrew mieszkańcom. Zostało to źle odebrane, niektóre wypowiedzi przeinaczano, ludzie obawiali się likwidacji szkół. Ja jednak cały czas stanowczo powtarzałem i teraz też podtrzymuję te słowa, że jeśli tylko będę miał coś do powiedzenia w Ustroniu, nie będzie likwidacji żadnej szkoły ani przedszkola. Ostatecznie po wielu rozmowach z rodzicami, nauczycielami, dyrektorami zmodyfikowałem pierwotne założenia. Powstały trzy zespoły szkolno-przedszkolne – nr 2 w Dolnym Ustroniu, nr 3 w Nierodzimiu i nr 4 w Lipowcu, a przedszkole nr 4 w Hermanicach i Przedszkole nr 7 na Manhatanie pozostały odrębnymi jednostkami. Od czasu utworzenia zespołów nie dotarła do mnie ani jedna skarga na ich funkcjonowanie.
Czego w Ustroniu brakuje?
Mógłbym się rozmarzyć na temat wielu rzeczy, które chciałbym widzieć w Ustroniu, ale trzeba się koncentrować na najpilniejszych inwestycjach i jednocześnie cały czas szukać środków na kolejne. Na szczęście w tej kadencji byliśmy skuteczni w jednym i drugim, jak już wspomniałem, zrealizowaliśmy inwestycje za ponad 78 mln złotych i pozyskaliśmy prawie 50 mln złotych środków zewnętrznych. Są jeszcze miejsca w Ustroniu, gdzie nie ma sieci wodociągowej, nie wszędzie jest też kanalizacja, choć dotyczy to już zaledwie dwóch procent budynków. Zostały najtrudniejsze tereny, najkosztowniejsze inwestycje, a już trzeba się brać za renowację najstarszych nitek. Na szczęście pozyskaliśmy ponad 5 mln zł na modernizację oczyszczalni ścieków, bo tego typu inwestycje są mało spektakularne, a jednak niezbędne. Całość modernizacji będzie kosztować ponad 20 mln, ale staramy się to robić stopniowo, za pieniądze z zewnętrznych funduszy.
Brakuje nam pełnowymiarowej hali sportowej. Spotkałem się z przedstawicielami wszystkich klubów i stowarzyszeń sportowych i wszyscy oni orzekli, że hala jest nam potrzebna. Mamy bardzo dobre kluby z osiągnięciami, które prowadzą dużo zajęć z naszymi dziećmi i młodzieżą. Trudno jest zrobić grafik, żeby wszyscy się pomieścili na naszych salach gimnastycznych. Gdy dorośli ustroniacy chcą sobie pograć czy to w ręczną, czy w siatkówkę, też mają problem z dostępnością. Oczywiście mam na uwadze MKS Ustroń, który z powodu braku pełnowymiarowej hali w Ustroniu i odmowy udostępnienia sal w sąsiednich gminach musiał zrezygnować z rozgrywek w II lidze. Bardzo nad tym ubolewałem. Hala oczywiście nie powstanie błyskawicznie, ale zagwarantowaliśmy pieniądze w budżecie i w tym roku zrobimy projekt. Potem będą uzgodnienia, pozwolenie na budowę, przetarg. W międzyczasie trzeba będzie znaleźć środki.
Jeśli jesteśmy przy sporcie, poczyniliśmy pierwszy krok do zwiększenia środków przeznaczonych na dofinansowanie klubów i stowarzyszeń sportowych. Po trochę gorszych latach, na ten rok w budżecie jest ponad pół miliona złotych na sport, a na spotkaniach z przedstawicielami klubów, ustaliliśmy, że kwota co roku będzie wzrastać, by finalnie osiągnąć 1 procent budżetu miasta.
Nie mamy też basenu.
W kampanii wyborczej w 2018 roku mówiłem jasno, że basen nie będzie moim priorytetem. Nie dlatego, że nie uważam go za ważny, ale dlatego, że były ważniejsze inwestycje do zrealizowania. Ze zdziwieniem słucham wypowiedzi niektórych osób o tym, że mogliśmy pozyskać środki na budowę basenu. Przede wszystkim nie mamy miejsca. Przez całą poprzednią kadencję mamiono mieszkańców wizjami basenu, pokazując w internecie i w Gazecie Ustrońskiej różne wizualizacje. Spora część kadencji upłynęła na próbie zamiany działek przy ul. Stawowej, bo tam miał powstać basen. Przez kilka lat utrzymywaliśmy za miejskie pieniądze spółkę Ustrońskie Termy, która miała go budować. Rzekomo miał kosztować 25 mln zł.
Jednym z moich pierwszych działań jako burmistrza było zlecenie wykonania badań geologicznych na terenie przeznaczonym pod budowę. Badania kosztowały zaledwie 10 tys. zł i wykazały jasno, że budowa basenu przy Stawowej nie ma sensu. Jak sama nazwa wskazuje, kiedyś w tamtym rejonie były stawy, więc przy budowie takiego obiektu, konieczne byłyby bardzo trudne prace głębokościowe. Ostatecznie basen mógłby powstać w tym miejscu, ale kosztowałoby to co najmniej 50 mln złotych. Niestety te szczególne prace mogłyby zagrażać sąsiednim budynkom np. kościołowi czy zabytkowej szkole. Oczywiście sumy, o których mówię, pochodzą sprzed kilku lat. Inflacja podniosła ceny inwestycji nawet o 100 procent. Olbrzymia podwyżka cen energii skutkowałaby też dużo wyższymi niż zakładano kosztami utrzymania obiektu. Na szczęście nie ma przeciwwskazań, żeby w tamtym rejonie powstała hala sportowa.
W kampanii mówiłem też, że nie zarzucę tematu basenu i to prawda. Zgłębiałem temat w kilku miastach, w których działają samorządowe baseny oraz we Wrocławiu, w którym działa jedyny w Polsce samorządowy aquapark. Wiedząc, że budowa basenu to bardzo kosztowna inwestycja, generująca duże koszty utrzymania, wniosek jest jeden – najlepiej, gdyby zbudował go i utrzymywał prywatny inwestor. I tu dobra wiadomość, basen jest w projekcie modernizacji Uzdrowiska.
Ważne jest też to, że Ustroń staje się coraz bardziej rozpoznawalnym miejscem w kraju i za granicą, bo w tej sprawie również bardzo dużo zrobiliśmy w tej kadencji. Myślę, że w końcu przełoży się to na zainteresowanie inwestorów, a jeśli dodamy do tego środki, które przyjdą z Unii Europejskiej, to przed nami dobry czas. Być dobrym burmistrzem to działać efektywnie w trudnych warunkach, ale też skutecznie wykorzystywać szanse. Ważne, żeby nie zmarnować tych, które się przed nami otwierają i śmiało realizować stworzone zawczasu projekty. Konieczne będą umiejętności, kompetencje, decyzyjność i kontakty. Mam nadzieję, że bez względu na to, jakich radnych będziemy mieć, i kto zostanie burmistrzem, dobra passa w historii Ustronia będzie kontynuowana. Dobrego zarządcę poznaje się też po tym, że nie wyrzuca dobrych projektów poprzedników do kosza, co niestety miało miejsce w 2014 roku.
Co to znaczy być burmistrzem Ustronia?
To wielki zaszczyt. Nie zostałem burmistrzem, bo ktoś zaproponował mi taką rolę. Nie zostałem burmistrzem przez przypadek, mimochodem, bo nie miałem innego pomysłu na życie. Chciałem realizować konkretną wizję miasta i… swoje marzenie. Bycie burmistrzem Ustronia, to nie bycie burmistrzem jakiegoś tam miasteczka. Ustroń jest wyjątkowy i mieszkają w nim wyjątkowi ludzie.
Przez ponad 5 lat kadencji odbyłem 10 tysięcy spotkań. Co najmniej. Większość z nich była z mieszkańcami. Z przedstawicielami różnych grup wyznaniowych, zawodowych, stowarzyszeń, klubów sportowych i innych organizacji pozarządowych. Z pracownikami oświaty, dziećmi, młodzieżą, rolnikami, strażakami, osobami prywatnymi. Jedne były miłe, inne trudne, ale mój gabinet był zawsze otwarty, także w czasie pandemii, gdy przyjmowałem ludzi w maseczce i rękawiczkach. Ludzie w Ustroniu są kreatywni, zaangażowani, potrafią współpracować, oddawać prywatny czas dla dobra społeczności lokalnej.
Moim zdaniem hasło „Budzimy Ustroń” jest obraźliwe dla Ustroniaków. To autorzy hasła powinni się obudzić, bo przespali ostatnie lata. Czy z nimi, czy bez nich Ustroń idzie własną drogą i tętni życiem. Tętni życiem w szkołach, przedszkolach, w placówkach kultury, na scenach, na boiskach, w halach sportowych, na szlakach spacerowych, na szlakach górskich, na ścieżkach rowerowych, w parkach, na placach zabaw, w remizach. Wszędzie tam, gdzie spotykają się ludzie. Ci ze sportu i ci z kultury, ci, którzy służą i pomagający innym i ci, którzy tworzą. Jeśli ktoś twierdzi, że Ustroń trzeba obudzić, to znaczy, że niewiele o tym mieście wie. Że nie bywa, nie integruje się, nie udziela i nie pracuje. Być burmistrzem Ustronia to znaczy być blisko mieszkańców na co dzień, na spotkaniach, zebraniach, koncertach, wydarzeniach. Być burmistrzem to znaczy rozmawiać z mieszkańcami, słuchać ich i wspierać w działaniach. Oprócz tego robić swoje w ratuszu, podejmować trudne decyzje, być dla Ustronia wszędzie, gdzie się da i pracować, pracować, pracować…
Dziękuję za rozmowę. Rozmawiała: Monika Niemiec