W ubiegłym roku świętowaliśmy 30-lecie Oddziału Muzeum Ustrońskiego „Zbiory Marii Skalickiej”. Zostało przypomniane życie i działalność fundatorki, jednakże zabrakło informacji na temat samego budynku, przekazanego przez Skalicką naszemu miastu. A był to obiekt bardzo ciekawy, pełen burzliwych historii. Jak zdradzają nam mapy katastralne, powstał on już w latach 70. XIX w. Dotychczas nie ustaliłam z czyjej inicjatywy został wzniesiony, aczkolwiek od samego początku z całą pewnością był murowany. Jego obrys nie odbiegał przesadnie od obecnego, posiadał jednak od strony zachodniej dodatkową podłużną przybudówkę (najpewniej skład na towar).
W latach 90. XIX w. obiekt nabył żydowski kupiec i restaurator Dawid Glücksmann, słynący z tego, że nakłaniał klientów do kupowania towarów i alkoholu na kredyt, a gdy zobowiązania odpowiednio urosły, przejmował zadłużone majątki. Jak podaje niezawodny Jan Wantuła, Glücksmann w niedługim czasie doprowadził w ten sposób do ruiny ponad 11 realności. Sklep jego w akcie zemsty był w międzyczasie okradany, zaś budynki kilkakrotnie podpalano, sprowadzając niebezpieczeństwo na całą okolicę. Jeden z pożarów miał miejsce w sobotę, 7 grudnia 1912 r. Jak podawała tydzień później Gwiazdka Cieszyńska: „Wieczorem powstał pożar u gospodzkiego p. Glücksmanna, który zniszczył wszystkie zabudowania i cały skład towarów. Ogień został zbrodniczą ręką podłożony i sprawcy dotychczas nie wyśledzono”. Z kolei 27 grudnia 1912 r. anonimowy ustroniak wystosował do tegoż tygodnika dokładne acz nieco stronnicze sprawozdanie omawianego zajścia, które pozwalam sobie przytoczyć z zachowaniem oryginalnej pisowni: „(…)Według naszego zdania nie musiał (pożar) ogarnąć wcale wszystkich budynków. Glücksmann a więcej jego żona, to złe duchy Ustronia i Wisły. Wciskają towar, tandetę góralom, którzy gromadami tam zawsze z wozami stoją, taki nie pisze nic, bo ma szaro w głowie, nie pamięta naturalnie, nie płaci, aż za rok, dwa przychodzi słony rachunek — następuje egzekucya. Teraz w listopadzie, grudniu zwoził Glücksmann z Wisły tuczone świnie od biednych górali na podstawie egzekucyi i robił interesy. Część wielka słoniny tak nabytej poszła z dymem. Albo też intabuluje na majątku i za lat kilka zabiera. Cały szereg chałup, gospodarstw koło niego już w jego posiadaniu albo zupełnem, albo częściowem. Nic dziwnego, że prawie nikt płonącego mieszkania ratować nie chciał. Trzej właściciele koni odmówili pomocy i nie dali koni do sikawki ogniowej. To jest chyba najlepszy dowód, jakiem zaufaniem cieszy się Glücksmann. Mało było ludzi, którzy go ratowali. Widzów przy pożarze było dużo, ale nikt bronić nie chciał. Pani Glücksmannowa z córkami była wtedy w Cieszynie w teatrze. Całość była dość nisko asekurowaną a że Glücksmann w ostatnich tygodniach zaprowiantował się na czas wojny całymi wagonami mąki, ziemniaków, więc szkoda przewyższyła znacznie sumę zabezpieczną, temwięcej, że usiłowania wprowadzenia komisyi szacunkowej w błąd, zostały wykryte. Do niezamkniętych piwnic po pożarze wkradł się niejaki Bujok i popił sobie różnych trunkowości, tak, że został tam leżeć. Kiedy natrafił go tam Glücksmann, zdjął na spółkę ze swoimi sługusami Bujokowi całe ubranie, zostawił tylko w koszuli i wyrzucił na dwór, gdzie Bujok wśród błota i śniegu przeleżeł, póki nie otrzeźwieł. Po żydowsku! Do takich ludzi chodzi nasz lud, niesie tam krwawy grosz, zapycha kieszeń żydowską”. Na przełomie lat 1918-1919 Glücksmann sprzedał swe zabudowania i wyprowadził się z Ustronia. Po nim interes przejął Jerzy Heinrich – z pochodzenia Niemiec, ojciec Marii (później Skalickiej), prowadząc wzorem poprzednika gospodę i sklep towarów mieszanych. O koncesję szynkarską ubiegał się od początku 1920 r. i wkrótce rozpoczął działalność. Jako że Heinrich był Niemcem, również w jego sklepie zdarzały się kradzieże oraz akty wandalizmu, chociaż generalnie miejscowi nie byli do niego wrogo nastawieni. Pod koniec 1921 r. Glücksmann wystąpił do Wydziału Gminnego o pozwolenie na budowę w pobliżu sprzedanej niedawno realności domu mieszkalnego ze sklepem oraz obiektów gospodarczych, jednakże ustroniacy wyrazili gwałtowny sprzeciw wobec tych planów, argumentując to ryzykiem ponownych wykroczeń tego przedsiębiorcy wobec miejscowych. Jak zapisano w protokole, „postawa zbierającej się ludności stawała się roznamiętniona”, a prośbę w końcu odrzucono.
Obiekt gospody Heinricha miał także swój związek z tragedią 9 listopada 1944 r. Wówczas to partyzant Jan Zawada zastrzelił przez okno przebywającego
w niej młodego niemieckiego żołnierza. Był to jeden z pretekstów do późniejszej krwawej zemsty nazistów.
Po okupacji, wzorem innych ustrońskich obiektów handlowych, dom Heinrichów znalazł się w gestii PSS „Społem”, funkcjonując jako „sam spożywczy”, co widać na załączonym obrazku. Z kolei starsza z prezentowanych fotografii jest jedyną, na której możemy podziwiać szyld Glücksmanna oraz jego osobę (z przodu, z lewej, w muszce).
Alicja Michałek, Muzeum Ustrońskie