Rozmowa z Barbarą Staniek-Siekierką radną z Ustronia Górnego.
Dlaczego zdecydowała się Pani na start w wyborach w okręgu Ustroń Górny? Dotychczasowa Pani działalność była związana z dzielnicą Zawodzie.
Jestem Przewodniczącą Zarządu Osiedla Ustroń Zawodzie, a w poprzedniej kadencji byłam także radną. Gdy pojawiła się konieczność wyboru nowego radnego dla Ustronia Górnego, otrzymałam propozycję kandydowania. Dziś mało kto garnie się do pracy w samorządzie. Po rozmowach ze znajomymi zdecydowałam się wystartować. Wiedziałam, że nie będzie łatwo, ale miałam też świadomość, że znam sporo osób w tej okolicy.
W jaki sposób próbowała Pani osiągnąć zwycięski wynik?
Zaczęłam chodzić od domu do domu. Starałam się być w bezpośrednim kontakcie z mieszkańcami. Zależało mi też na tym, żeby frekwencja nie była zbyt niska. Wiedziałam kto jest kontrkandydatem. Z Pawłem Waszkiem znaliśmy się już dużo wcześniej, więc nie obawiałam się walki na noże. Uważam, że nasza wspólna kampania była przez to przyjazna, a ludzie dobrze ją przyjęli. Byłam na spotkaniu przedwyborczym Pawła Waszka, zrobiliśmy sobie nawet wspólne zdjęcie. Śmialiśmy się, że o wyniku zadecyduje wiek wyborców. Po moim zwycięstwie kontrkandydat pogratulował mi osobiście. Myślę, że nasza rywalizacja mogłaby być wzorem dla kolejnych kampanii, gdyby po drodze nie wystąpiły sporadyczne incydenty, które źle świadczą o ich prowokatorach.
Startując w wyborach miała Pani swój program, który należałoby zrealizować?
Nie, ponieważ kadencja miała trwać tylko kilka miesięcy. Po wybraniu mnie na stanowisko radnej, podtrzymywałam więc wdrażanie projektów, które były już wstępnie opracowane. Oczywiście poznałam problemy mieszkańców podczas licznych rozmów, które z nimi przeprowadziłam. To bardzo konkretne potrzeby jak np. zapewnienie bezpieczeństwa osobom zamieszkującym ul. Parkową, szczególnie w weekendy. Powinny pojawiać się tam patrole policji i straży miejskiej tak jak ma to miejsce w Zakopanym. Dowiedziałam się też, że istnieje obawa o konsekwencje budowy apartamentowca także w rejonie ul. Parkowej, czyli w zabytkowej części Ustronia. Zapytywano mnie o mający powstać pawilon usługowo-mieszkalny przy ul. Grażyńskiego, co wiąże się z likwidacją tamtejszej zieleni. Mieszkańcy ul. Złotej są natomiast zalewani w czasie każdej większej ulewy.
Najwięcej wątpliwości usłyszałam jednak w kontekście planu rozbudowy miasta w obszarze ul. Brody, dlatego walczyłam o zmniejszenie wysokości mających tam powstać bloków. Uważam, że ważne konieczne jest przywrócenie pasażerom dworca PKP Ustroń Zdrój. Zauważana jest też duża wycinka drzew. Dzieje się tak w Parku Kuracyjny, a także przy ul. 9 Listopada. Mieszkańcy sami interweniują w tej sprawie.
Spotykała się Pani z jakimiś uwagami przed kandydowaniem w ubiegłym roku?
Będąc radną w poprzedniej kadencji, na prośbę mieszkańców, zainteresowałam się terenem pomiędzy ul. 3 Maja a ul. 9 Listopada. Spacerujący główną ulicą miasta mają niezbyt przyjemny widok patrząc na przejście pomiędzy lokalem z kebabem a budynkiem PSS. Natomiast od ul. 9 Listopada za pawilonem handlowym teren też był długo nieuporządkowany. Konieczna jest budowa parkingu w tym miejscu. Projekt został przygotowany, lecz z różnych względów nie jest realizowany.
Występuje Pani jako trybun ludowy w tej Radzie.
To jest za dużo powiedziane. Na podstawie przepisów o samorządzie gminnym radny jest obowiązany brać udział w pracach Rady Gminy i jej komisji oraz innych instytucji samorządowych, do których został wybrany. Moim zamierzeniem było pracować w Komisji Infrastruktury oraz w Komisji Budżetu i Przestrzegania Prawa. Niestety, decyzją grupy radnych, przegłosowano projekt uchwały w tej sprawie i nie znalazłam się wśród członków tych komisji, bez podania uzasadnienia. Uczestniczę jednak w ich posiedzeniach lecz bez prawa głosu. Przedstawiam problemy mieszkańców, które jednak nie znajdują się w kręgu zainteresowań decydentów. Mieszkańcy mają uprawnienia do zgłaszania wniosków do budżetu miasta. Z przedstawionych przeze mnie wniosków, sporządzonych na podstawie rozmów z mieszkańcami Osiedla Ustroń Górny i Zawodzie, żaden nie został uwzględniony w budżecie miasta na 2024 r.
Co sądzi Pani o rewitalizacji stawu kajakowego?
Przed długi czas to historyczne miejsce wyglądało tragicznie. Zostało tam stworzone śmietnisko, a teren bagnisty stwarzał niebezpieczeństwo dla zdrowia i życia przechodniów. Przetarg na rewitalizację trwał bardzo długo, bo kwoty, które proponowano za realizację nierzadko były horrendalne. W końcu pozyskano firmę, która zrealizuje projekt za ponad 11 milionów złotych. Ta inwestycja jest potrzebna miastu przede wszystkim ze względu na turystów. Istnieją jednak obawy mieszkańców, że uruchomienie stawu i wybudowanie apartamentów w okolicy, zwiększy ruch i trudno będzie o trochę spokoju w tym miejscu.
Jak ocenia Pani zaangażowanie mieszkańców w życie miasta?
Dużo mówi się o tym co się dzieje w mieście w prywatnych rozmowach, ale nie przekłada się to na faktyczne branie spraw w swoje ręce. Bardzo łatwo krytykować, ale trzeba zacząć działać. Mieszkańcy mają możliwości aby wpływać na decyzje Rady Miasta. Każdy np. przy procedowaniu planów zagospodarowania przestrzennego, może wnieść swoje uwagi formalnie. One muszą być rozpatrzone. Szkoda, że z tego się nie korzysta. Pomimo tej sytuacji po kilku latach niebytu udało się wybrać pięcioosobowy Zarząd Osiedla Ustroń Górny, czyli szeroką reprezentację mieszkańców. Dodam, że nowy zarząd powołano przy bardzo dużej frekwencji.
Jest Pani mieszkanką Zawodzia. Ucieszyła się Pani na wieść o rozbudowie ustrońskiego uzdrowiska?
Oczywiście jestem za rozbudową. Na Komisji Uzdrowiskowej pozytywnie opiniowaliśmy ten wniosek. Na chwilę obecną nie wiem w jaki sposób ma być zrealizowana cała inwestycja. Na pewno miasto też będzie musiało w tym partycypować, tylko nie mam wiedzy w jakim wymiarze finansowym. Po naszej stronie jest stworzenie całej infrastruktury, czyli dróg, traktów spacerowych, ścieżek rowerowych, budowa sieci wodno-kanalizacyjnej itd. Mimo wszystko uważam, że rozbudowa jest miastu bezwzględnie potrzebna. Jakość naszych obiektów uzdrowiskowych musi się zdecydowanie podnieść. Zwiedzając miejscowości uzdrowiskowe np. na Dolnym Śląsku czy w Małopolsce mam porównanie standardów.
W poprzednich wyborach popierała Pani osoby, które dzisiaj sprawują władzę. Co się od tego czasu zmieniło?
W obecnej Radzie Miasta większość ma Klub Radnych Projekt Ustroń wraz z radnymi skupionymi wokół tego klubu tj. 11 osób. Ja zastąpiłam radną również z tego grona. Uczestnicząc w sesjach Rady Miasta, jeszcze jako przewodnicząca Zarządu Ustroń Zawodzie, obserwowałam jak traktowani są radni spoza tej grupy. Po rozmowie z radnym Damianem Ryszawym zdecydowałam się uczestniczyć w pracach Stowarzyszenia Ustroń – Nasz Dom, Nasze Miasto. Był to wyraz sprzeciwu wobec złego traktowania trzech radnych z opozycji. Mieszkańcy wiedzą, że czynnie uczestniczyłam w kampanii wyborczej w 2018 r. i namawiałam do głosowania na rzecz obecnej władzy. Niestety teraz muszę ich przepraszać. Władza powinna wyrażać trochę pokory wobec suwerena. Radni stanowiący większość nie mają prawa poniżać innych i eliminować ich z udziału w pracach Rady Miasta. Ich głos jest tak samo ważny i należy z nimi współpracować dla dobra całego miasta. To wykluczenie odczuwam osobiście. Czasem mam wrażenie, że jest u nas gorzej niż na Wiejskiej w Warszawie.
Czy w związku z tym będzie Pani ponownie ubiegać się o mandat radnego?
Nie będę startować w wiosennych wyborach, ale zapraszam mieszkańców Ustronia do udziału w głosowaniu. Chcę już odpocząć od lokalnej polityki. Na pewno nadal będę udzielała się w Zarządzie Osiedla Zawodzie. Oczywiście będę też działać społecznie w różnych obszarach naszego miasta m. in w Fundacji św. Antoniego. Przy tej okazji serdecznie dziękuję wszystkim za współpracę.
Dziękuję za rozmowę. Rozmawiał: Mateusz Bielesz