W pierwszej połowie stycznia media obiegła informacja, że rok 2023 był najcieplejszym w historii pomiarów temperatury! Osoby niezbyt interesujące się kwestiami globalnego ocieplania i zmianami klimatu, mogły lekceważąco potraktować tę wiadomość. Przecież bodaj od kilkunastu lat różnorakie instytucje, gremia naukowe, klimatyczni aktywiści i politycy co rusz bombardują nas doniesieniami, że oto kolejny rok należał do najgorętszych. „Nowy” temperaturowy rekordzista miałby stanowić jakąś sensację? Tak, tym razem warto pochylić się nieco uważniej nad klimatycznym podsumowaniem roku, przygotowanym przez Europejskie Centrum Średnioterminowych Prognoz Pogody w ramach unijnego programu Copernicus (obejmuje obserwację Ziemi i zmian środowiska naszej planety, w tym zmian klimatu w ramach tzw. usługi Copernicus Climate Change Service). Bowiem w ciągu jednego roku ziemski klimat „postanowił” ustanowić co najmniej kilka temperaturowych rekordów, dobitnie „potwierdzając” je przy tym różnymi naturalnymi – klęskami i katastrofami na całym świecie. Ale po kolei…
Przedstawiciele unijnej instytucji odpowiedzialnej za klimatyczne pomiary i analizy komentując doniesienia, że rok 2023 ustanowił globalny rekord temperatury od 1850 roku dodają, iż najprawdopodobniej mamy do czynienia z najwyższą roczną temperaturą na przestrzeni ostatnich co najmniej… 100 tysięcy lat! Średnia globalna temperatura wynosząca 14,98℃ była o 0,17 stopnia wyższa niż w najgorętszym dotąd 2016 roku. Każdy miesiąc od czerwca do grudnia minionego roku okazał się cieplejszy niż analogiczne miesiące w latach poprzednich, a lipiec i sierpień zajęły dwa pierwsze miejsca w kategorii „najcieplejszy miesiące w historii”! Rekordowy okazał się także ostatni grudzień ze średnią globalną temperaturą wynoszącą 13,51℃, czyli o 0,85 stopnia wyższą niż średnia tego miesiąca w latach 1991-2020 i o 1,78 stopnia wyższą niż w okresie przedprzemysłowym, za który umownie przyjmuje się lata 1850-1900. Poza Australią średnie roczne temperatury powietrza na wszystkich kontynentach oraz na znacznej części obszarów oceanów okazały się także najwyższymi z dotąd notowanych. Dane Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej pokazują, że w Polsce w roku 2023 średnia temperatura powietrza wyniosła 10℃, co czyni ubiegły rok drugim po roku 2019 najcieplejszym w naszym kraju. Ba, cały miniony rok na świecie był o 1,48℃ cieplejszy niż w pięćdziesięcioleciu 1850-1900! Warto w tym miejscu przypomnieć, że wynegocjowane przez światowych przywódców w 2015 r. Porozumienie Paryskie wzywa wszystkie państwa do pilnego podjęcia działań w celu ograniczenia globalnego ocieplenia do co najwyżej 2℃ w porównaniu do temperatury sprzed wybuchu rewolucji przemysłowej. W tym dokumencie wskazano jednak, iż najrozsądniejszą i akceptowalną granicą byłby wzrost temperatury „tylko” o 1,5℃. Zdaje się, że już powolutku „ocieramy” się o ten teoretycznie bezpieczny poziom 1,5-stopniowego wzrostu, nieprawdaż?
Powyższe dane klimatyczni negacjoniści czy denialiści (zaprzeczający naukowemu konsensusowi w sprawie zmian klimatu) najchętniej komentują a to dowodząc, iż ocieplenie jest bzdurą, bo przecież fale mrozów regularnie przetaczają się przez Europę, w tym Polskę (czyli mylą klimat z pogodą!), a to twierdząc, że wzrost średniej globalnej temperatury nie jest niczym nowym, zdarzał się w dziejach Ziemi nieraz, mamy więc do czynienia z banalną powtórką z historii. Paradoksalnie coś jest na rzeczy, bowiem efektem zmian klimatu były, są i będą doskonale wszystkim znane burze, powodzie, sztormy, cyklony, fale upałów i susze. Nic nowego się raczej nie wydarzy, tyle „tylko”, że wszystkiego będzie więcej, wszystko będzie się odbywało gwałtowniej i przyjmie coraz bardziej ekstremalne zakresy i formy, wpływając na coraz liczniejszą ludzką populację. Warto więc z temperaturowym podsumowaniem roku 2023 zapoznawać się mając w pamięci m.in. huragany i cyklony, które w ubiegłym roku pustoszyły południowo-wschodnią Afrykę (cyklon Freddy w marcu), południową i południowo-wschodnią Azję (cyklon Mocha w maju), Meksyk i zachodnie rejony USA (huragan Hilary w sierpniu i Otis w październiku). Gwałtowne ulewy i wiatry przeplatały się z falami upałów i katastrofalnymi suszami, co z kolei „zaowocowało” chociażby rekordowymi pożarami kanadyjskich lasów, trwającymi w zasadzie od wiosny do jesieni minionego roku. Również Europa doświadczyła wielu ciężkich lub rekordowych opadów – m.in. włoski region Emilia-Romania w maju czy Słowenia w sierpniu. Jesień ubiegłego roku to m.in. wrześniowy cyklon Daniel w Grecji i Libii, a w październiku i listopadzie – sztorm Babet w północnej i zachodniej Europie, burza Aline na Półwyspie Iberyjskim oraz sztorm Ciaran, który dotknął większość naszego kontynentu. Można tak wymieniać i wymieniać, a w każdym przypadku mieliśmy do czynienia z setkami (jeśli nie tysiącami) śmiertelnych ofiar wśród mieszkańców nawiedzonych przez te ekstremalne zjawiska pogodowe.
Co z tego wynika dla nas, mieszkańców skraweczka zachodniej części Karpat, który – jak stwierdził Gustaw Morcinek w „Ziemi Cieszyńskiej” – nie tylko przypomina „uśmiech młodej, zamyślonej dziewczyny, która marzy o pierwszym kochaniu”, ale i powstał z uśmiechu Pana Boga? Nasz śląskocieszyński kawałek świata zdaje się być tyleż z boskiego uśmiechu, co przede wszystkim w czepku urodzony. Omijać zdają się go – przynajmniej ostatnimi laty – katastrofalne w skutkach gwałtowne ulewy i powodzie, huraganowe wiatry o cyklonach czy trąbach powietrznych nie wspominając. Nawet susze – których regularnie od lat doświadcza środkowa Polska – zdają się omijać nas z daleka, bądź tylko delikatnie „postraszą” raz na jakiś czas (zdjęcie spękanej od suszy gleby, ilustrujące niniejszy artykuł, zostało wykonane w sierpniu 2015 r. gdzieś pomiędzy Cieszynem a Goleszowem – w tych szparach swobodnie mieściła się moja dłoń). Czyżby więc „nasza chata z kraja” i nie musimy się przejmować zmianami klimatu? Czy rosnącą średnią temperaturą na całym świecie możemy potraktować nie jako groźbę, ale kuszącą wizję spędzania już niebawem urlopów i wakacji nie w dalekich i ciepłych krajach, ale po prostu w cieniu palm rosnących na nadwiślańskich bulwarach czy w przydomowych ogródkach? Ech, zapewne niejeden z radością wzniósłby toast, gdyby w ten klimatyczny sposób ziściła się „weselna” wizja Stanisława Wyspiańskiego: „Niech na całym świecie wojna [zmiany klimatu], / byle polska wieś zaciszna, / byle polska wieś spokojna”.
Chyba nie mam dobrych wieści – chociaż nasz region zdają się omijać szczególnie katastrofalne efekty i skutki zmian klimatu, ale same zmiany już tu są i mają się całkiem dobrze! W opracowanym w 2023 roku dla Cieszyna miejskim planie adaptacji do zmian klimatu znalazła się szczegółowa analiza lokalnych danych klimatycznych z ostatnich 60 lat. I co wyszło? To co wyjść „musiało”, czyli m.in. wyraźnie rosnący trend średniej temperatury rocznej o ok. 1⁰C na 30 lat, rosnąca liczba upalnych dni w roku z maksymalnymi temperaturami powyżej 30⁰C i wzrastająca średnia temperatura w okresie letnim, a jednocześnie malejąca liczba dni z temperaturą poniżej -10⁰C i średnia temperatura w okresie zimowym; spada również liczba dni z opadem śniegu i z utrzymującą się pokrywą śnieżną, ale rośnie liczba interwencji straży pożarnej związanych z pojawianiem się silnych, porywistych wiatrów itd., itp. No cóż, ani my „z kraja”, ani „nasza wieś” spokojna… Witajcie w czasach kryzysu klimatycznego – zdaje się, że wszystko co „najlepsze” z tym związane jeszcze przed nami!
Tekst i zdjęcie: Aleksander Dorda