Miód zajmuje poczesne miejsce na wigilijnym stole i stanowi symbol radości życia i obfitości, a jego lecznicze właściwości są nie do przecenienia, gdyż wzmacnia serce, koi nerwy, ożywia mózg i goi rany. W naszym mieście tradycje zorganizowanego pszczelarstwa trwają już niemal sto lat i choć jest jeszcze wielu doświadczonych pszczelarzy, których miody i pożytki pszczele cieszą się zasłużoną renomą, to jednak jest coraz mniej młodych ludzi przejmujących po ojcach czy dziadkach to trudne rzemiosło. Jednym z takich zaangażowanych opiekunów pszczół jest Grzegorz Hussar z Dobki, którego pragniemy zaprezentować na łamach naszej Gazety.
Proszę przekaż nam kilka informacji o sobie.
Mam 21 lat, skończyłem technikum o profilu chłodnictwo i klimatyzacja, a teraz pracuję w swoim zawodzie, w małej firmie w Wiśle. Od kilku lat prowadzę niewielką pasiekę w pobliżu domu na peryferiach Ustronia w Dobce. Swoją przygodę z pszczołami zacząłem u mojego dziadka, który był doświadczonym pszczelarzem z około pięćdziesięcioletnim stażem. Wokół domu zawsze latały te niezwykłe owady, które przecież są synonimem pracowitości i umiejętności doskonałego zorganizowania pszczelej rodziny. Już od małego chłopca zawsze z chęcią przypatrywałem się co dziadek robi przy ulach i poświęcałem na to sporo czasu. On był z tego zadowolony i zachęcał mnie do tych zainteresowań ciekawymi opowieściami, a po pewnym czasie pozwolił mi założyć kapelusz pszczelarski i zajrzeć do ula. To było niezapomniane przeżycie – ten gwar i taka żywiołowa muzyka.
Jakie były Twoje początki w tej dziedzinie, a jak pasieka wygląda teraz?
Dziadek nieraz powtarzał, że będzie ze mnie dobry pszczelarz, toteż szybko przekazał mi jeden ul pełen pszczół, który postawiłem koło domu. Byłem bardzo z tego dumny, choć przecież nie miałem jeszcze doświadczenia i nieraz prosiłem dziadka w wielu sprawach o radę. Ale coraz bardziej polubiłem to zajęcie i mając 13 lat już miałem plany na przyszłość związane z rozwojem pasieki. Aktualnie posiadam 20 rodzin pszczelich, którymi staram się jak najlepiej opiekować, a nawet moje pszczółki przewożę na wiosenne pożytki (głównie na rzepak). Mieszkam blisko lasu, więc mogę liczyć na zbiory nektaru z lipy, akacji, spadzi liściastej lub iglastej, co bardzo mnie cieszy, ale nie zawsze jest tak kolorowo. Bywa też tak że pszczoły trzeba dokarmiać i zbiorów nie ma, tak jak było tego roku. Wielu jest miłośników miodu, ale nie każdy zdaje sobie sprawę, że powstaje on z nektaru i enzymów ze śliny pszczoły. Kupując kilogramowy słój tego dobrodziejstwa natury warto pamiętać, że jedna pszczoła musi odwiedzić około 14 milionów kwiatków i zebrać 3 kg nektaru, który pszczoły przechowują w sześciokątnych plastrach z wosku i pracują nad obniżeniem wilgoci do ok 18%, a następnie zabezpieczają go woskową powłoczką. Poza samym miodem który jest bardzo wartościowy, warto wiedzieć o tym, że pszczoły przynoszą więcej dobrego dla naszego zdrowia. Mamy przecież jeszcze pyłek kwiatowy i propolis.
Jakie masz codzienne obowiązki przy pszczołach?
To zależy od pory roku. W sezonie letnim bywają trudne momenty, gdyż trzeba pogodzić pracę na etacie z prowadzeniem pasieki, a dodatkowo znaleźć czas na wycieczki rowerowe, które są uzupełnieniem treningów przygotowującymi do sezonu narciarskiego. Tak, narty i rower to kolejne z moich pasji, ale także i mojej rodziny. Często spędzamy czas pedałując po górskich ścieżkach w malowniczych okolicach. W zimie zaś kiedy przychodzi czas na zbijanie ramek i robienie nowych uli, z tyłu głowy mamy treningi narciarskie i zawody, które od dawna tworzą część rodzinnej historii.
Czy ktoś z rodziny pomaga Ci, gdy jest konieczność wykonania terminowych prac w pasiece?
Przy pszczołach pracuję najczęściej sam, jednak wyjątkiem są miodobrania, bo zawsze ktoś z rodziny mi pomaga w odsklepianiu miodu i wirowaniu. Przychodzi z pomocą ten, kto ma akurat czas, najczęściej to dziewczyna, tata, mama lub brat, natomiast babcia lubi się przyglądać i podjadać miodek.
Skoro już jesteś doświadczonym pszczelarzem, czy planujesz w jakiejś dziedzinie się specjalizować?
Już od pewnego czasu zajmuję się także wychowem matek pszczelich (królowych) na własne potrzeby. Pszczoła robotnica żyje w sezonie około 40 dni, dlatego królowa musi składać dziennie bardzo dużo jajeczek, aby kondycja całej rodziny (roju) narastała w siłę. Żeby prowadzić intensywną gospodarkę pszczołami należy wymieniać królowe dość często. Ja praktykuje wymianę po dwóch intensywnych latach czerwienia matki, ze względu na to że statystycznie po tym czasie matka nie składa już tak intensywnie jajeczek jak wcześniej. Czerwienie to inaczej składanie przez matkę jajeczek. Własna hodowla matek pozwala mi rozwijać się i poznawać biologię pszczół, a ponadto tworzyć nowe rodziny z nowymi wyhodowanymi matkami, co jest dla mnie dodatkowym szczęściem i dumą.
Podobno zajmujesz się także apiterapią. Powiedz coś więcej na ten temat.
Apiterapia jest czymś nowym w naszym regionie, ale mam nadzieję że to się zmieni, ponieważ jest to potęga relaksu i zdrowia dla nas. Coraz więcej osób jest zainteresowanych apiterapią, toteż w zeszłym roku tata postanowił wybudować apidomek i tak teraz pięć rodzin tworzy niesamowity klimat wewnątrz. Chciałbym zachęcić wszystkich, aby przekonali się jak to jest naprawdę wejść do drewnianego domku i oddać się niezapomnianym dźwiękom i zapachom wytworzonym przez kilkaset tysięcy pszczół. Dzięki siatkom które są umieszczone nad ulami nie mamy z nimi bezpośredniego kontaktu, ale całe dobro które produkują wydostaje się przez siatkę i wypełnia niewielki domek. W ten już świąteczny czas życzę każdemu takiej dobrej energii jaką przynoszą nam pszczoły i żeby nikomu nie zabrakło pysznego i przede wszystkim prawdziwego miodu na wigilijnym stole.
Dziękuję za rozmowę. Rozmawiała: Lidia Szkaradnik