Rozmowa z Arturem Kluzem, radnym z Hermanic
W poprzedniej kadencji był Pan Przewodniczącym Rady Miasta. W 2018 r. postanowił Pan startować w wyborach na burmistrza Ustronia z ramienia komitetu Wspólnie dla Ustronia, rywalizując m.in. z Przemysławem Korczem. Czy współpraca z ówczesnym kontrkandydatem i jego zapleczem układa się pomyślnie?
Współpraca układa się nam w miarę dobrze, w zależności od tematu. Na pewno nie wszystkie postulaty, z którymi szedłem jako kandydat na burmistrza, są wdrażane. Chcę jednak podkreślić, że część projektów, które zaczęliśmy w poprzedniej radzie, jest kontynuowanych. Z tego jestem oczywiście bardzo zadowolony, ale mam także świadomość, że każda nowa rada miasta realizuje swoje projekty i program. Jednak nie wszystko jest tak, jakbym sobie tego życzył. Przez działania poprzedniego rządu, mam na myśli szczególnie reformę oświaty i finansów publicznych, a także pandemię, pojawiły się kłopoty budżetowe, przez co szkolnictwo, sport i kultura straciły najwięcej. To te dziedziny, które najbardziej dotknęły oszczędności.
Dużo mówi się teraz o problemach, które mają samorządy w wyniku pandemii, wojny na Ukrainie i kryzysu ekonomicznego. Szczęśliwie w poprzedniej kadencji, której Pan przewodził, obyło się bez wielkich perturbacji. Czy obecnie mamy faktycznie tak duże kłopoty budżetowe w porównaniu do poprzednich lat?
Oczywiście. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Ostatnie trzy lata są zdecydowanie najgorsze od czasu gdy zacząłem pracę w samorządzie. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że pieniędzy na każdą potrzebę nigdy w budżecie miasta nie było. Zawsze musimy dzielić to co mamy, więc niestety na wszystko środków i tak nie wystarcza. Wszyscy chcieliby realizacji, szczególnie inwestycji, ale z perspektywy 12 lat pracy w Radzie Miasta, wiem, że to nie takie proste. Każdy z nas musi podjąć decyzję na co w danym roku wydać pieniądze, aby rozwój miasta był jak najbardziej zrównoważony. Z tego powodu nie zawsze głosowałem za budżetem miasta na dany rok.
Jest Pan Przewodniczącym Komisji Kultury, Oświaty i Sportu. Jak wygląda kwestia dofinansowania ustrońskiego sportu? Czy można być zadowolonym?
Jeszcze na początku tej kadencji dofinansowanie kultury i sportu było na poziomie z poprzednich lat. Można powiedzieć, że stowarzyszenia działające w tych obszarach miały się dobrze. Potem przyszła nieszczęsna pandemia oraz kłopoty budżetowe i tak naprawdę oprócz treningów piłkarzy nożnych, tenisistów i narciarzy, pozostałe zajęcia sportowe przestały się odbywać. Szkoły zostały zamknięte, więc np. piłkarze ręczni, koszykarze i siatkarze nie mogli chwilowo trenować. Obecnie wszystko już wróciło do normy, poza kwestiami finansowymi. Stowarzyszenia sportowe nie otrzymują już takich dotacji na jakie mogli liczyć przed wybuchem epidemii koronawirusa. Miasto pomaga im poprzez środki z tzw. funduszu „alkoholowego”.
Czy ta sytuacja, niekorzystna przecież dla chcących uprawiać sport, może się zmienić?
Niedawno odbyło się spotkanie z burmistrzem Korczem, które zorganizowaliśmy wspólnie z Michałem Kubokiem i Pawłem Waszkiem ze stowarzyszenia Oddychaj Beskidami. Do rozmowy włączyły się wszystkie stowarzyszenia sportowe działające w Ustroniu. Razem obraliśmy kierunek rozwoju sportu w naszym mieście. Podjęliśmy także temat ustrońskich obiektów sportowych. Zgodziliśmy się, razem z prezesami wszystkich organizacji, że powinna powstać nowa infrastruktura. Od lat mamy świadomość, że nasze sale są obłożone do maksimum. Jeżeli ktoś prywatnie chciałby wynająć halę, żeby sobie pograć ze znajomymi, to tak naprawdę nie ma już szans, aby to zrobić. W budżecie zabezpieczono środki na projekt rozbudowy hali przy szkole nr 1.
Czy powiększenie istniejącej sali rozwiąże wszystkie problemy?
Nie. Wszyscy zdają sobie sprawę, że musi powstać nowy wielofunkcyjny obiekt sportowy. Przeznaczony byłby, rzecz jasna, dla mieszkańców i ustrońskich stowarzyszeń. Dzięki temu piłkarze ręczni oraz tenisiści mogliby rozgrywać mecze u siebie, jeśli ich rozgrywki byłyby na poziomie ligowym. Należy to traktować jako sprawę priorytetową. Jest to już ustalenie wspólne burmistrza, przewodniczącego Rady Miasta, przewodniczącego Komisji Kultury, Oświaty i Sportu oraz wszystkich przedstawicieli ustrońskiego sportu. To nasz wniosek do przyszłorocznego budżetu, który, wedle zapewnień, ma być zrealizowany, zamiast rozbudowy sali przy szkole nr 1.
Co jeszcze może się zmienić?
Kolejnym, bardzo ważnym ustaleniem jest przeznaczenie 1% budżetu na dotacje dla stowarzyszeń sportowych. Będzie to wzrost w stosunku do obecnej sytuacji. Z racji tego, że nie można tego zrobić od razu, burmistrz zadeklarował, że środki na ten cel w przyszłorocznym budżecie zwiększy się do 0,5%. Mówimy o kwocie 500 tys. zł. Dodatkowo każdy prezes organizacji pozarządowej działającej w obszarze sportu ma wskazać regulamin i sposób podziału środków. Następnie ustalony będzie, na tej podstawie, wspólny regulamin podziału tych środków.
Został Pan wybrany w Hermanicach. Z tego okręgu w radzie zasiada aż trzech radnych z różnych klubów. Działacie wspólnie czy na własną rękę?
Działamy razem. Piszemy jeden wniosek do budżetu wraz z Zarządem Osiedla, który po spotkaniach z mieszkańcami Hermanic przedstawia w urzędzie postulaty dzielnicy do realizacji. Jako jedyni radni poszczególnych dzielnic piszemy oprócz wniosków dotyczących dzielnicy wnioski ogólnomiejskie.
Dla mieszkańców dzielnicy pewnie największym sukcesem tej kadencji jest stworzenie skrzyżowania świetlnego na obwodnicy.
Tak, walczyliśmy o to od wielu lat. Tak samo jak o rozwiązanie problemów związanych z DW 941 do dziś proszą mieszkańcy Poniwca. Na Manhatanie udało się sytuację częściowo ustabilizować. Potwierdzę, że był to odwieczny problem, z którym borykano się w poprzednich kadencjach. Dobrze, że nastąpiły teraz upragnione przez wszystkich zmiany.
Co jest dla Pana największym sukcesem dzielnicy w czasie trwania tej kadencji?
Oprócz wspomnianego skrzyżowania zrobiono także chodnik wzdłuż ulicy Skoczowskiej od Gazdówki do sklepu Bingo. Poza tym nakładki na ulicy Wspólnej oraz uporządkowane boisko w Hermanicach, które jest teraz pod opieką Kuźni Ustroń. Chętnie korzystają z niego mieszkańcy.
Co w takim razie najbardziej boli? Co Pana zdaniem należało wykonać, a tego nie zrobiono.
Jeśli chodzi o miasto, to nie umiem pogodzić się z tym, że do dziś nie mamy basenu miejskiego. Szkoda, że plany, które powstały w poprzedniej kadencji zostały porzucone. Spółka, która powstała na potrzebę budowy obiektu została rozwiązana. Od tego momentu sprawa jest w zawieszeniu. Szkoda też, że nie jest realizowany mały stadion lekkoatletyczny w Lipowcu. Osobiście jest to dla mnie największą porażką, że nie przekonałem radnych do realizacji tego pomysłu. Tym bardziej, że jest gotowy projekt. Nie będziemy mieć np. bieżni z prawdziwego zdarzenia. Być może jednak ktoś jeszcze do tego tematu w przyszłości wróci. Na realizację czeka również projekt ścieżki nartorolkowej oraz skateparku bulwarach nad Wisłą.
Dziękuję za rozmowę. Rozmawiał: Mateusz Bielesz