Rozmowa z Romanem Siwcem radnym Poniwca.
Może nie wszyscy wiedzą, ale to już kolejna Pana kadencja w Radzie Miasta.
Tak, pierwszy raz byłem radnym w latach 1984-1988. Następnie zostałem przewodniczącym Zarządu Osiedla Poniwiec, które zostało wyłączone z obszaru Ustronia Górnego w 1991 roku. Powróciłem do Rady Miasta w kadencji 2014-2018. Mieszkańcy Poniwca ponownie zaufali mi w 2018 roku i pracuję w ten sposób na rzecz naszej małej wspólnoty do dziś.
Czym charakteryzowała się praca ustrońskiego radnego przed transformacją ustrojową?
Kiedyś na pewno nie było tylu kontrowersji i konfliktów pomiędzy samymi radnymi. Z oczywistych względów nie było podziału na „my” i „oni”. Potrafiliśmy się dogadać w każdej kwestii. O problemach dyskutowaliśmy z członkami klubów partyjnych, czyli PZPR i PSL. Na sesję przychodziliśmy już z zamiarem podjęcia konkretnych decyzji.
Ostatnie kadencje były trudniejsze?
W poprzedniej radzie znalazły się osoby, które do Ustronia się wprowadziły i wydaje mi się, że nie za bardzo czuli problemy samych mieszkańców. Chcieli wszystkim narzucić swój punkt widzenia i własne interesy. Dobrym przykładem był nacisk na pozyskanie inwestora w Jaszowcu. Gdy się znalazł to niemal pod jego dyktando miasto z własnych pieniędzy stworzyło plan dla tej dzielnicy, uwzględniający budowę wyciągu, obiektów sportowych, tras biegowych. Wizje jak z bajki. Deweloper wykorzystał naiwność władz. Wyłudził kredyty na rzekomą inwestycję, a później z tego co się orientuję, ścigał go komornik. Podobne mechanizmy występują w obecnej kadencji. Mieliśmy gotowy plan zagospodarowania przestrzennego na obszar pod Czantorią. Pojawił się inwestor, który kupił kawałek terenu u podnóża góry i od razu zaczął wymuszać zmianę dopiero co uchwalonych planów. Oczywiście pod swój interes. Jak niemal każdy obiecywał wielkie inwestycje, które oczekuje przecież miasto. Tym razem radni się jednak nie zgodzili na wprowadzenie jakichkolwiek zmian.
Podczas Pana pierwszej obecności we władzach gminy z jakimi problemami borykał się Poniwiec?
W 1986 roku miasto wykupiło od Pana Goryczki oraz Pani Holeksy ziemie i utworzyło w tym miejscu ponad sto działek z przeznaczeniem pod budowę. Zgodnie z ideą mieli tam zamieszkać ustroniacy pracujący w miejscowych zakładach. Ci, którzy przenieśli się na Poniwiec z bloków w centrum, zwolnili mieszkania dla innych. Sam miałem wcześniej mieszkanie służbowe w strażnicy Wojsk Ochrony Pogranicze, które musiałem zdać, ponieważ zdołaliśmy wybudować dom. W 1986 r. naczelnik miasta Benedykt Siekierka powołał Społeczny Komitet Uzbrojenia Domków Jednorodzinnych w Ustroniu Poniwiec, którego zostałem przewodniczącym. Zaczynaliśmy budowę osiedla od podstaw. Najpierw postaraliśmy się o ujęcie wody w potoku Górnik, które służy do dziś. Wytyczaliśmy także drogi, aby każdy mógł dojechać do swojego przyszłego domostwa. Z naszej inicjatywy 1991 roku PSS Społem uruchomił jedyny sklep w okolicy, w którym nieco później pojawił się pierwszy ogólnodostępny telefon. Oczywiście ten obszar należało zgazyfikować i skanalizować.
Obecny brak sklepu to jedna z większych bolączek osiedla.
Na pewno. Znam przecież wiele starszych osób, które nie posiadają samochodu. Najbliższy sklep, do którego uczęszczają to u Wandy Misiorz na ul. 3 Maja. Była nadzieja na rozwiązanie tego problemu miasto chciało kupić nieużywany budynek Straży Granicznej, ale nie zgodził się na to wojewoda. Szkoda, bo wyobrażałem sobie, że właśnie tam znajdą się sklepy dla mieszkańców. Mimo wszystko należy się cieszyć, że obecny właściciel tego obiektu pięknie go odnowił.
W dzielnicy straszy budynek dawnej kuchni centralnej.
Tak, ale mam nadzieję, że ten problem niebawem się rozwiążę. Nieruchomość kupiła osoba z naszego regionu i przerabia ją na apartamenty.
Co udało się Panu wywalczyć w czasie pełnienia mandatu radnego?
Za sukces uznaję zakończenie remontu ul. Lipowej odcinku od ul. Katowickiej II do skrzyżowania z ul. Bażantów. W końcu skanalizowano też budynki, które znalazły się pomiędzy ul. Akacjową a Drozdów. Listę chętnych została zebrana przez ówczesny Zarząd Osiedla. Dzielnica zyskała kolejne punkty oświetleniowe oraz wyremontowany plac zabaw.
Poważnym problemem każdej rady było przejście dla pieszych przez dwupasmówkę łączące ul. Akacjową z 3 Maja.
Od wielu lat optowałem za skierowaniem ruchu pieszych na ul. Lipową, ponieważ znajduje się tam most nad potokiem Poniwiec, pod którym, co byłoby realne, mógłby funkcjonować nawet ruch samochodowy. Poprzedni burmistrz był skłonny zrealizować ten pomysł, ale wszystko storpedował nie pracujący już naczelnik Wydziału Inwestycji. Na domiar złego ul. Lipowa jako jedyna w mieście została w czasie remontu pozbawiona chodnika. To też „zasługa” ówczesnego szefa wydziału.
O co walczy Pan nadal?
Chcemy budowy chodnika wzdłuż ul. Akacjowej aż do placu zabaw. Przynajmniej z jednej strony. Do kanalizacji będziemy przyłączać kolejne gospodarstwa domowe. Robimy to etapami, znając realia budżetowe. Łatwiej wydać miastu rocznie kilkaset tysięcy złotych na fragment systemu kanalizacji sanitarnej niż jednorazowo uszczuplić kasę gminy o parę milionów złotych. Koniecznym jest wykonanie odprowadzenie wód deszczowych z ul. Drozdów od skrzyżowania z ul. Słowików na odcinku 200 metrów, ponieważ zimą na nawierzchni tworzy się tzw. szklanka, co jest niebezpieczne dla pieszych i kierowców.
Jest Pan przewodniczącym Komisji Rodziny i Środowiska. Czy może Pan wskazać największy sukces prac tego organu?
Dzięki naszej inicjatywie powstanie Karta Ustroniaka, pozwalająca parkować mieszkańcom przez pierwsze pół godziny postoju na parkingach miejskich za darmo. Każda kolejna rozpoczęta godzina będzie ze zniżką. Myślę, że to ukłon w kierunku tych, którzy mają coś do załatwienia np. w urzędzie.
Czy będzie Pan startował w kolejnych wyborach samorządowych?
Po ponad pięćdziesięciu latach pracy społecznej chciałbym, aby młodsi ode mnie wzięli w swoje ręce sprawy Poniwca i całego miasta.
Dziękuję za rozmowę. Rozmawiał: Mateusz Bielesz