Rozmowa ze Sławomirem Haratykiem radnym z Hermanic
Dlaczego zdecydował się Pan zostać radnym?
Zawsze angażowałem się w sprawy ludzi, nie umiem stać z boku. Udzielałem się w radach rodziców, nigdy nie odmawiałem pomocy, nie żałowałem czasu, byłem obecny w życiu swojej społeczności. Takie wartości wyniosłem z domu. Moja mama, Anna była zaangażowana w sprawy szkolne, lokalne, parafialne, przez jakiś czas prowadziła gazetkę ojców Dominikanów. Nie jest też tak prosto namówić kogoś do pracy w samorządzie, ludzie są raczej zajęci własnymi sprawami. Pani Maria Jaworska, która wcześniej była radną w moim okręgu też mnie namawiała, żeby wystartować w wyborach i reprezentować nasz rejon w Radzie Miasta.
Co Pana najbardziej zaskoczyło, gdy został Pan radnym?
Przeczuwałem, że nie będzie łatwo i nie jest. Nie mogę powiedzieć, że coś mnie szczególnie zaskoczyło, ale może nie spodziewałem się aż tak dużej ilości dokumentów, aktów prawnych, z którymi trzeba się cały czas zapoznawać. Z czasem nabrałem wprawy, na początku pomagali mi się wdrożyć radni, którzy mieli już doświadczenie, ale cały czas jest to intensywna praca merytoryczna. Przekonałem się, że miasto to bardzo skomplikowany organizm, działający według ściśle określonych prawideł.
Wspomniał Pan o pomocy radnych, a gdy patrzymy na relacje z sesji albo śledzimy media społecznościowe, to nie jest tak różowo.
Zdarzają się nieporozumienia, ale jakże by mogło ich nie być, skoro w Radzie pracuje piętnaście różnych osób, o różnych poglądach. W moim odczuciu atmosfera jest dobra i radni przede wszystkim mają na uwadze dobro miasta, nawet jeśli inaczej je rozumieją. Pracuję w Komisji Budżetu i Przestrzegania Prawa i na posiedzeniach zdarzały się ostre dyskusje, ale osiągaliśmy kompromis. Jestem zadowolony z dotychczasowej współpracy
z całą radą. Mimo różnic w spojrzeniu na niektóre sprawy, co jest dobrodziejstwem demokracji, udało się wiele zrobić dla miasta i dla mieszkańców.
Pana okręg obejmuje głównie ul. Skoczowską i odchodzące od niej ulice, jakie problemy Pan zastał?
Okręg zaczyna się od granicy z dolnym Ustroniem (koniec ul. Daszyńskiego) i kończy niedaleko Gazdówki, przy skręcie do Leśnego Zakątka. Kiedy po ślubie zamieszkałem w Hermanicach, poczułem się jak u siebie. Mieszkam przy ul. Skoczowskiej, więc znam tamtejszą specyfikę, ale mój okręg jest dość „długi” i oczywiście musiałem lepiej poznać bardziej oddalone miejsca. Najlepiej to można zrobić poprzez rozmowy z ludźmi, a na te jestem zawsze otwarty i uważnie słucham, co zajmuje mieszkańców. W czasie kadencji zrobiliśmy dużo mniejszych i większych rzeczy.
Co zostało zrobione?
Nie przypisuję sobie tutaj zasług, że ja sam coś zrobiłem, bo decyzje podejmuje cała rada i Pan Burmistrz, ale mocno naciskałem na pewne sprawy i argumentowałem zasadność konkretnych działań, w czym wspierało mnie dwóch radnych z Hermanic – pani Dorota Walker i pan Artur Kluz. Dzięki temu została zrealizowana inwestycja, o którą mieszkańcy dopominali się wiele, wiele lat, a mianowicie chodnik przy ul. Skoczowskiej od skrzyżowania
z ul. Folwarczną do Nierodzimia. Nie jest to klasyczny chodnik, ale wiem od samych użytkowników, że są zadowoleni. Historycznym wydarzeniem można nazwać przebudowę skrzyżowania ul. Katowickiej z Dominikańską i instalację sygnalizacji świetlnej. W tę sprawę zaangażowało się bardzo dużo osób i dzięki temu, że mówiliśmy jednym głosem, dotarł on w końcu do decydentów w województwie. Z tych najważniejszych inwestycji w moim okręgu wymieniłbym remont całej ul. Owocowej, której mieszkańcy wspominali, że ostatnio nawierzchnię kładziono tam jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku, wyasfaltowanie długiego łącznika ul. Sosnowej i Orzechowej, tam musieliśmy robić trudne uzgodnienia z Lasami Państwowymi i Wodami Polskimi, oraz kanalizację przy ul. Skoczowskiej. Wspomnę jeszcze
o wykonaniu kilkunastu tablic z numeracją domów odsuniętych od głównych ciągów dróg. To przykład sprawy, mogłoby się wydawać, mniejszej wagi, jednak brak tabliczek z nazwą ulicy i numerami utrudniał życie tamtejszym mieszkańcom, bo m.in. kurierzy czy też służby nie mogli trafić pod właściwy adres. Jako radny nie dzieliłem problemów na mniejsze i większe, czułem się zobowiązany, aby zajmować się każdym z nich.
I wszystko się Panu udawało?
Oczywiście nie, ale nie wynikało to z mojej złej woli ani też urzędników czy Pana Burmistrza. Największą przeszkodą jest brak pieniędzy. Wydawać by się mogło, że Ustroń ma bardzo duży budżet, ale jego ogromną część musimy przeznaczyć na tzw. wydatki bieżące, tak jak w każdym gospodarstwie domowym. Na inwestycje niewiele zostaje, a potrzeb jest bardzo dużo we wszystkich dzielnicach. Gdzie tylko można pozyskuje się środki zewnętrzne, ale w ich przypadku również potrzebne są pieniądze na tzw. wkład własny. Jest też wiele spraw poza samorządem, leżących w gestii różnych państwowych instytucji, spółek, zarządców. Ta kadencja pod wieloma względami była ciekawa, ale i bardzo trudna, bo przypadła na czas pandemii, wojny i wysokiej inflacji. Te wydarzenia bardzo wpłynęły na finanse i funkcjonowanie miasta oraz ograniczyły liczbę przeprowadzonych inwestycji.
Jakie są najważniejsze potrzeby w pana okręgu?
Najbardziej zależy mi na przeprowadzeniu remontu nawierzchni ul. Sosnowej wraz z rozbudową oświetlenia tej drogi. Systematycznie składane są wnioski w tej sprawie. Musimy zająć się poprawą bezpieczeństwa pieszych na ul. Skoczowskiej poprzez budowę chodnika lub utwardzonego pobocza po wschodniej stronie drogi oraz wyznaczeniem dodatkowych przejść dla pieszych m.in. przy ul. Wodnej i przy przystankach autobusowych.
W Hermanicach jest trzech radnych i działa Zarząd Osiedla Hermanice, jak układa się współpraca?
Działamy razem. Wspólnie zastanawiamy się, co jest ważne dla dzielnicy i wspólnie piszemy wnioski do budżetu, a potem wspieramy się przy inwestycjach. Widzimy Hermanice jako całość i nie dzielimy na segmenty, ten jest twój, a ten mój. Ja rozumiem swoją rolę w ten sposób, że owszem jestem radnym z określonego okręgu, ale zobowiązany jestem myśleć o całych Hermanicach i również o całym Ustroniu. Pracując w komisjach, głosując na sesji, nie podejmujemy decyzji jako radni swoich dzielnic, ale radni Rady Miasta Ustroń i musimy mieć na uwadze dobro miasta. Oczywiście mam na uwadze okręg, z którego zostałem wybrany, ale cieszą mnie również inwestycje realizowane w innych dzielnicach. Musi być zachowana zasada zrównoważonego rozwoju. Bardzo cieszy mnie współpraca z prężnie działającym Zarządem Osiedla Hermanice. Zawsze chętnie biorę udział w posiedzeniach Zarządu i w zebraniach z mieszkańcami, które Zarząd organizuje. To integruje ludzi,
a dla radnych jest dobrym źródłem informacji o potrzebach. Cieszę się też z dużego zaangażowania mieszkańców w różne działania.
Czy Hermanice są zatem jedną wielką rodziną?
Jest coś wyjątkowego w tej dzielnicy. To u nas odbywają się wydarzenia, na które tak licznie przychodzą mieszkańcy, reprezentujący różne pokolenia. Corocznie odbywa się festyn u ojców Dominikanów w związku ze świętem parafii. Po raz czwarty odbył się charytatywny Bieg św. Dominika, a po nim, również na łące za klasztorem, miał miejsce kolejny festyn. EkoFest, który odbył się po raz trzeci, jest wprawdzie ogólnomiejską imprezą, ale odbywa się na boisku przy ul. Sztwiertni w Hermanicach i w naturalny sposób mieszkańcy naszej dzielnicy stanowią większość wśród uczestników. Wydaje mi się, że tak wygląda współczesna, zaktualizowana wersja dawnego, tradycyjnego sposobu życia robotników Kuźni, mieszkających w Kolonii, którzy żyli obok siebie w bliskości, razem pracowali, razem świętowali i bawili się.
Hermanice prężnie się rozwijają, buduje się u was bardzo dużo domów, wprowadzają się nowi mieszkańcy, którzy też mają pewne oczekiwania.
Rzeczywiście, zdarzyło się, że ktoś od niedawna mieszkający w dzielnicy tłumaczył, jak ważny jest remont jego drogi i że on przecież płaci podatki. Nie mam zamiaru antagonizować starych i nowych hermaniczan, ale w takiej sytuacji staram się wytłumaczyć, że budżet nie jest z gumy, a są ludzie żyjący w Hermanicach dziesiątki lat, dziesiątki lat płacący podatki i też czekają na nową drogę.
W jakim kierunku pójdą Hermanice?
W dobrym, mam nadzieję, ale mówiąc dokładniej, Hermanice mają swoją specyfikę i myślę, że ona przetrwa. Mimo że dzielnica jest oddalona od centrum i ma swój koloryt lokalny, to jednak są miejsca, które integrują społeczność, o czym już wspomniałem. Hermanice mają szansę stać się atrakcyjnym miejsce rekreacyjnym, a mam tu na myśli tereny nad Wisłą. Turyści zmęczeni tłokiem w centrum, mogliby znaleźć spokojniejsze miejsca w naszym rejonie. Przede wszystkim zależałoby mi na tym, żeby młodzi ludzie zostawali w Hermanicach. Dla mojego syna pasją stała się lokalna historia i jestem bardzo dumny z jego badań nad dziejami naszego miasta. Ważne, żeby współczesny Ustroń był atrakcyjny i pełen perspektyw dla młodych – o tym musimy pamiętać.
Dziękuję za rozmowę. Rozmawiała: Monika Niemiec