Dzisiejszy artykuł z cyklu „Bliżej natury” miał być zupełnie o czymś innym. Nawet już miałem wymyślonych kilka pierwszych – dla mnie zawsze najtrudniejszych do sklecenia i zapisania – zdań. Ale wszystko się zmieniło za sprawą kolejnej wycieczki edukacyjnej Ustrońskiego Klubu Ekologicznego. W sobotę 22 lipca 2023 r. na zaproszenie nadleśniczego Nadleśnictwa Wisła – Andrzeja Kudełki, mając za przewodnika samego Nadleśniczego i w towarzystwie kilku leśników z wiślańskiego Nadleśnictwa, odwiedziliśmy Baranią Górę i noszący takąż samą nazwę rezerwat przyrody. To właśnie podczas nieśpiesznej wędrówki czerwonym szlakiem od Izby Leśnej na Przysłopie na szczyt Baraniej, moją uwagę przykuły zasłyszane (nie żebym kogokolwiek podsłuchiwał!) strzępki głośnych rozmów mijanych turystów, w których mimowolnie i chwilowo, aczkolwiek milcząco uczestniczyłem. Streścić je można w kilku pytaniach: Po co tu sterczą te okropne kikuty drzew? Jak można było dopuścić do zamarcia chronionego lasu? Dlaczego nikt jeszcze nie wyciął tych setek martwych drzew? I to ma być rezerwat przyrody? Na co komu taki „suchy i martwy” rezerwat? Tak ma wyglądać ochrona przyrody – te wszystkie zamarłe drzewa?
W sumie trudno się dziwić tym wszystkim uwagom i pytaniom wątpiącym w sens ochrony rezerwatowej przyszczytowych partii lasu na Baraniej, bowiem wzdłuż szlaku turystycznego biegnącego grzbietem masywu w wielu miejscach dominują połacie obumarłych lub zamierających świerkowych drzewostanów – właśnie takich, jak na zdjęciach ilustrujących niniejszy artykuł. Co bardziej dociekliwy turysta z łatwością dotrze do informacji, że celem utworzenia rezerwatu „Barania Góra” jest zachowanie ze względów naukowych, dydaktycznych i krajobrazowych obszaru leśnego na Baraniej Górze. Wspomnieć w tym miejscu wypada, że chociaż rezerwat na Baraniej został formalnie utworzony dopiero w 1953 r., to jeszcze przed ogłoszeniem polskiej „Ustawy z dnia 10 marca 1934 roku o ochronie przyrody” Naczelna Dyrekcja Lasów Państwowych utworzyła na Baraniej Górze rezerwat częściowy o powierzchni 388 ha (za: Mirosław Syniawa „Przyroda i ludzie. Pierwsze rezerwaty na Górnym Śląsku”, Przyroda Górnego Śląska nr 102/2020). Tradycja ochrony rezerwatowej tego fragmentu Beskidu Śląskiego liczy więc już jakieś 90 lat! Jeśli jednak nasz turysta sfrustrowany kikutami świerków w rezerwacie „Barania Góra”, przez „zachowanie” w ramach ochrona przyrody rozumie niejako „zamrożenie” jakiegoś stanu przyrody w danym miejscu w chwili objęcie ochroną i jego utrzymywanie po wsze czasy w stanie niezmienionym, to rzeczywiście „widoczki” ze szczytu Baraniej mogą go jedynie utwierdzić w wątpliwościach, co do jakości pracy i działań wszelkich tzw. ochroniarzy, czyli aktywistów, przyrodników, ekologów i leśników zaangażowanych w działania na rzecz przyrody. Przecież las to szumiące wysoko w górze korony drzew, miły w letnie upały cień pod koronami, grzyby i jeżyny same wskakujące do koszyczka, ćwierkające wesoło ptaki i całe mnóstwo innych zwierząt, zaczepnie spoglądające na wędrowców spoza pni… To te suche „badyle” sterczące wręcz masowo wokół szczytu na Baraniej to ma być las? I na dodatek rezerwat przyrody? Coś chyba poszło nie tak z tym zachowaniem (…) obszaru leśnego, nieprawdaż?
Jednak nic bardziej mylnego! Owszem, w ustawie o ochronie przyrody czytamy, że powołujemy rezerwaty przyrody po to, aby chronić obszary zachowane w stanie naturalnym lub mało zmienionym, ekosystemy, ostoje i siedliska przyrodnicze (…) wyróżniające się szczególnymi wartościami przyrodniczymi, naukowymi, kulturowymi lub walorami krajobrazowymi. Przed mniej więcej wiekiem przyrodnicy zwrócili uwagę na cenne baraniogórskie lasy, fragmentami przypominające lasy pierwotne lub naturalne, a więc tym bardziej warte zachowania na tle dominujących wokół lasów typowo gospodarczych, utworzonych ręką człowieka, na jego potrzeby i wedle jego wyobrażeń (i aktualnej wiedzy o lasach czy też szerzej – o przyrodzie). Dziś rezerwat „Barania Góra” jest objęty ochroną ścisłą, co w zasadzie wyklucza wszelką ingerencję człowieka. W praktyce oznacza to, że ochronie podlegają tyleż rosnące na tym obszarze drzewa i inne rośliny oraz grzyby, zwierzęta i inne organizmy żywe, co i wszystkie procesy, jakie tu zachodzą. Również te, które z ludzkiego punktu widzenia wydają się być negatywne i przynoszą efekty dalece odbiegające od naszych wyobrażeń o pięknie przyrody, jaką chcemy zachować. Mogą to być również procesy zamierania – z przeróżnych przyczyn, także i tych związanych ze zmianami klimatycznymi – całych drzewostanów. Z pewnością taki teren traci w oczach większości ludzi szczególne wartości krajobrazowe, do których odwołuje się przytoczona powyżej ustawa o ochronie przyrody. Z przyrodniczego punktu widzenia śmierć nie jest jednak niczym szczególnym, to tylko jeden z etapów życia każdego żywego organizmu, a w przypadku zamierania całych drzewostanów – szansa do życia dla wielu innych drzew, które tylko czekają na okazję i sprzyjające okoliczności. Spójrzmy uważnie na fotografie przedstawiające różne fragmenty rezerwatu na Baraniej. Są na nich całe obumarłe drzewostany (fot. 1), ale i takie, na których obok drzew martwych rosną i żywe, zapewne bardziej odporne na różne zachodzące w otoczeniu zmiany (fot. 2). Ale przede wszystkim wszędzie widać nowe pokolenie drzew – miejscami są to krótkowieczne brzozy i jarzębiny, których zadaniem jest przygotowanie siedliska dla drzew innych gatunków. Miejscami są to całe „roty” – jak to mówią leśnicy – świerków (fot. 3), z których tylko pojedyncze mają szansę utworzyć w przyszłości drzewostan wedle naszych wyobrażeń o tym, jak „prawdziwy” las powinien wyglądać. Stojące miejscami gęsto i masowo martwe świerki wciąż jednak mocno i pozytywnie oddziałują na otoczenie – m.in. ocieniają młodsze pokolenie lasu, powoli się rozkładając zapewniają stały dopływ do gleby substancji pokarmowych, powstrzymują odpływ i parowanie wody oraz erozję gleby… W zasadzie ciągle żyją, tylko innym, przyrodniczym życiem, tak mało pasującym do rozpowszechnionych wyobrażeń o lasach. (cdn) Tekst i zdjęcia: Aleksander Dorda